„Planowy zabieg medyczny” – to lakoniczne sformułowanie miało usprawiedliwić nieobecność Donalda Tuska w Warszawie 11 listopada. Jakie trzeba mieć priorytety, by pełniąc funkcję premiera, zaplanować swoje sprawy zdrowotne na Święto Niepodległości? Nie jest to pierwsza ucieczka Tuska przed narodowym świętowaniem. Nieobecny był także 2 i 3 maja, również z powodów zdrowotnych. Nie pojechał także na obchody 80. rocznicy bitwy pod Monte Cassino. Ta ciągła nieobecność podczas niezwykle ważnych dla Polaków uroczystości patriotycznych układa się w pewną stałą sekwencję. Bezradna niezręczność w zderzeniu z narodową dumą, niewyleczone kompleksy czy też ostentacyjne lekceważenie? Jakoś trudno w tej sytuacji zapomnieć o słowach premiera sprzed blisko trzech dekad: „Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu”.
Tysiące ludzi przyjechało do Warszawy, by wspólnie świętować 106. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Licznie zgromadzili się na uroczystej odprawie wart na pl. Piłsudskiego, na Krakowskim Przedmieściu. Rekordowa liczba osób wzięła udział w Marszu Niepodległości. Od wczesnego rana przed pomnikami ojców naszej niepodległości politycy składali kwiaty. Premiera wśród nich nie było.
Wygląda na to, że Donald Tusk unika trudnych dla siebie sytuacji, w których musiałby zabrać głos na poziomie znacznie wyższym, niż pohukiwanie na PiS i wykpiwanie swoich politycznych oponentów. Z pewnością trudno mu się konfrontować z przemówieniami prezydenta Andrzeja Dudy, jasno stawiającego kwestię bezpieczeństwa, patriotyzmu, służby i odpowiedzialności za Polskę oraz suwerenności. Również wczoraj prezydent zdecydowanie wskazał na fundamentalne sprawy polityki krajowej i zagranicznej, podkreślając że dla bezpieczeństwa Europy i świata koniecznie jest zacieśnianie więzi euroatlantyckich.
Dzisiaj patrzą na nas Ojcowie Niepodległości i ci, którzy prowadzili zabiegi polityczne, i ci, którzy realizowali działania militarne, jak marszałek Józef Piłsudski. Patrzą na to, jak w odpowiednim momencie zaczęliśmy modernizację i umacnianie polskiej armii, jak konsekwentnie ponosimy – my, całe polskie społeczeństwo, cały naród – wyrzeczenie, jakim są ogromne wydatki na obronność. Po to, by zapewnić bezpieczeństwo, byśmy nie musieli walczyć, by nikt nie odważył się nas napaść. Jak stało się to w 1939 roku, kiedy zaniedbano tę sprawę. (…) Dziś nie mam żadnych wątpliwości, że potrzebujemy dobrej i owocnej współpracy euroatlantyckiej. Mrzonką jest – jak wydaje się niektórym – że dzisiaj Europa jest w stanie zapewnić sobie sama bezpieczeństwo
– podkreślił prezydent Andrzej Duda, wskazując że wobec odradzającego się rosyjskiego imperializmu, nie będziemy w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa bez Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza przy obecnym, nadal niskim poziomie wydatków na obronność.
Jakże więc Donald Tusk, który tuż przed wyborami w USA napisał, że „bez względu na wynik, era geopolitycznego outsourcingu dobiegła końca”, mógłby ze spokojem słuchać koncepcji prezydenta Dudy o bezpieczeństwie państwa i polityce zagranicznej. Nie jest to chyba jedyny powód.
I jak tu nie przypomnieć udręczonego brzemienia, z jakim kojarzył się Tuskowi patriotyzm, gdy w 1987 roku pisał felieton dla „Znaku”: „Polskość jako zadany temat… Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa klęski. Zwycięstwa? (…) Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg co jeszcze wie wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością”.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że to „poczucie buntu” wobec polskości u Donalda Tuska nie tylko nie minęło, ale przez te wszystkie lata obrosło we frustrację. Podczas, gdy ponad 100 tysięcy Polaków (według niektórych szacunków nawet i 200 tys.) przemaszerowało przez Warszawę z biało-czerwonymi flagami, podczas gdy morze ludzi przybyło uczestniczyło w uroczystej zmianie wart na pl. Piłsudskiego, podczas gdy w każdym mieście składano hołd bohaterom polskiej niepodległości, Donald Tusk ukrył się za chorobą. Na Instagram wrzucił jednak rodzinne zdjęcie z wnukiem, na którym nie wygląda na niedomagającego. **Jedyne na co zdobył się w kontekście Narodowego Święta Niepodległości, to banalny wpis na Twitterze:
Polska silna, dobrze uzbrojona i zjednoczona wokół sprawy suwerenności i bezpieczeństwa to nasze wspólne narodowe zadanie. Żyjemy w czasach i w miejscu, gdzie NIEPODLEGŁOŚĆ nie jest nikomu dana za darmo i na zawsze. Pamiętajmy o tym nie tylko w dniu jej święta.
Próżno w tym szukać prawdy, autentycznej troski i realnej chęci do budowania wspólnoty czy suwerenności, gdy patrzy się na determinację, z jaką koalicja 13 grudnia niszczy struktury państwa, ignoruje konstytucję, demoluje ład prawny i stosuje siłowe rozwiązania. „Polska zjednoczona wokół sprawy suwerenności i bezpieczeństwa to nasza wspólne narodowe zadanie”? Z pewnością. Naród w dużej część zamanifestował tę jedność właśnie wczoraj. Także prezydent Duda i politycy opozycji. Szkoda tylko, że sam premier nie traktuje poważnie swoich własnych słów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/712762-donald-tusk-znowu-uciekl-przed-narodowym-swietowaniem