Katarzyna Kotula, minister ds. równości nazywająca się „ministrą”, w rozmowie z neo-TVP odpowiadała na „niezwykle ważne” pytania dotyczące m.in. związków partnerskich - sprawy, najwyraźniej priorytetowej dla części Koalicji 13 Grudnia. Polityk została także poproszona o wskazanie największego „dziadersa” w polityce.
Nie ma jak misja telewizji publicznej, zwłaszcza, gdy ta znajduje się w stanie likwidacji. Najwyraźniej panie redaktor Renata Grochal i Aleksandra Pawlicka, idealnie rzetelne, apolityczne i krystaliczne jak czysta woda od redaktora Czyża, swoją misją w ramach realizacji misji neo-TVP w likwidacji uczyniły piętnowanie „dziadersów” i walkę z tym zjawiskiem.
Kotula na tropie dziadersów
Z Katarzyną Kotulą, minister ds. równości, Grochal i Pawlicka długo i namiętnie dyskutowały o priorytetach Polski. Jaka inflacja? Jaka dziura budżetowa? Jaka migracja? Jaka zapaść w służbie zdrowia? Tylko związki partnerskie!
A jak związki partnerskie, to byłe dziennikarki „Newsweeka”, wespół z minister ds. równości - powtórzmy raz jeszcze: rów-noś-ci postanowiły najwyraźniej przekazać widzom, że jeśli ktoś nie ma ochoty ginąć za coś, co z grubsza uzyskamy np. zawierając małżeństwo cywilne lub - co gorsza - nie zgadza się na „małżeństwa” jednopłciowe, ten dziaders! Rzetelne i bezstronne jak były naczelny „Newsweeka” dziennikarki poprosiły panią minister o wskazanie największego „dziadersa”.
Na początku lekko zmieszana Kotula postanowiła uporządkować pojęcie.
„Dziaderstwo” nie jest ograniczone wiekiem. Można mieć 20 lat i być „dziadersem”. Marszałek Sawicki wypełnia, niestety znamiona „dziadersa”
— oceniła polityk.
Zaznaczyła przy tym, że „nie ma chemii” między nią a marszałkiem Sawickim.
Bardzo bym chciała, żeby PSL nie układał się z prezydentem Andrzejem Dudą i nie pod niego pisał ustawę o statusie osoby bliskiej ani pod Prawo i Sprawiedliwość. (…) Trzeba być lojalnym wobec koleżanek i kolegów z koalicji
— apelowała przy tym do ludowców.
Tusk feminista i Macierewicza „szpiegostwo”
Kotula pytana była również, czy premier Donald Tusk to feminista.
Ojejku, jakie trudne pytanie! Nie poznałam jeszcze pana premiera tak dobrze. (…) Kiedy przysięgałyśmy jako „ministry”, premier od razu mówił, że można używać tej formy „ministerka”. Także myślę, że uczy się tej formy także od silnych polityczek w Koalicji Obywatelskiej
— czy to te same „silne polityczki”, które miały rzekomo płakać po posiedzeniach rządu?
Padło także pytanie o to, czy „Macierewicz powinien siedzieć”. Kotula, jako uznana ekspertka do spraw bezpieczeństwa, oświadczyła:
Za szpiegostwo zdecydowanie
— może gdyby miała jakiekolwiek inne zainteresowania niż przepychanie ustaw o związkach partnerskich i okładanie nimi po głowach kolegów z koalicji, wiedziałaby, że co jak co, nawet najbardziej antypisowscy ministrowie w koalicji nie używają w odniesieniu do tego, co zarzucają Antoniemu Macierewiczowi określenia „szpiegostwo”, bo, jak by to powiedzieć, tego byłemu szefowi podkomisji smoleńskiej nie udowodnili i Bóg raczy wiedzieć, czy udowodnią. Czy Kotula jest silną „polityczką”, tego nie wiemy, ale chyba dość odważną, skoro bez cienia refleksji wygłasza w mediach publicznych teoretycznie procesowe sformułowania.
Może też wypadałoby uświadomić pani minister, że używanie co dziwniejszych feminatywów takich jak „ministerka” to jeszcze nie feminizm, dlatego słodzenie premierowi nie wyszło najlepiej, ale może przynajmniej „dziadersem” dla Kotuli nie jest.
jj/TVP Info
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/711550-kotula-wylapuje-dziadersow-w-polityce-kogo-wskazala