Z każdym zapowiedzią Donalda Trumpa powołania kogoś na członka swej administracji coraz głośniejsze stają się w głównych mediach głosy, że nowy rząd doprowadzi Stany Zjednoczone do upadku. Zasadniczo chodzi o to by elekt, gdy zostanie prezydentem powołał tych których chcą ci co przegrali wybory, czyli Demokraci i by kontynuował ich politykę.
Na swych wiecach Donald Trump lubił opowiadać jak to różni ochotnicy przychodzą do niego deklarując chęć objęcia stanowisk i naprawiania systemu. Powołują się wtedy na swe doświadczenie i dekady spędzone w różnych instytucjach zajmujących się bezpieczeństwem, zdrowiem, edukacją etc. Trump odpowiada, że w takim razie się nie nadają a ich długi staż to najlepszy powód by ich nie zatrudniać, bo świadczy o ich współodpowiedzialności za fatalny stan rzeczy.
Ta filozofia jest podstawą powołań do nowej administracji. Większość wskazanych dotychczas kandydatów nie pracowała wcześniej w instytucjach rządowych, choć wielu sprawowało pochodzące z wyboru funkcje publiczne, jak desygnowany na sekretarza stanu senator z Florydy Marko Rubio, członek Izby Reprezentantów Mark Gaetz, który ma być prokuratorem generalnym i sekretarzem sprawiedliwości, gubernator Dakoty Północnej Doug Burgum szykowany na sekretarza spraw wewnętrznych, czy jego sąsiadka gubernator Dakoty Południowej Kristi Noem, która ma być sekretarzem bezpieczeństwa krajowego.
Do wyjątków należą tacy jak Tom Homan, który za poprzedniej kadencji Trumpa był szefem straży granicznej i celnej ICE - Immigration and Customs Enforcement i ma wrócić na stanowisko, czy były kongresmen John Ratcliffe, dyrektor wywiadu narodowego też za poprzedniej kadencji Trumpa szykowany teraz na szefa CIA. Można uznać, że wszyscy to kandydaci spoza systemu, nie unurzani w waszyngtońskim bagnie, jak Trump określa tzw deep state - głębokie państwo urzędników, lobbystów, korporacji etc
Kandydaci powinni być zatwierdzani przez Senat, choć są legalne sposoby obejścia tego wymogu. Demokraci, ale też niektórzy Republikanie zapowiadają odrzucenie niektórych. Mowa przede wszystkim o Marku Gaetzie, byłej kongresmence Tulsi Gabbard, która ma być dyrektorem wywiadu narodowego i Robercie F. Kennedym Jr, który ma stanąć na czele Departamentu Zdrowia. Wszystkim zarzuca się to co jest ich zaletą - brak doświadczenia na stanowiskach w instytucjach rządowych. Ponadto Gabbard ma być prorosyjska, Gaetz to skandalista oskarżany o relacje z nieletnią (niepotwierdzone) i publiczne głoszenie, że feministki są brzydkie - tak mówił, a Kennedy to antyszczepionkowy, antynaukowy szur.
Wszystkie kandydatury zasługują na omówienie i pewnie w kolejnych odcinkach bliżej je przedstawimy. Teraz wskażemy tylko na kilku przykładach absurdalność krytyki i propagandowego przekazu jaki płynie przez amerykańskie media i dociera do Polski.
Z nową administracja Amerykę czeka Armagedon, albo coś takiego. Przypomina to wszystko propagandę z czasów I kadencji Trumpa, czy Brexitu, kiedy to brytyjskie media realizowały, a światowe powtarzały tzw. fear project - projekt grozy. Wyspiarzom wmawiano, że po wyjściu z Unii Europejskiej Wielka Brytania pogrąży się w otchłaniach chaosu i nawet sałaty i pomidorów z Holandii czy Hiszpanii nie będzie. Cukrzycy mogą wymrzeć nie doczekując się insuliny, a ci co nie zginą w wojnie domowej wytrują się z powodu niestosowania unijnych norm żywnościowych.
Wróćmy do Ameryki, w której z powodu Kennedy’ego ma wybuchnąć epidemia odry, tak jak na Samoa w 2019, kiedy to sfotografował się z innym antyszczepionkowcem i twierdził, że szczepionka spowodowała śmierć dwójki niemowląt, co akurat było prawdą. W ten sposób miał zniechęcić wyspiarzy do jej przyjmowania. Odra zabrała na wyspach 70 ofiar i to posłużyło do oskarżeń.
Tymczasem wszyscy bardzo kompetentni poprzednicy Kennedy’ego dopuścili do gigantycznego kryzysu całego systemu. Na opiekę zdrowotną przeznacza się aż 16 proc. PKB - proporcjonalnie najwięcej na świecie, a mimo to w 2022 roku aż 38 proc. Amerykanów zrezygnowała z leczenia z powodu kosztów. 70 proc. Amerykanów ma nadwagę, albo jest otyłych. Narkotyki zabijają rocznie 100 tys. osób, a legalne leki opioidowe kosztowały życie pół miliona ludzi.
Budowniczowie takiego systemu, stworzyciele katastrofy zdrowotnej na skalę nacji mówią, że Kennedy się nie nadaje bo nie ma doświadczenia. Prawda może okazać się najprostsza - to wróg wielkich koncernów farmaceutycznych i fabryk lichego, zabójczego żarcia.
Nową koordynatorkę służb wywiadu Gabbart i przyszłego szefa Departamentu Obrony Pete’a Hegsetha zawzięcie krytykują ci, którzy twierdzili, że Irak ma broń masowej zagłady, wywołali wojny na Bliskim Wschodzie, zniszczyli Libię, nie zauważyli powstawania ISIS, przeprowadzali reset z Rosją i w panice uciekali z Afganistanu pozostawiając Talibom sprzęt wojskowy wartości 80-150 miliardów dolarów.
Niezależnie od normalnego operacyjnego zarządzania departamentami, agencjami by państwo działało dla obywateli, najistotniejszym zadaniem kandydatów Trumpa będzie oczyszczenie instytucji federalnych z szaleństw pobudzenia ideologicznego woke i wszelkich jego mutacji z LGBTVN na czele.
Kennedy wejdzie do Departamentu Zdrowia, którego wiceszefem jest niejaki/niejaka Rachel Levine wielki jak szafa dzieciaty lekarz pediatra i psychiatra, który wieku ponad 50 lat odkrył, że jest kobietą, więc obstalował sobie biust, nosi kiecki i różowe loczki kręci. Levine odpowiada m.in za programy zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży w związku z czym przygotował m.in ogólnokrajowy projekt przerabiania chłopców na dziewczynki i w drugą stronę.
Jednym z najpilniejszych zadań Kennedy’ego będzie więc praca ze specjalną komisją przy agencji żywności i leków (US Food and Drug Administration), która zbada czy podawanie chemii i hormonów osobom „zmieniającym” płeć zwiększa ryzyko depresji, agresji i przemocy i jakie szkody czyni trwałe okaleczanie młodych ludzi - tzw. korekta narządów płciowych. Pan od zdrowia Kennedy (po prawej stronie w nagranu z X) i pani od zdrowia Rachel Levine (po lewej) stoją więc na całkowicie przeciwnych biegunach i z tej perspektywy trzeba patrzeć na krytykę nominacji Trumpa.
Wyborcy Trumpa jak psy
Administracja Trumpa stoi przed fundamentalnym zadaniem nawet nie tyle odideologizowania struktur państwa, ile wyrwania ich z otchłani lewackiego szaleństwa. Chyba najlepszym symbolem upadku instytucji federalnych, ale i stanowych, etosu korpusu urzędników, służby publicznej jest ostatni skandal wokół FEMA - Federal Emergency Management Agency (Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego), której jednym z twórców był Zbigniew Brzeziński. Jej zadaniem jest walka ze skutkami klęsk żywiołowych i katastrof oraz niesienie pomocy ich ofiarom.
I oto okazało się, że po dwóch wielkich kataklizmach jakimi były huragany Milton i Helene, które w październiku, w szczycie kampanii wyborczej, nawiedziły południowo-wschodnie wybrzeże USA i pochłonęły setki ofiar, władze FEMA wydały wewnętrzną instrukcję by nie pomagać zwolennikom Trumpa. Funkcjonariusze agencji mieli pomijać te domostwa, gdzie były flagi czy banery z Trumpem.
Sprawa się wydała, bo zalecenia spisała Marn’i Washington nadzorująca pomoc na Florydzie i posłała je swym podwładnym. Ci przekazali je mediom. Washington została zwolniona, i uważa się za kozła ofiarnego, bo jak wyjaśniała ona tylko spisała i posłała dalej to co polecili przełożeni.
Dlaczego to spada na mnie? Jestem tylko osobą, która spisała notatki od moich przełożonych, a moje notatki na czacie zostały ujawnione (mediom) przez ich zespół ds. poszukiwań (zaginionych) Łatwo powiedzieć: „No cóż, to jej nazwisko. To jej pismo. Zróbmy ją za to odpowiedzialną.” Ale ja po prostu wykonałam to, co przyszło od moich przełożonych.
Z rozbrajającą i nikczemną naiwnością tłumaczyła w rozmowie z Fox News, że to część ogólnej polityki FEMA, bo pracownicy agencji mogą się czuć niekomfortowo wśród zwolenników Trumpa.
Jak ktoś się czuje niekomfortowo (wśród zwolenników Trumpa) to nie wchodzimy do takiego domu. Jeśli na posesji biegają swobodnie psy i ktoś z zespołu czuje się z tym niekomfortowo, to też tam nie wchodzimy ze względu na bezpieczeństwo.
Jak głęboko trzeba przeorać system, który ma wbudowaną taką nikczemność i kreuje takie postawy? Chciałoby się wszystko rozżarzonym żelazem wypalać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/713120-trump-uklada-rzad-a-demokraci-i-media-sieja-groze