„Chyba nie muszę państwu mówić, co będzie, jeśli prezydent nie będzie mógł złożyć przysięgi. Kto będzie wtedy wykonywał jego funkcję w zastępstwie prezydenta” - powiedział Szymon Hołownia podczas wczorajszej konferencji prasowej. Marszałek Sejmu odpowiadał na pytanie jednego z dziennikarzy, czy respektować orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. W bardzo zawiłym wywodzie Hołownia nie zwrócił uwagi, że… podważa także swój własny status.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia był pytany podczas wczorajszej konferencji prasowej, czy - jego zdaniem - należy respektować przyszłe orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, podkreślił, że ma „poważne wątpliwości”, co do roli tej instytucji w polskim porządku prawnym.
Ja mam bardzo poważne wątpliwości, wielokrotnie dawałem temu wyraz. Zresztą nie tylko ja, także europejskie sądy, bardzo wiele sądów innych, mamy wątpliwości co do tego, jak ukonstytuowana jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych i jakie miejsce zajmuje w polskim porządku prawnym
— stwierdził.
To jest akurat miejsce znowu stworzone przez PiS i prezydenta Andrzeja Dudę, które powinno być bez żadnych wątpliwości Sądem Najwyższym, a mamy wątpliwości, czy nim jest
— dodał marszałek Sejmu.
Hołownia przypomniał, że na początku br. sam „miał swoje przejścia z tą Izbą”. Wówczas Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uchyliła jego decyzję w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posłów Macieja Wąsika oraz Mariusza Kamińskiego. Uchyliła słusznie zresztą i szkoda, że nie wspomniał o swojej żenującej ustawce z prezesem Izby Pracy SN Piotrem Prusinowskim.
„Decyzja PKW jest jednoznaczna”
Decyzja PKW jest jednoznaczna. To nie jest żadna polityczna zemsta. Wczoraj już o tym mówiłem, bardzo chciałbym, żebyśmy uniknęli polityzowania tej kwestii. (…) Nam też w partii nie przyjmowano sprawozdań, przyjmowano z zastrzeżeniami. To jest prawo, które w Polsce obowiązuje. I są pewne konsekwencje czynów
— mówił dalej.
Ja rozumiem, że PiS by chciał robić różne rzeczy i nie ponosić konsekwencji. Przerwać ten łańcuch przyczynowo-skutkowy. Tak się nie da. W demokracji to działa tak, że jak coś robisz, to ponosisz konsekwencje i odpowiedzialność. Robili – ponoszą odpowiedzialność. To nie Państwowa Komisja Wyborcza ich dzisiaj karze, to oni się sami ukarali, robiąc te rzeczy, które robili, i tutaj nie powinno być żadnej politycznej dyskusji
— podkreślił Szymon Hołownia. To, co powiedział następnie, było jeszcze ciekawsze.
Natomiast zwracam państwa uwagę na pewien kruczek prawny. Pół żartem, pół serio, ale rozmawialiśmy już o tym, i też na tej konferencji prof. Garlicki o tym mówił. Zobaczcie, do czego PiS doprowadził Polskę. PiS doprowadził Polskę do tego, że będziemy mieli za chwilę wybory prezydenckie. I to ktoś musi stwierdzić ich ważność, żeby przyszły prezydent mógł złożyć przysięgę. W pozostałych przypadkach wyborów jest domniemanie ważności wyborów, a SN może co najwyżej stwierdzić, że nie były ważne, jeśli ma na to dowody. W przypadku wyboru prezydenta orzeczenie SN o ważności wyborów jest warunkiem, żeby mógł być wpuszczony na salę i złożyć przysięgę
— wskazał marszałek.
Chyba nie muszę państwu mówić, co będzie, jeśli prezydent nie będzie mógł złożyć przysięgi. Kto będzie wtedy wykonywał jego funkcję w zastępstwie prezydenta. To nie ja wymyśliłem, to prof. Garlicki na to zwrócił uwagę. Ale to też pokazuje, do jakiego stanu prawnego doprowadził nas PiS
— podkreślił.
Ja mam bardzo poważne wątpliwości, czy respektować, ale nie chcę się w tej sprawie wypowiadać, bo jestem politykiem, a to nie jest sprawa, która powinna Marszałka Sejmu dotykać
— mówił, dopytywany, czy respektować taką decyzję.
Czy samego siebie Hołownia nie uzna za marszałka?
Innymi słowy, marszałek Hołownia „pół żartem, pół serio” (a, niestety, mówienie takich rzeczy przez polityka na tak wysokim stanowisku, brzmi bardzo serio i bardzo nieżartobliwie), już przebiera nóżkami, aby - w razie niepożądanego przez Koalicję 13 Grudnia wyniku wyborów prezydenckich - stwierdzić, że nie respektuje orzeczenia wspomnianej izby i - niezależnie od wszystkiego, będzie pełnił urząd prezydenta.
Ale o jeszcze jednym „kruczku prawnym” marszałek zapomniał. Podważył bowiem… swój własny status.
Szymon Hołownia płakał nad Konstytucją ale jej nie czytał:
1 - Sąd Najwyższy stwierdza ważność wyboru Prezydenta, mówi o tym art. 129 Konstytucji. Prawda.
2 - Ważność wyborów do Sejmu i Senatu, również stwierdza Sąd Najwyższy. Mówi o tym art. 101 Konstytucji. Jeśli Marszałek Sejmu podważa status Sądu Najwyższego, to jednocześnie podważa legalność piastowania przez niego samego pełnionej funkcji.
3 - Marszałek Sejmu, o ile legalnie pełni funkcję, może tymczasowo wykonywać obowiązki Prezydenta, między innymi w przypadku stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta. Mówi o tym art. 131 Konstytucji.
Wobec tego, jeśli Marszymek podważa status Sądu Najwyższego, to nie jest pewne czy jest legalnie Marszałkiem Sejmu, w dodatku nie będzie mógł pełnić obowiązków Prezydenta, bo nie będzie miał kto stwierdzić nieważności jego wyboru. Podsumowując, Koalicja13grudnia albo z premedytacją dąży do całkowitego bezprawia, by zlikwidować Polskę, albo są tak bezgranicznie głupi i robią q… z logiki
— napisał internauta Marcin Henka na platformie X.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/713480-holownia-nie-uzna-wyniku-wyborow-prezydenckich