Tego starcia miało nie być. Z pewnością miało nie być także tej wygranej. Donalda Trumpa próbowano wyeliminować na wiele sposobów, sięgając po najbardziej radykalne środki. Stawił czoła najbardziej obrzydliwym zarzutom, przeszedł przez medialne i sądowe piekło oskarżeń, a w końcu cudem uniknął zamachu na jego życie. Wygrał prezydenckie starcie z Kamalą Harris, za którą stał cały medialny mainstream i siły międzynarodowe, także europejskie. O czym świadczy wygrana Trumpa? Lewicowy walec nie zdołał zmiażdżyć konserwatyzmu. Nawet zniszczona przez rewolucję kulturową Ameryka, chce wrócić do świata wartości i ładu. To ogromnie ważny sygnał dla Polski. W sytuacjach kryzysowych, konieczna jest konserwatywna jednoznaczność i odważna obrona jasno postawionych wartości.
Wydawałoby się, że amerykańska opinia publiczna jest wyjątkowo silnie zdominowana lewicowym przekazem i nie ma szans, by przebić się przez dominujący pseudowolnościowy bełkot. Potężne wsparcie medialne i PR-owy kordon, którymi dysponowali Demokraci miały dać im absolutne zwycięstwo. Jeszcze bardziej miała tę szansę umocnić kandydatura Harris, bo przecież narracja o postawieniu na kobietę jest dla politycznych PR-owców materią wyjątkowo wdzięczną. Zwłaszcza w środowiskach tak bezrefleksyjnie feministycznych, jak amerykańskie. Poparcie celebrytów mających wpływ na miliony ludzi dawało niemal gwarancję wygranej.
Donald Trump był konsekwentnie przedstawiany jako mizogin, przestępca i rusofil. Zarzucano mu absolutnie wszystko, co tylko może oburzyć amerykańską opinię publiczną. Obrzydzano go, zohydzano, niszczono. A Trump robił swoje. Powtarzał, że chce uczynić Amerykę znowu wielką. Nie szukał środka, nie łasił się do niezdecydowanej lewicy, nie uwodził centrum. Stawiał radykalnie na konserwatywne wartości, potępiał aborcję, nazywał rzeczy po imieniu. W niemal każdym wystąpieniu odwoływał się do Pana Boga i powtarzał, że to jemu zawdzięcza ocalenie. I właśnie takiego Trumpa Amerykanie wybrali na 47. prezydenta USA.
To niezwykle ważny sygnał dla Polski! Skoro społeczeństwo amerykańskie, tak bardzo zmiażdżone przez rewolucję kulturową, tak dotkliwie wyprane z wartości, pogrążone w nihilizmie, zmagające się z powszechną dysfunkcją poznawczą i ogromnymi problemami tożsamości, jest w stanie pokonać siłę mainstreamowego przekazu, to znak że moc konserwatyzmu jest naprawdę potężna. W tej magmie zniszczenia, ludzie jednak szukają ładu, jasnego systemu wartości, wskazania właściwych granic, poczucia bezpieczeństwa. I właśnie ten kierunek wskazuje Donald Trump. Polacy są w nieco innym miejscu niż Amerykanie. Neomarksistowski mainstream nie zdołał jeszcze tak dalece zniszczyć konserwatywnej siły w Polsce, choć za rządów Donalda Tuska lewicowy walec zdołał w błyskawicznym tempie zniszczyć już wiele. Nie bez przyczyny całe jego środowisko stawiało na Harris. Wygrana Trumpa nie jest w interesie Berlina. Niemcy ustawiali już własny porządek w Europie, odsuwając na dalszy plan sojusz z USA. Wtórował im w tym Donald Tusk, który kilka dni temu złożył kolejny niemiecki hołd, pisząc że „era geopolitycznego outsourcingu dobiegła końca”. Dziś będzie musiał zmierzyć się z wygraną Trumpa, podobnie jak Radosław Sikorski, którego żona aspirująca do roli Pierwszej Damy RP, porównała Trumpa do Hitlera, Stalina i Mussoliniego. Zawód przegraną Harris jest więc w środowisku Donalda Tuska ogromny. Być może również dlatego, że muszą zrewidować przyjęty kurs. Polska prawica powinna z tego wyciągnąć własne wnioski. Takie same płyną zresztą z przegranych przez nią wyborów. Mizdrzenie się do mitycznego „centrum”, nowych głosów nie przysporzy, a może skutecznie rozczarować dotychczasowych wyborców. W sytuacjach kryzysowych, konieczna jest konserwatywna jednoznaczność i odważna obrona jasno postawionych wartości.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/712180-wnioski-po-wygranej-trumpa-potrzeba-swiata-wartosci-i-ladu