Do stolicy Stanów Zjednoczonych właśnie zjechał Bogdan Klich, który objął w zarząd budynek pod numerem 2640 przy Ulicy 16-ej NW w Dystrykcie Kolumbia. Czyli w Waszyngtonie. Teoretycznie w tym miejscu mieści się ambasada Polski w Stanach Zjednoczonych, Wiadomo jednak, że co najmniej przez najbliższe 10 miesięcy nią tak naprawdę nie będzie.
Nowego zarządcę budynku czy tam kierownika Klicha przywitali urzędnicy i służba, co upamiętniono majestatycznym zdjęciem, do którego szczęśliwa gromadka zapozowała.
Kierownik Klich pewnie coś tam powiedział, ale nawet nie będziemy sprawdzać co, bo to nie ma najmniejszego znaczenia. Może mówił, że Sikorski mówił, że razem z Tuskiem zbudują potęgę polskiej dyplomacji. A może o bigosie, albo o wierności małżeńskiej jak prezydent Komorowski gdy w Waszyngtonie był.
Teraz kierownik Klich coś tam sobie będzie czytał - po polsku, gdzieś tam sobie będzie chodził - może do muzeum, do kina, albo nawet na jakiś koncert. A może mu wycieczkę zorganizują do ciepłych południowych stanów albo do Kalifornii i sobie Hollywood obejrzy. Do września przyszłego roku jakoś czas miło zleci. A wtedy może prezydentem Polski będzie ktoś z koalicji Tuska i wreszcie tę nominację podpisze, listy uwierzytelniające da i będzie się można starać o to by rząd prezydenta Trumpa dał mu agrement - wstępną zgodę na pełnienie szefa misji dyplomatycznej w Stanach Zjednoczonych.
Oczywiście szydzę, ale niestety też tylko w jaskrawej formie przedstawiam to jak się sprawy mają. Posłanie Bogdana Klicha do Waszyngtonu wygląda jak dywersja albo prowokacja.
Oto bezpośrednio stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, największym krajem wojskowego sojuszu NATO, jedynym który gwarantuje nam militarne bezpieczeństwo ma układać najgorszy minister obrony narodowej w historii III RP. Taki, który ogołacał Polskę z jednostek wojskowych i sprzeciwiał się wraz całym rządem Donalda Tuska, budowie amerykańskiej bazy antyrakietowej w Redzikowie, a więc i stałemu stacjonowaniu amerykańskich wojsk w Polsce.
Człowiek, za którego urzędowania jako ministra obrony w katastrofach samolotów a może i w zamachu śmierć ponieśli najważniejsi przedstawiciele państwa Polskiego w tym prezydent Lech Kaczyński i najważniejsi oficerowie Wojska Polskiego w tym dowódca Sił Powietrznych RP Andrzej Błasik, dowódca Sił Lądowych Tadeusz Buk, szef Sztabu Generalnego Franciszek Gągor, dowódca Garnizonu Warszawa Kazimierz Gilarski, dowódca Marynarki Wojennej RP Andrzej Karweta, Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych RP Bronisław Kwiatkowski, dowódca Brygady Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie Andrzej Andrzejewski. Do tragedii w Mirosławcu i pod Smoleńskiem doszło na jego - Klicha warcie.
Niezależnie od stopnia odpowiedzialności za te tragedie z udziałem podległych mu jako ministrowi jednostek wojskowych, to z powodu braku zaufania partnerów, zwykłej higieny psychicznej, psychiatra Bogdan Klich nigdy nie powinien już sprawować funkcji publicznych związanych z dostępem do tajemnic i spraw wojskowych. To właśnie kwestie sojuszu wojskowego, a nie np. gospodarcze są najważniejszym aspektem naszych relacji ze Stanami Zjednoczonymi.
Nikt z człowiekiem, nad którym wisi tak czarna aura, za którym ciągnie się tak ponury cień nie będzie chciał mieć do czynienia. Ani urzędnicy Departamentu Stanu, ani wojskowi, ani dyplomaci innych państw akredytowani w Waszyngtonie. W najlepszym przypadku myśleć będą, że to pechowy Jonasz jakiś jest.
Ba, oni nawet mogą pójść za radą ministra Sikorskiego, który oświadczył, że on amerykańskich generałów doradców Trumpa, którzy 2 dni temu spotkali się z prezydentem Dudą nawet by nie przyjął, bo to przecież nie jego szczebel. Gdzie im tam do jaśnie wielmożnego pana Sikorskiego. No więc kto, jaki ambasador, generał, dyplomata z Departamentu Stanu będzie się z byle kierownikiem spotykał.
Prawda jest brutalna. Nawet emerytowany generał z Sikorskim się nie spotka, bo po wszystkich bredniach jakie z żoną na temat Donalda Trumpa i Republikanów głosił, to parias w Ameryce jest. I teraz ten parias posłał kierownika Klicha.
To wygląda tak: może i Klich likwidował polskie wojsko, może i dopuścił do katastrof, ale za to nie zna angielskiego, a przynajmniej nie na tyle by mieć zaliczony egzamin państwowy i jak Sikorski obrażał publicznie byłego i przyszłego prezydenta Trumpa, a więc świetnie się nadaje do budowania relacji jego administracją.
Pamiętajmy, że to przyjaźń z tym niezrównoważonym i nieszanującym demokracji politykiem (Trumpem)‚ miała być wg #PiS, gwarantem bezpieczeństwa Polski
— pisał Klich m. in. na Twitterze
Popatrzcie Państwo jaką asertywną, stanowczą, nieugiętą postawę wobec Ameryki ma nasza obecna kochana władza. Żadnych ustępstw, żadnego wycofywania się. Po tym jak premier (Tusk) publicznie pomawiał prezydenta Trumpa o tym, że jest ruskim agentem, po tym jak minister spraw zagranicznych (Sikorski) nazywał go maniakiem i protofaszystą, a jego żona debilem jakiś rząd mięczaków nie zdecydowałby się na posyłanie kogoś takiego jak kierownik Klich, który dzień w dzień samą swą obecnością będzie Amerykanom przypominał z kim mają do czynienia.
Ale nie nasi twardziele - Tusk i Sikorski. Oni pokażą moc i niezłomność, oni udowodnią Amerykanom, że w 38-milionowym narodzie nie ma nikogo kto lepiej nadawałby się do budowania sojuszu, przyjaźni, relacji z nimi niż kierownik Klich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/713435-kierownik-klich-jedzie-do-waszyngtonu