„Ruskim zwyczajem wzywają na dywanik i przed swoje oblicze urzędników, aby wszystkim pokazać, jacy są silni” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Zbigniew Bogucki. W ten sposób polityk ocenił wideokonferencję min. Marcina Kierwińskiego i Tomasza Siemoniaka z udziałem wojewodów, którzy mieli być niezadowoleni z tempa wypłaty zasiłków dla powodzian. „Tusk robi sobie sondaże kto lepszy, Trzaskowski czy Sikorski, a ludzie na terenach powodziowych żyją już w temperaturach ujemnych” - stwierdza były wojewoda zachodniopomorski. Bogucki dodaje, że „paraliż państwa” to m.in. efekt strachu urzędników przed podejmowaniem trudnych decyzji.
wPolityce.pl: Dlaczego administracja rządowa i samorządowa ma kłopoty z wypłatą tak oczekiwanych przez powodzian zasiłków i odszkodowań?
Zbigniew Bogucki, poseł PiS: To jest efekt mrożący rządów Donalda Tuska. Chodzi o działania, które skupiają się na rozliczeniach, ściganiu i straszeniu więzieniem. Zarówno w administracji państwowej, jak i w spółkach Skarbu Państwa nikt nie podejmuje decyzji, bo zwyczajnie się boi. Brak decyzyjności wynika z tego, że dopóki „car” – Tusk czy też Kierwiński - na coś nie pozwoli, to tych decyzji nie ma. Urzędnicy nie działają, bo boją się działać. Podobną sytuację mieliśmy w pierwszych dniach przed powodzią. Kiedy Donald Tusk powiedział, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące” i można się spodziewać lokalnych podtopień, na skutek powodzi, które przychodzą nagle i szybko odchodzą, to cały aparat państwa zaniechał jakichkolwiek działań. A mówimy tu zarówno o służbach mundurowych, jak i o administracji rządowej oraz samorządowej, gdzie przecież w większości byli to burmistrzowie i wójtowie z Platformy Obywatelskiej czy PSL. Wszyscy dopasowali się do tych słów. „Car” powiedział, że tak ma być i wszyscy czekali na nadchodzącą katastrofę. Dziś mamy do czynienia z sytuacją, kiedy ci ludzie boją się podejmować decyzje.
Dziwi się pan? Siedem miesięcy trzymano w areszcie dwie urzędniczki resortu sprawiedliwości, które podejmowały decyzje zgodnie z procedurami.
Trudno się temu dziwić. Przyjrzyjmy się choćby sprawie rozliczeń szpitali tymczasowych, a dotyczy to mnie bezpośrednio, bo wtedy ratowaliśmy ludzkie życie i zdrowie, wydatkując środki publiczne w sytuacji nadzwyczajnej. Dziś mamy być za to rozliczani i ścigani. Przeprowadza się to wbrew opinii medyków, którzy oceniają nasze działania dobrze. Tyle że NIK wespół z Donaldem Tuskiem będzie nas teraz ścigał i rozliczał. Nie pamiętają tamtych czasów. Myślę, że ci urzędnicy i samorządowcy boją się tego rodzaju sytuacji. Jeśli podejmą trudne decyzje, dotyczące wypłaty dużych środków, to zostaną za to rozliczeni w czasie, kiedy już nikt nie będzie chciał pamiętać, jak ta sytuacja wyglądała. Dlatego po dwóch miesiącach od powodzi, mamy do czynienia z decyzyjnym paraliżem.
Ministrowie Kierwiński i Siemoniak wezwali dziś na „dywanik” wojewodów, bo są niezadowoleni z tempa wypłaty zasiłków.
Widziałem taki filmik, który pokazywał Kłodzko jako miasto widmo. Miesiąc po powodzi, kiedy z posłem Pawłem Hreniakiem byliśmy na interwencji w MSWiA, dowiedzieliśmy się, że odszkodowanie do 200 tys. zł na odbudowę domu wypłacono zaledwie 16 rodzinom. To pokazuje, że państwo za rządów Tuska nie działa, bo jest sparaliżowane. Nikt nie chce podejmować decyzji, a ci, którzy powinni je podejmować, czyli Tusk i Kierwiński średnio się tą sytuacją interesują. Ruskim zwyczajem wzywają na dywanik i przed swoje oblicze urzędników, aby wszystkim pokazać, jacy są silni. Tymczasem to Marcin Kierwiński odpowiada za te działania, bo jest szefem odbudowy terenów popowodziowych.
Minister Marcin Kierwiński uważa, że to wszystko przez PiS, który zostawił ogromny bałagan w przepisach. Co mu pan odpowie?
Trudno było się spodziewać po Marcinie Kierwińskim innej reakcji, przecież PiS jest winne nawet tego, że wschodzi i zachodzi słońce. Panu Kierwińskiemu odpowiem tak: to jest jego odpowiedzialność, jego sprawa i jego wina. Ludzie nie dostają odszkodowań, brakuje pomocy bezpośredniej, kiedy brakuje systemu oceny szkód. Wpierw trzeba przecież ocenić, które budynki nadają się do zamieszkania, a gdzie konieczna jest wypłata odszkodowania od razu. Kiedy władzę sprawował PiS, reakcje w sytuacjach kryzysowych były natychmiastowe. Musiał się z nimi zmierzyć choćby ówczesny wojewoda małopolski Łukasz Kmita i wtedy odszkodowania były wypłacane właściwie na następny dzień. Podobnie, kiedy wojewodą lubelskim był Przemysław Czarnek. W ten sposób działaliśmy, a ja również byłem w tym czasie wojewodą, w Zachodniopomorskiem.
Gdzie zatem leży problem?
Trzeba podejmować decyzje. Widzimy jednak, że samorządowcy boją się zadzwonić do wojewody, czy do Kierwińskiego lub innego ministra. Służby boją się przekazywać wyżej, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja. Wszyscy udają, że jest dobrze i okłamują się wzajemnie, a na tym cierpią ludzie. Zarządzanie kryzysowe w wykonaniu tej ekipy jest dramatem. Zaczęło się to przed powodzią, od słów Tuska, kiedy nie zorganizowano odpowiedniej pomocy i nie zmobilizowano sił oraz środków. Dopiero kiedy woda dokonywała zniszczeń w Bystrzycy Kłodzkiej, tamtejszy wojewoda zawnioskował o użycie WOT. Te wojska powinny być w tym miejscu już od kilku dni. Nie po to, aby powstrzymać wodę, ale żeby ratować ludzi i ich dobytek. To jest narażenie ludzkiego życia i zdrowia, pewnie będziemy w tej sprawie składać zawiadomienie do prokuratury.
Myśli pan, że mieszkańcy Dolnego Śląska i Opolszczyzny mają świadomość popełnionych zaniedbań?
Widzieliśmy samochody płynące ulicami, bo ludzie nie zostali ostrzeżeni i nie wiedzieli, że muszą zabrać je z ulic. A wystarczyło przeparkować samochód kilkaset metrów dalej, zmniejszyć ryzyko jego zalania. Te samochody płynęły, bo od Tuska poszedł taki, a nie inny komunikat. Ten jego przekaz kaskadowo przemaszerował do najniższych szczebli samorządowych. A teraz ludzie boją się podejmować decyzje. Tymczasem mininistra Kierwińskiego na miejscu nie ma. Nie powinien siedzieć w Warszawie, ale jeździć po miastach i miejscowościach, pytać ludzi czego potrzebują i odpowiednio reagować. Podobnie rzecz się ma z wojewodami. To jest typowe dla Platformy Obywatelskiej zrzucanie odpowiedzialności jak najniżej. Pamiętamy przecież inne słowa Tuska, które ciągle jeszcze rezonują: ja wam wójta nie wybierałem.
Premier Donald Tusk ma teraz na głowie inne zmartwienia. Prawybory w Koalicji Obywatelskiej. Pisał dziś o tym na platformie X pokazując sondaż.
Tusk robi sobie sondaże kto lepszy, Trzaskowski czy Sikorski, a ludzie na terenach powodziowych żyją już w temperaturach ujemnych, zwłaszcza jeśli chodzi o Kotlinę Kłodzką. Zostawieni są sami sobie. Tusk zrobił piarowo dobry ruch, wyznaczając Kierwińskiego, pokazał, że specjalnie odwołuje go z Brukseli, pozbawia apanaży i wyznacza do określonych zadań w zakresie pomocy. A Kierwiński stwierdza, że właściwa pomoc w odbudowie będzie na wiosnę. Co ci ludzie mają do tego czasu robić i gdzie mieszkać. Takie działania są typowe dla Donalda Tuska. Zdaje sobie sprawę, że te sprawy nie wyglądają dobrze, że to temat szalenie niewygodny dlatego będzie pisał o sondażach. Przygotowywał wpisy po polsku i angielsku, wrzucał różne śmieszki na platformie X, ale rządzić nie będzie, bo to wiąże się z pracą, odpowiedzialnością i wysiłkiem. Tusk nie chce ponosić odpowiedzialności, a Kierwiński zachowuje się podobnie. Jako sekretarz generalny PO ma dziś na głowie prawybory w partii, sam zresztą o tym mówi w wywiadach, a nie to, co dzieje się na południu Polski. Będzie za to rugać samorządowców, służby i wojewodę.
Wojewoda dolnośląski poinformował dziś, że burmistrz Kłodzka zwrócił się o wsparcie dodatkowymi urzędnikami, spoza gminy, by przyspieszyć działania Ośrodka Pomocy Społecznej. To wsparcie ma być udzielone w ciągu tygodnia. Nie za późno na takie wnioski?
Rzeczywiście rychło w czas, to przecież jest śmieszne. Dobrze, że zobaczył to po dwóch miesiącach, a nie po roku. Wiemy, z jaką skalą zniszczeń mamy do czynienia. Nawet ktoś, kto nie ma dostępu do twardych danych, wie, że szacunkowo jest do ogromna katastrofa. Nie trzeba tu być wybitnym znawca administracji rządowej i samorządowej, żeby stwierdzić, że wniosków o zasiłki i odszkodowania będą tysiące. Do rozpoznania ich potrzebna jest armia urzędników. Dlaczego nie było do tej pory pomocy z centrali, czy choćby z sąsiednich powiatów. Mówiłem kiedyś, że w pierwszej kolejności trzeba wysłać odpowiednią liczbę inspektorów nadzoru budowlanego, którzy zadbają o to, żeby wnioski zostały prawidłowo przygotowane. Mam na wypłatę do 200 tys. zł na odbudowę zniszczonych domów. Trzeba bowiem ocenić, czy te zniszczone budynki nadają się do odbudowy. Bez tej oceny na miejscu cały proces rozpoznawania wniosków jest nieskuteczny, takiego wniosku nie można procedować. Wybrzmiało to bardzo wyraźnie miesiąc temu, przy naszej kontroli w MSWiA. Jeśli rządzący nie przekierowali takich służb z ościennych województw, czy powiatów to teraz mamy tego skutki. Nawet dziecko wie, że jeden urzędnik nie ogarnie setek wniosków. Od takiej pomocy mamy przecież państwo, tyle że zarządzają nim tacy ludzie, jak Tusk i Kierwiński.
Myśli pan, że chodzi jedynie prawidłową ocenę sytuacji kryzysowej?
Jedną sprawą jest to, czy wojewoda i burmistrz zorientowali się dopiero po dwóch miesiącach, a drugą to, czy może raczej zwyczajnie się bali się o tym powiedzieć. Teraz dociśnięci mówią, broniąc się, że potrzebnych jest więcej ludzi. Może mieli takie przemyślenia wcześniej, ale się nim nie podzielili, bo się zwyczajnie bali Kierwińskiego i Tuska, którzy myślą tylko o tym, jak zepchnąć problem najniżej. Obarczyć nim wojewodę, burmistrza czy wójta, którzy zrzucą potem wszystko na urzędników. W tej sytuacji zasypani wnioskami urzędnicy boją się decydować, a nawet może nie mają podstaw do podejmowania decyzji ws. wniosków, bo nie są odpowiednio przygotowane w zakresie oceny zniszczeń. W ten sposób machina tej patowładzy się zaciera, a ludzie są pozostawieni sami sobie, bez żadnej pomocy rządu. Sami samorządowcy oceniali sytuację tuż przed powodzią, że nie było państwa polskiego i teraz jest podobnie. Pewne administracyjne powinny być uruchomione od razu, by ludzie ostatecznie mogli otrzymać tak potrzebne pieniądze.
Dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/713237-bogucki-kierwinski-ma-w-glowie-prawybory-a-nie-powodzian