W sprawie awantury po wywiadzie szefa MSZ Radosława Sikorskiego w programie Moniki Olejnik miał interweniować, jak pisze Wirtualna Polska, sam premier Donald Tusk. Jeśli wierzyć doniesieniom medialnym, tym razem było nieco inaczej niż w słynnej już zbitce, bo szef rządu nie „wściekł się”, lecz „uspokajał” ministra, że… za wszystkim stoją „pisowscy działacze” podpisywani w mediach jako „działacze PO”.
Nie milkną echa awantury z wątkiem „antysemickim” po wywiadzie szefa MSZ w programie „Kropka nad i” na antenie TVN24. Wirtualna Polska informuje, że Radosław Sikorski już wcześniej był rozwścieczony wzmianką o działaczach KO, którzy mieli „na offie” powiedzieć Piotrowi Śmiłowiczowi (dziennikarz publikuje w „Tygodniku Powszechnym”, jednak tekst tego autora, którego fragment zacytowała Monika Olejnik ukazał się akurat na portalu Gazeta.pl), że „w naszym społeczeństwie dobrą rekomendacją nie jest pochodzenie Applebaum”.
Według WP, minister Sikorski powiedział o tym premierowi Tuskowi w dniu zebrania Zarządu Krajowego PO, na którym podejmowano decyzję o prawyborach w całej koalicji. Co więcej, do rozmowy miało dojść w obecności prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Ten „miał powiedzieć Sikorskiemu i Tuskowi, że gdyby takie niedopuszczalne wypowiedzi ‘anonimowych działaczy KO’ padały w kuluarach, to byłby to skandal”, przy czym rywal ministra spraw zagranicznych w prawyborach prezydenckich podkreślił, że takich ocen nigdy nie słyszał.
Tusk zrzucał winę na PiS?
Jeśli wierzyć doniesieniom medialnym, wspomniana rozmowa przebiegła w bardzo napiętej atmosferze, a Radosław Sikorski „nie krył wzburzenia- sugerował, że faktycznie takie informacje i wątki mogą kolportować zwolennicy kandydatury Rafała Trzaskowskiego”, przy czym Trzaskowski temu zaprzeczał.
Emocje - według informacji Wirtualnej Polski - starał się załagodzić szef rządu. Powiedział Sikorskiemu, żeby nie wierzył w te doniesienia, bo takie informacje mogą kolportować wyłącznie „pisowscy działacze”, którzy przez niektórych dziennikarzy są (według Tuska) podpisywani jako „działacze PO”, bo „im to bardziej pasuje do tezy”
— czytamy na portalu WP, który zwraca uwagę, że również w lewicowym tygodniku „Polityka” można przeczytać o rzekomych wątpliwościach „otoczenia Trzaskowskiego” jeśli chodzi o pochodzenie Anne Applebaum.
Jak można usłyszeć w otoczeniu prezydenta Warszawy - może nie zostać zaakceptowana przez Polaków w roli pierwszej damy, szczególnie jeżeli w kampanii prawica wyciągnie antysemicką kartę. No i Applebaum jeszcze ostrzej niż Sikorski wypowiadała się o Trumpie
— pisze „Polityka”.
Na ile to wszystko przedmiot wewnątrzpartyjnych rozgrywek dwóch polityków, którzy publicznie wyrażają się o sobie z szacunkiem, ale jednocześnie mają niezwykle napompowane ego, a na ile - jakaś dziwaczna projekcja własnych odczuć na przeciwników - może to raczej KO chce wyciągnąć kartę antysemicką w takim sensie, żeby PiS oskarżać o rzekomy antysemityzm, tak jak w ostatnim czasie oskarżała chociażby o rzekome sprzyjanie Rosji? Z drugiej strony fikołki w stylu: „nam to w sumie nie przeszkadza, ale prawica może wyciągnąć”, tego rodzaju wybieganie przed orkiestrę brzmi dosyć niepokojąco.
Wydaje się jednak, że problemem może być nie tyle pochodzenie, o którym publicystka i żona „kandydata na kandydata” na prezydenta sama wspominała, co raczej niektóre wypowiedzi zarówno Anne Applebaum, jak i Radosława Sikorskiego chociażby o polityce amerykańskiej, które to, w kontekście wyników wyborów prezydenckich, dość nieładnie się zestarzały.
jj/Wp.pl
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/712901-wywiad-u-olejnik-sikorski-sie-wsciekl-tusk-uspokajal