Premier Donald Tusk to człowiek wielu talentów, a podczas dzisiejszej konferencji prasowej nie tylko zabawiał się w psychologa, ale również zaserwował dziennikarzom i widzom prawdziwy popis akrobatyczny. Po pytaniu jednej z dziennikarek o słowa na temat Donalda Trumpa „zwerbowanego przez rosyjskie służby 30 lat temu”, zakręcił, zachachmęcił, zaczął mówić o Mariuszu Błaszczaku, po czym stwierdził, że „nigdy nie zgłaszał sugestii”, jakoby prezydent-elekt Stanów Zjednoczonych miał wręcz agenturalne związki z Kremlem.
Chyba mało kto chciałby być dziś w skórze Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, Anne Applebaum czy Bogdana Klicha, o pokaźnym gronie amerykańskich celebrytów już nie wspominając. Mimo to premier Donald Tusk ma niewątpliwy talent do… akrobatyki. A na pewno tej słownej.
Trump i jego zależność od rosyjskich służb dzisiaj już nie podlega dyskusji. To nie jest moje przypuszczenie, to jest efekt dochodzenia amerykańskich służb. Nie wykluczają amerykańskie służby, że Trump został wręcz zwerbowany przez rosyjskie służby 30 lat temu
— mówił na spotkaniu w Bytomiu w pierwszej połowie 2023 r.
Te słowa chętnie przypominają premierowi internauci.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kompromitacja Tuska! Zasugerował niemal wprost, że Trump jest rosyjskich agentem. „To jest efekt dochodzenia amerykańskich służb”
Tusk - premier, psycholog amator i akrobata w jednym?
Mało tego, pytają o nie również dziennikarze. Przedstawicielka redakcji „Tygodnika Solidarność” chciała wiedzieć, jak po tego rodzaju wypowiedziach zarówno własnych, jak i ministra Sikorskiego czy senatora Klicha, wyobraża sobie współpracę z USA.
Premier Donald Tusk po tym pytaniu najpierw zaczął bawić się w psychologa:
Nie będziemy czarowali świata, wszystko jest mniej więcej jasne. Jeśli chodzi o prezydenta Trumpa, to mamy w pamięci jego kadencję. Ja byłem nie tylko obserwatorem, ale także uczestnikiem spotkań, które dotyczyły także relacji z Rosją. Prezydent Trump ma jedną cechę, która ułatwia zrozumienie jego intencji, poglądów czy emocji. Jest człowiekiem otwartym, mówiącym chyba to, co myśli.
Później dodał:
W związku z tym innego typu podejście do Putina, Rosji i sytuacji w Ukrainie, inne u prezydenta Trumpa, inne u prezydenta Bidena, było wręcz oczywiste. Nie odkrywałem, nomen omen, Ameryki, mówiąc, że prezydent Trump wydaje się w tej skali bardziej prorosyjski niż prezydent Biden. I być może to będzie miało swoje poważne konsekwencje.
Ale, tak jak powiedziałem, prezydent Trump (…) potrafi zaskakiwać swoimi decyzjami czy manewrami. Poczekajmy więc przede wszystkim na dokonanie się tego procesu wyborczego i pierwsze decyzje
— stwierdził zachowawczo, wciąż jednak nie odpowiadając na to konkretne pytanie.
Atak na Błaszczaka
Później zajął się PiS-em, a zwłaszcza byłym szefem MON, Mariuszem Błaszczakiem.
Ja nie bardzo też rozumiem, wiecie, tę ekscytację po stronie niektórych polityków opozycji. Taką ekscytację i taką niedojrzałość, która każe niektórym politykom, zdaje się, minister Błaszczak popisał się najbardziej efektowną wypowiedzią, taką bardzo niesuwerenną, która sugeruje, że wydarzenia w innych krajach miałyby wpływać na to, kto rządzi w Polsce
— stwierdził.
Nie chcę używać zbyt mocnych i ciężkich słow. Ale o tym, kto rządzi w Polsce, decydują polscy wyborcy. O tym, kto rządzi w USA, decydują amerykańscy wyborcy. My będziemy szanowali bez żadnego problemu i respektowali demokratyczny werdykt w USA. Sympatie i antypatie nie mają tutaj nic do rzeczy. I oczekujemy tego samego, szczególnie od polskich polityków, aby uznawali, że wszystkie państwa, nawet najpotężniejsze, będą szanowały bezdyskusyjnie werdykt polskich wyborców. (…)
— dodał.
Myślę, że następnym razem politycy PiS-u ugryzą się w język, zanim będą takie bzdury opowiadali. Szczerze powiedziawszy, jak usłyszałem, co pan Błaszczak opowiada, to pomyślałem: warto było wygrać w Polsce wybory choćby po to, żeby tego typu ludzie nie odpowiadali np. za bezpieczeństwo militarne Polski, bo to było żenujące i bardzo zawstydzające w wykonaniu byłego ministra obrony narodowej, opowiadanie takich bzdur. W ich interesie jest, żeby przynajmniej umieli zamilknąć, gdy nie mają nic innego do powiedzenia
— podkreślił premier.
Przepraszam, ale moje pytanie nie dotyczyło wypowiedzi b. ministra Błaszczaka, ale pana wypowiedzi o tym, że Donald Trump może mieć związki wręcz agenturalne z Moskwą
— zareagowała dziennikarka.
Nie, tego typu sugestii nigdy nie zgłaszałem. natomiast wszystkie wypowiedzi, które miałyby sugerować, że w Polsce może rządzić ktoś, kto się podoba prezydentowi tego czy innego kraju, de facto dyskwalifikują autorów takich wypowiedzi. Mam swoje poglądy, swoje emocje i będę się tu kierował interesami Polski. Korzystając z mojego i doświadczenia, i dobrych relacji z większością przywódców europejskich i światowych, myślę, że będę skutecznie dbał o polskie interesy
— przekonywał premier.
Szydło: Dla Tuska kłamstwo to naturalny odruch
Wypowiedzi Tuska: z 2023 r. i z dzisiejszej konferencji, skomentowali na platformie X politycy opozycji.
Tusk wiele razy był łapany na bezczelnych kłamstwach, lecz jego wypieranie się wypowiedzi o „Trumpie zwerbowanym przez Rosjan” to nowy poziom tuskowych kłamstw. On przecież dobrze wie, że nagranie tej wypowiedzi jest na jego własnym kanale na YouTube. A mimo to dziś bez zawahania kłamał na konferencji. Dla Tuska kłamstwo to naturalny odruch
— napisała Beata Szydło, europoseł PiS i była premier.
Dziennikarka docisnęła dziś Tuska by odniósł się do swoich słów o rzekomej rosyjskiej agenturalności Trumpa, a ten jak gdyby nic skłamał, że nigdy takich słów nie wygłaszał. Obmierzły typ. Sami zobaczcie
— skomentował poseł PiS Sebastian Kaleta.
Co można dodać? Że „złotych rad” kierowanych dziś do polityków PiS Donald Tusk nie stosował do siebie i własnej partii, kiedy sam był w opozycji. Kiedy rozpoczęła się wojna hybrydowa na granicy polsko-białoruskiej, ówczesna opozycja nie miała nic mądrego do powiedzenia, a jednak nie milczała. Kiedy Rosja dokonała pełnoskalowego ataku na Ukrainę, a Polska od początku udzielała gigantycznego wsparcia (zarówno na poziomie rządowym, jak i ze strony polskich obywateli), ówczesna opozycja również nie milczała, a mało tego, wykrzykiwała rzeczy raczej niemądre. To wtedy generał Pytel grzmiał z okładki „GW”, że „Rosja już tu jest”, a politycy ówczesnej opozycji podgrzewali tę narrację.
Co więcej, premier Donald Tusk pokazał, że również nie ma nic mądrego do powiedzenia, chociażby na temat byłego szefa MON, bo tak się składa, że najnowocześniejsza, zachodnia broń, którą dziś chwali się obecny rząd, to niegdysiejsze „histeryczne zakupy Błaszczaka”. Warto to docenić, gdyż obecne kierownictwo resortu obrony, a przynajmniej część tego kierownictwa, bardziej zajęte jest ściganiem Macierewicza niż modernizacją armii.
Szef rządu nieco minął się z prawdą również, twierdząc, że „warto było wygrać wybory”. Przypomnijmy, że liczbowo wygrało je Prawo i Sprawiedliwość, Donald Tusk stworzył rząd jedynie dlatego, że udało mu się „dogadać” z pozostałymi ugrupowaniami będącymi dotychczas w opozycji. Nie wszyscy, którzy nie chcieli PiS-u u władzy, chcieli Tuska u władzy i premier powinien być dość ostrożny, przypisując sobie „wygraną” w wyborach.
Ostatnia kwestia - od kiedy to premier Donald Tusk jest tak gorącym zwolennikiem suwerenności Polski i kiedy zrozumiał, że o tym, kto rządzi demokratycznym krajem decydują wyborcy? Co na to jego europosłowie, którzy w latach 2015-2023 zarzucali PE i instytucje unijne tonami rezolucji i niczym świadkowie Jehowy pytający: „Czy ma pan/pani chwilę, aby porozmawiać o Jezusie?”, pytali: „Czy ma pan/pani chwilę porozmawiać o demokracji/praworządności w Polsce i tym, jak niszczy ją rząd, który nam nie odpowiada?”. Co na to wszyscy zwolennicy obecnego rządu, którzy przez ostatnie osiem lat wpatrywali się z nadzieją we Fransa Timmermansa, którzy cieszyli się, gdy zagraniczni przywódcy, np. Emmanuel Macron (który jednak wówczas dopiero ubiegał się o urząd prezydenta) powiedzieli coś złego na temat rządu PiS? Którzy ze szczytu NATO w Warszawie w 2016 r. zapamiętali jedynie to, że ówczesny prezydent USA Barack Obama wspomniał o praworządności? Co na to przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, która po wyborach we Włoszech otwarcie groziła Giorgii Meloni, zanim polityk zdążyła jeszcze zostać szefem rządu? Czy daremny był wysiłek „Barta” Staszewskiego, który zaalarmował demokratyczny świat w sprawie „stref wolnych od LGBT”?
Jedno premierowi Tuskowi trzeba przyznać: jest doskonałym akrobatą (przynajmniej słownym), bo z całą pewnością na jego „fikołki” ktoś się nabierze. A że będzie to ktoś, kto liczył na wygraną Kamali Harris w zasadzie niczego nie wiedząc czy to o niej samej, czy jej dokonaniach, lecz jedynie dlatego, że Kamala Harris nie jest Donaldem Trumpem? Oj tam, oj tam…
jj/Kancelaria Premiera, X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/712275-dziennikarka-pyta-tuska-o-jego-slowa-nttrumpaalez-fikolki