Odmówienie Prawu i Sprawiedliwości prawa do subwencji, przy jednoczesnym przymykaniu oka na to, co robi Koalicja Obywatelska, to jawna drwina z inteligencji obywateli. Zwłaszcza, gdy patrzy się na to, jak przebiega nieoficjalna prekampania walczących ze sobą polityków Platformy. Rafał Trzaskowski objeżdża Polskę od wielu tygodni, a Radosław Sikorski wyciska autopromocyjnie ile wlezie z państwowego stanowiska. Nie ma więc wątpliwości, czemu ma służyć ta nagonka na PiS. Klaus Bachman, który zalecił Tuskowi „użycie całego aparatu państwa policyjnego przeciwko PiS i prezydentowi”, jest z pewnością dumny z pojętności uczniów. Wczorajsza decyzja PKW, o nieuznawaniu orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie subwencji PiS, otwiera jednak drzwi do szalenie niebezpiecznego świata prawno-politycznej interpretacji.
Wyrażone wczoraj butnie przez Ryszarda Kalisza stanowisko, który wyrwał się z nauczaniem do mediów jakby był co najmniej szefem PKW, jasno wskazuje, jaka jest intencja części komisji. Stwierdził on wręcz, że decyzja Sądu Najwyższego nie ma dla niego znaczenia, ponieważ grupa, którą reprezentuje, nie uznaje sędziów SN. Jeśli więc Sąd Najwyższy uwzględni odwołanie PiS od decyzji PKW, orzeczenie na korzyść PiS nie zostanie uznane za wiążące. Ot, mamy prawo takie, jak rozumie je Tusk. I jak widać, nie ma dla niego znaczenia głos części Państwowej Komisji Wyborczej, na czele z przewodniczącym PKW, sędzią Marciniakiem, który storpedował wczoraj stanowisko Kalisza, mówiąc wprost: „Nie jest tak, że subwencja dla partii od razu nie będzie wypłacana po odrzuceniu przez PKW jej sprawozdania finansowego, partia traci prawo do subwencji, dopiero gdy Sąd Najwyższy oddali jej skargę na decyzję PKW”.
Decyzja PKW zapadła, pomimo sprzeciwu części jej członków. W efekcie Prawo i Sprawiedliwość może stracić trzyletnią subwencję na utrzymanie partii, która wynosi ponad 75 milionów złotych.
Wszystkie działania służb PKW, które badają sprawozdanie, stwierdziły że wszystko jest w porządku i należą się nam te pieniądze. Zostało to zignorowane i na zasadzie niemerytorycznej podjęto taką decyzję po prostu, żeby obniżyć nasze szanse. To już nie będą w tej chwili normalne, równe wybory. To są wybory, gdzie jedni mają większe, a inni mniejsze szanse, czyli nie są to wybory demokratyczne. Ale mimo wszystko, będziemy walczyć
— powiedział Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej, prosząc sympatyków PiS o wsparcie finansowe.
Sprawa jest więc ewidentna. Chodzi o wyeliminowanie PiS z rywalizacji, sparaliżowanie działalności partii i zmarginalizowanie mocy sprawczej opozycji. Wszystko zgodnie z zalecaniami niemieckiego publicysty Klausa Bachmana, który tuż po wyborach przekonywał na łamach „Berliner Zeitung”, że „jeśli nowy rząd naprawdę chce rządzić, musi skierować całą siłę państwa policyjnego przeciwko PiS i prezydentowi”.
„Jedynym sposobem na powstrzymanie PiS w nowym parlamencie i wet prezydenta Andrzeja Dudy będzie użycie całej siły służb przeciwko partii Jarosława Kaczyńskiego i głowie państwa” — przekonywał Bachmann.
Rząd angażuje zatem cały aparat państwa i wszelkie możliwe siły. Dewastacja systemu prawnego galopuje tak szybko, że za chwilę cała ta wielopiętrowa manipulacja zwali się z hukiem. PKW, a właściwie grupa sędziów reprezentowana przez Ryszarda Kalisza, wykreowała bowiem wczoraj nieprawdopodobnie groźną pułapkę. Uznała, że zgodnie z przyjętą wczoraj uchwałą kierunkową, PKW nie uznaje orzeczeń, które są wydane przez sędziów powołanych przez „neo-KRS”. Zgodnie z tym tokiem rozumowania, nie uznaje orzeczeń Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, powołanej na mocy ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 roku. Decyzja ta, nie tylko obraża powołanych zgodnie z polskim prawem sędziów, którzy otrzymali nominacje od prezydenta RP, ale jest też szalenie niebezpieczna. Przecież właśnie ta Izba stwierdziła ważność wyborów. Czym zatem jest obecny stan polityczny Rzeczypospolitej, jeśli uznać tę decyzję za niebyłą? Sprowadzimy działalność parlamentu do kończącego się właśnie sezonu serialu „Sejmfix” i unieważnimy wszystkie podjęte przez koalicję 13 grudnia decyzje? To byłoby działanie zgodne z narzuconą nam logiką. I patrząc na postępującą degrengoladę, kierunek ten prezentuje się coraz bardziej kusząco. Rośnie przecież grono ludzi, dostrzegających że zatrzymanie tego szaleństwa jest koniecznością. Gorzej jednak, że sprawą zaprowadzania nowego porządku prawnego, mogą być zainteresowane te same międzynarodowe gremia, które wspierają dziś generowanie chaosu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/713439-pis-bez-subwencji-zupelnie-jak-w-niemieckich-zaleceniach