Mówienie nieprawdy można podzielić na trzy kategorie: kłamstwa, mega-kłamstwa i wypowiedzi Donalda Tuska. Całkowite odwracanie pojęć stało się metodą polityczną obecnego premiera. Widzą to wszyscy, także jego zwolennicy. Ale i tak będą to popierali.
Wystąpienie generała Stróżyka dotyczące rzekomych wpływów rosyjskich było spektaklem łączącym kłamstwa i absurdy. Kłamstwa bezczelne, a absurdy kompletne. Przypisano np. rządowi PiS umowę z firmą, którą podpisał minister z Platformy. Oskarżono prezydenta o brak pomocy, po czym szybko się okazało, że to komisja nie wiedziała, czego chce od urzędników Andrzeja Dudy. Wreszcie weźmy taki przykład, czyli stanowcze twierdzenie Stróżykowej komisji, że:
Polski rząd nie podjął żadnych działań mających na celu przygotowanie Polski do wyzwań, jakie się mogły wiązać z agresją Rosji na Ukrainę.
Zwróćcie Państwo uwagę na słowo „żadnych”. Dosłownie „żadnych”? To było zaledwie dwa i pół roku temu. Wszyscy pamiętamy tamte dni. Można byłoby ówczesnemu rządowi postawić szereg zarzutów – że za mało przygotował, że coś zbyt późno zrobił, że czegoś nie przewidział itp. itd. Ale nie! Żadnych, literalnie żadnych działań.
Głupie sformułowanie? Fuszerka? Ależ skąd. To bezczelne, w stylu Donalda Tuska, „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi”. Cała ta konferencja, łącznie z oskarżeniami o umowę, którą podpisał minister Bogdan Klich była w tym właśnie typowym stylu. Tak nakłamać, aby całkowicie odwrócić uwagę od rzeczy niewygodnych dla obecnej władzy. Przede wszystkim dziury Tuska i ogólnej zapaści gospodarki.
Wszyscy, w tym także jego przeciwnicy, przywykli do tego, że Tusk kłamie, no i że trzeba z tym żyć. 100 konkretów na 100 dni? To była przenośnia, a poza tym Duda zawetuje. 800 plus? Kiedyś złe, a teraz – jak Tusk sam twierdzi – jego dzieło. Imigranci? Niedawno biedni ludzie, teraz bandyci. Żołnierze na granicy i Straż Graniczna? Wtedy przestępcy, teraz bohaterscy obrońcy naszego bezpieczeństwa. Przedtem jeden z ważniejszych na skalę całej Europy promotor resetu z Rosją. Teraz czołowy rusofob. A ci, którzy byli oskarżani o zoologiczną rusofobię dzisiaj mają być agentami Moskwy.
Rusofobi z Klubu Wałdajskiego
Miotane są oskarżenia, które nie mają żadnego związku z faktami ani logiką. Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz otwarcie twierdzą, że katastrofa w Smoleńsku to wynik celowego działania Władimira Putina. Zamach, krótko mówiąc. A jednocześnie mają być agentami Kremla. Bardzo logiczne, prawda? Oskarżają ich o to ludzie, którzy pili wódkę z funkcjonariuszami FSB, byli koryfeuszami resetu, albo jeździli miziać się z Putinem na Klubach Wałdajskich. Przy okazji ci sami ludzie, od lutego 2024 r., twierdzą, że Putin jest zdolnego do największych zbrodni i przy okazji kłamstw. Ale widzą jeden wyjątek: Smoleńsk. Tutaj Putin to ten dobry i przy okazji prawdopdomówny.
Wiadomo, że to stara metoda kieszonkowców wrzeszczących „Uwaga, złodziej!”, aby odwrócić od siebie uwagę. Ale tym razem wszyscy to widzą. Tusk wczoraj bronił imigrantów, dzisiaj chce zawieszać azyl. Co mówi jego medialny fanklub? No cóż, odbiera tym sposobem tlen populistom. Cel uświęca środki. Zasady mają krępować przeciwników, swój może kłamać do woli. Byle wygrywał. Zresztą tu nie chodzi o Putina. Niechęć do niego to ulotne uczucie, nie to co nienawiść do Kaczyńskiego. Putin to tylko kij na Kaczora. Za niedługo, gdy zmieni się kurs w Brukseli i Berlinie, Kaczyński znów będzie oskarżany o to, że jest niebezpiecznym rusofobem.
I tylko Polski żal.
To jest właśnie przedsmak kampanii prezydenckiej. Już czuć, jak obrzydliwie smakuje. A będzie tylko gorzej. Przecież ten rząd nie ma niczego, czym mógłby się pochwalić. Kandydat liberałów może znów obiecywać 100 konkretów na 100 dni, ale to raczej już nie chwyci. Co może zrobić? Po prostu ogłosić, że owszem nie ma nic pozytywnego do zaoferowania, ale prawicowy konkurent to postać szczególnie zła. Z jednej strony bardzo głupia, a z drugiej perfidnie niebezpieczna. Wprawdzie jest w tym logiczna sprzeczność, ale przecież od lat miliony ludzi tego nie zauważają. A jak zauważą, to i tak potrafią sami sobie wytłumaczyć, że to prawda.
Tak więc w arsenale zarządzanym przez Tuska zostały tylko kłamstwa, pomówienia i manipulacja. Nawet dawne liberalne pięknoduchy, które kiedyś użalały się nad tym, że brak w polityce programów wyborczych, tym razem też sobie wytłumaczą, że tak trzeba. Bo jak inaczej odebrać tlen populistom? I tylko Polski żal.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/711668-imperium-klamstwa-atakuje