„Tusk i Sikorski byli przekonani, że obrażanie Donalda Trumpa jest powodem do dumy” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Paweł Jabłoński. Polityk PiS nie ma wątpliwości, że nowy prezydent USA nie będzie darzył sympatią polityków, którzy wcześniej brutalnie go obrażali. „Chcieli się także wpisać w panującą na europejskiej lewicy modę – kto bardziej obrazi Trumpa, ten będzie bliżej tego nurtu. Teraz to oni będą spychani na boczny tor” - dodaje były wiceminister spraw zagranicznych.
wPolityce.pl: Donald Tusk i Radosław Sikorski wypierają się swoich negatywnych wypowiedzi na temat Donalda Trumpa. Czy to rzeczywiście pójdzie w niepamięć?
Paweł Jabłoński, poseł PiS: Popełnili coś więcej niż zbrodnię, popełnili fatalny błąd. To nie były pojedyncze wypowiedzi. Od wielu lat źle wyrażali się o Donaldzie Trumpie. To jest kompletnie bez sensu, bo każdy rozsądny polityk powinien zakładać, że ktoś kto może zostać wybrany na prezydenta USA, czyli największego naszego sojusznika, nie będzie takich słów traktował przychylnie i ze zrozumieniem. Teraz chcą udawać, że to nigdy się nie wydarzyło. Niestety to się wydarzyło i teraz będzie szkodzić relacjom polsko-amerykańskim. Jeśli Polską rządzą ludzie, którzy w wulgarny sposób wypowiadali się o Donaldzie Trumpie i obrażali go, to trudno oczekiwać, aby teraz mieli z nim dobre relacje. Ten niewyparzony język Tuska i Sikorskiego niestety stawia Polskę w złej sytuacji.
Politycy obozu władzy używają teraz narracji tłumaczącej Tuska, Sikorskiego i innych. Twierdzą, że taka jest polityka i w grę wchodziły emocje. Myśli pan, że Amerykanie w to uwierzą?
Amerykanie są świetnie zorientowani w sytuacji w Polsce. Wypowiedzi prominentnych polityków obozu rządzącego miały zresztą charakter publiczny i były wygłaszane w różnego rodzaju mediach. Tusk i Sikorski wcześniej ich nie ukrywali, wręcz się nimi chwali. Byli przekonani, że obrażanie Donalda Trumpa jest powodem do dumy. Uważali, że tego oczekuje radykalna lewicowo-liberalna część ich elektoratu. Chcieli się także wpisać w panującą na europejskiej lewicy modę – kto bardziej obrazi Trumpa, ten będzie bliżej tego nurtu. Teraz to oni będą spychani na boczny tor.
Donald Trump też ich odstawi na boczny tor?
Donald Trump wygrał wybory z ogromną przewagą i nikt się nie spodziewał, że będzie ona tak duża. Trudno oczekiwać od niego by w tej stacji okazywał szacunek wobec ludzi, którzy nie tak dawno w brutalny sposób go obrażali. Oczekiwać, że potraktuje ich jak partnerów do dialogu.
Administrację nowego prezydenta USA będą tworzyć Republikanie. Przyszły wiceprezydent J.D. Vance określił działania rządu Tuska w Polsce, jako „prawdziwy atak na demokrację”. Równie ostro wypowiedział się senator Lindsey Graham, który stwierdził, że „nie obchodzi go”, co Tusk myśli. Co w tejsytuacji zrobi Tusk i Sikorski?
Tusk i Sikorski zrobili coś, co absolutnie nie powinno mieć miejsca. Postawili całą polską politykę na jedną kartę, na przegraną Kamalę Harris i zerwali kontakty z Republikanami. Teraz próbują udawać, że jest inaczej. Zachowują się jak ludzie niepoważni, bo tych kontaktów z Republikanami zwyczajnie nie mają.
W czasie kampanii wyborczej Tusk mówił niespełna rok temu o tym, że Donald Trump został zwerbowany przez rosyjskie służby. To poważne oskarżenia, które powinny zostać wyjaśnione. Wczoraj szef komisji spraw zagranicznych Paweł Kowal zablokował dyskusję na ten temat.
To pokazuje, jaką rolę pełni dziś sejmowa komisji spraw zagranicznych pod kierownictwem posła Pawła Kowala. Ma być jedynie listkiem figowym dla rządu Tuska. Nie podejmuje tematów trudnych i istotnych dla polskiej dyplomacji. Jako posłowie PiS domagaliśmy się dyskusji na temat słów Donalda Tuska, który zaledwie przed rokiem sformułował zarzut agenturalności Donalda Trumpa. Uważamy, że skoro premier polskiego rządu wypowiada tak poważne zarzuty pod adresem prezydenta USA, to powinien przedstawić jakieś dowody, albo powinien się z tych słów wycofać i za nie przeprosić. Tu nie ma żadnej trzeciej możliwości. Niestety politycy obozu rządzącego uciekają od tej dyskusji, my jednak będziemy dalej domagać się jasnego stanowiska, bo ta sprawa musi być wyjaśniona.
Nie lepiej brzmiał wpisy Bogdana Klicha, którego Radosław Sikorski chce wysłać do Waszyngtonu. Czy szef MSZ pójdzie teraz po rozum do głowy?
Ciągle mamy nadzieję, że do MSZ zawita jakieś otrzeźwienie i minister wycofa się z tej fatalnej kandydatury Bogdana Klicha na funkcję ambasadora RP w Waszyngtonie, a właściwie kierownika placówki dyplomatycznej. To jest fatalny kandydat, jeśli Bogdan Klich tam pojedzie, to ma ogromne szanse zostać najgorszym kierownikiem placówki dyplomatycznej w historii.
Jak będzie traktowany przez administrację nowego prezydenta USA?
Będzie ignorowany w sposób dyplomatyczny i uprzejmy. To przecież człowiek, który nie potrafi opanować emocji. Zupełnie bez jakiegokolwiek celu obrażał Donalda Trumpa pisząc, że jest niezrównoważony. Przypomnijmy, że on jest także lekarzem psychiatrą, więc cała ta sprawa ma także wymiar etyczno-zawodowy. Jako lekarz psychiatra nigdy nie powinien, nawet publicystycznie, zarzucać komuś niezrównoważenia psychicznego. O wiele gorsze są jednak skutki jego wypowiedzi dla polskiej polityki zagranicznej. W najlepszym razie Klich będzie w USA zwyczajnie ignorowany.
Czy nie wydaje się panu, że ta aura lekceważenia coraz mocniej zaczyna otaczać premiera Donalda Tuska?
Donald Tusk jest dziś na marginesie europejskiej polityki. Udaje jednak, że jest inaczej i opowiada jak bardzo jest ważny, bo nikt go nie ogra w Europie. Widać wyraźnie, że na ważne spotkania nie jest zapraszany, tak jak na to w Berlinie. Na innych zaś jest odstawiany na boczny tor. Symbolem jest to jak został potraktowany na szczycie Rady Europejskiej w Budapeszcie. Mamy też wręcz kabaretową sytuację dotyczącą jego rzekomego telefonu do Donalda Trumpa. Wpierw wiceminister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski ogłasza, że Tusk dzwonił do Trumpa. Później się okazuje, że nie dzwonił, a właściwie się nie dodzwonił. Poważne państwo na takie rzeczy nie może sobie pozwalać, bo to jest zwyczajnie wstyd, kiedy Donald Tusk tak się zachowuje.
W Niemczech upada rząd. Jako jedną z przyczyn niektórzy komentatorzy wskazują wynik wyborów w USA.
Na upadek niemieckiego rządu złożyło się wiele czynników. Na pewno wybory w USA nie są bez wpływu na sytuację w Berlinie. Niemiecki rząd był od początku oceniany negatywnie i miał bardzo niskie poparcie społeczne oraz poważne problemy wewnętrzne. Był to rząd, który źle zachowywał się wobec wojny rozpętanej przez Rosję. Starał się zbudować grunt pod nowy reset z Rosją. Trzeba mieć świadomość, że większość sił politycznych w Niemczech chce powrotu do tego resetu i wznowienia relacji z Moskwą. Przed polskim rządem stoi teraz ogromne zadanie, aby temu przeciwdziałać.
Dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/712415-jablonski-tusk-jest-na-marginesie-europejskiej-polityki