Fizjoterapeuci i rehabilitanci oraz ich pacjenci protestowali dziś przed Sejmem przeciwko regulacjom, które minister zdrowia Izabela Leszczyna i NFZ chcą wprowadzić od nowego roku. Oznaczają one m.in. wykluczenie nawet 80 proc. poważnie chorych pacjentów z fizjoterapii domowej. „Dochodzi do sytuacji, w której placówki odmawiają już zapisów na styczeń przyszłego roku, ponieważ panuje ogromny chaos” - powiedziała reporterowi Telewizji wPolsce24 Monika Dębińska, członek zarządu Ogólnopolskiego Porozumienia Pracodawców Rehabilitacji.
Z początkiem nowego roku pacjentów i fizjoterapeutów czeka dramat. 1 stycznia mają wejść w życie nowe przepisy ustawy o rehabilitacji wraz z rozporządzeniem oraz zarządzeniem dyrektora NFZ dotyczącym świadczeń rehabilitacji leczniczej. Przepisy, które min. Leszczyna chce wprowadzić, w znaczący sposób ograniczają dostęp do domowej fizjoterapii tym, którzy już z niej korzystają. Jak mówili dziś protestujący na 2700 podmiotów, które świadczą obecnie usługi z zakresu rehabilitacji domowej, ma pozostać zaledwie 408.
Dochodzi do sytuacji, w której placówki odmawiają już zapisów na styczeń przyszłego roku, ponieważ panuje ogromny chaos. Od stycznia czeka nas poważne ograniczenie. Placówki mają prowadzić rehabilitację domową zaledwie w 20 proc. dotychczasowego czasu pracy w ambulatoriach. Od lipca 2025 r. mają zostać całkowicie pozbawione możliwości wykonywania tych świadczeń
— mówiła reporterowi Telewizji wPolsce24 Monika Dębińska, członek zarządu Ogólnopolskiego Porozumienia Pracodawców Rehabilitacji. Dodaje jednocześnie, że teraz „NFZ kontraktuje białe plamy”, ale nie wiadomo, jakie białe plamy w fizjoterapii pojawią się w przyszłym roku, kiedy zostanie usuniętych 2300 podmiotów.
Protestujący przynieśli przed Sejm wiele transparentów. „Panie premierze: nie będzie jazdy na rowerze. Złamie pan nogę to nie pomogę”, „Stop paraliżowi rehabilitacji domowej”, „Leszczyna pacjentów wykańczać zaczyna” - brzmiały hasła.
Rehabilitacja domowa osób z niepełnosprawnościami jest często jedyną możliwością przeciwdziałania powikłaniom i pogarszaniu się stanu pacjenta. Kogo najbardziej dotkną zapowiadane zmiany?
To przede wszystkim pacjenci po operacjach, niepełnosprawni i z chorobami postępującymi. Przykładowo chodzi o chorobę Parkinsona, miopatie (choroby mięśni), chorobę Alzheimera czy stwardnienie rozsiane
— oświadczyła Monika Dębińska. W większości przypadków te osoby nie mają możliwości dotarcia do ambulatoriów i czekania w kolejce na swój zabieg.
Arogancja władzy
W poniedziałek min. Leszczyna zorganizowała okrągły stół i spotkała się z przedstawicielami środowisk fizjoterapeutów i rehabilitantów. Rozmowy nie przyniosły żadnego efektu.
Wyniki rozmów z ministerstwem zdrowia były niezadowalające dla nikogo. NFZ i resort pozostali na swoich stanowiskach i nie chcieli nas słuchać. Nie przyjęli żadnych naszych argumentów
— powiedział Telewizji wPolsce24 Grzegorz Wietek, przewodniczący z Ogólnopolskiego Porozumienia Pracodawców Rehabilitacji.
W ocenie Wietka rozmowy miały charakter arogancki.
Arogancki był przede wszystkim prezes NFZ Filip Nowak, który robił prywatne wycieczki pod moim adresem. Starał się wypominać, że zatrudniamy dużo fizjoterapeutów i zarabiamy na tym pieniądze. Krótko mówiąc, były to argumenty dość płytkie
— relacjonował Wietek.
Czy min. Leszczyna chce na nowo ukształtować rynek fizjoterapii w Polsce? Gołym okiem widać, że zapowiadane regulacje doprowadzą do wycięcia małych podmiotów.
W tym momencie jeden ze świadczeniodawców posiada ok. 95 umów na 408. Jeśli każdy kolejny konkurs wygra jeden świadczeniodawca, to małe podmioty nie mają żadnych szans
— powiedziała Monika Dębińska, członek zarządu Ogólnopolskiego Porozumienia Pracodawców Rehabilitacji.
W tej sytuacji według szacunków OPPR pracę może stracić nawet 20 tys. fizjoterapeutów.
koal/wPolsce24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/712207-protest-fizjoterapeutow-przed-sejmem-nie-chcieli-sluchac