„Dlaczego Ukrainy nie było przy stole? O czym tam rozmawiano, skoro nie chciano zaprosić premiera Ukrainy, prezydenta Zełenskiego czy ich przedstawicieli? Jakie warianty były tam omawiano, że nie chciano tam Ukrainy?” - mówił prezydent Andrzej Duda na antenie Telewizji Trwam, odnosząc się do niedawnego spotkania w Berlinie, w którym uczestniczyli: kanclerz Niemiec, prezydent Francji, premier Wielkiej Brytanii i przebywający z wizytą w stolicy Niemiec przywódca USA. Zabrakło tam nie tylko Polski, ale i Ukrainy, która była jednym z tematów rozmów.
Pytany o to, kiedy polska armia będzie mogła korzystać z czołgów K2, prezydent wskazał:
W 2022 r., kiedy rozpoczął się cały projekt związany z wielkimi zakupami sprzętu z Korei Południowej w ramach modernizacji naszej armii, wtedy pan minister Mariusz Błaszczak podpisał takie ramowe porozumienie z przedstawicielami Korei Płd. na program zakupu 1000 czołgów K2. Natomiast program przewidywał m.in. polonizację tych czołgów. W tej chwili one są do nas przesyłane w takiej jeszcze wersji koreańskiej. Ta polonizacja zakładana jest przez to, że one po prostu będą produkowane w Polsce. Zakłady, które będą te czołgi montowały, będą tutaj. Tego właśnie ma dotyczyć ta umowa, produkcji czołgu K2, oczywiście przez Hyundai Rotem, wspólnie z Polską, ale na zasadach daleko posuniętej kooperacji. Tego właśnie spodziewamy się w najbliższym czasie. Dni, tygodnie, ale nie w liczbie bardzo mnogiej tygodni.
„O czym rozmawiano, że nie zaproszono Ukrainy?”
Pytany o to, czy prezydent Wołodymyr Zełenski faktycznie prosił o przekazanie tej broni Ukrainie, Andrzej Duda odparł:
Tak, były sytuacje, gdy mówił do mnie, że chciałby, żebyśmy im to przekazali. Ale ja powiedziałem, że po prostu, niestety, nie ma takiej możliwości. To jeszcze było wtedy, kiedy w ogóle spodziewaliśmy się tych dostaw. To, co mogliśmy, to przekazaliśmy dosłownie z rąk polskich żołnierzy, to była jeszcze ta broń, którą mieliśmy z czasów Związku Sowieckiego. To był sprzęt, który nadawał się natychmiastowo do walki. W pełni sprawne, w pełni gotowe do boju.
Jak powinien wyglądać proces pokojowy na Ukrainie?
Tu jest przede wszystkim jeden warunek, o którym ja mówię od samego początku. Jako sąsiad Ukrainy i jako ten, który bazuje też na naszym własnym doświadczeniu historycznym (…) - nie ma takiej możliwości, żeby jakiekolwiek porozumienia dotyczące przyszłości Ukrainy były zawierane bez Ukrainy
— wskazał Duda.
Prezydent odpowiedział na pytanie dotyczące rozmów w Berlinie.
Dlatego jestem bardzo zniesmaczony tą sytuacją. To też jest inna sprawa, oczywiście, to bardzo źle, że nas tam nie było. Ale przede wszystkim, jeśli patrzymy z punktu widzenia pewnych procesów dziejowych, to także dla nas i naszego interesu fundamentalnie ważne jest to, aby ten, kto jest bezpośrednio zainteresowany, był przy stole. Bo nas już kiedyś pominięto. Jeżeli nie będziemy walczyli o to, aby dzisiaj Ukraina była przy stole, to niewykluczone, że takie pomijanie będzie miało miejsce również w przyszłości. A my za wszelką cenę musimy walczyć, żeby takie praktyki już nigdy nie występowały. (…) W związku z powyższym, uważam, najgorszą sprawą było to, że przy tym stole nie było Ukrainy. To jest sytuacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca i ona pozwala również snuć różne wątpliwości co do intencji tego, kto organizował spotkanie
— mówił.
Bo dlaczego Ukrainy nie było przy stole? O czym tam rozmawiano, skoro nie chciano zaprosić premiera Ukrainy, prezydenta Zełenskiego czy ich przedstawicieli? Jakie warianty były tam omawiano, że nie chciano tam Ukrainy? Nie została Polska zaproszona, a to było spotkanie przede wszystkim premierów, bo pamiętajmy, że prezydent francuski ma taką specyficzną rolę, że de facto skupia władze w swoim ręku. Premier Polski, Donald Tusk, nie został zaproszony
— zwrócił uwagę prezydent Duda.
Co by było, gdyby Polska nie pomogła Ukrainie?
Głowa panstwa odpowiedziała na pytanie o pewną marginalizację Polski także ze strony Ukrainy, mimo wielkiej pomocy udzielonej temu krajowi.
To jest polityka, bardzo twarda. Myśmy rzeczywiście bardzo pomogli Ukrainie w tej pierwszej fazie wojny. Kto wie, co by było, gdyby nie nasza pomoc? To my pierwsi byliśmy gotowi wysłać nasze Migi29 na pomoc Ukrainie, o co zresztą Ukraina, w katastrofalnie trudnej sytuacji, błagała. Kiedy Polska zdecydowała się na wysłanie pierwszych 100 czołgów, to właściwie nikt jeszcze Ukrainie militarnie nie pomagał, myśmy byli tymi pierwszymi, którzy przełamali te bariery. W dodatku była to broń, do której natychmiastowego użytkowania ukraińscy żołnierze byli przygotowani
— stwierdził prezydent.
Uważam, że bardzo dobrze, że te decyzje zostały podjęte. Niebezpieczeństwo, które groziło, gdyby nie zostały podjęte, było tak katastrofalne, że aż trudno o tym myśleć. Co by było, gdyby Rosjanie zdobyli Kijów, gdyby zainstalowali na Ukrainie swoje marionetkowe władze, bo te prawdziwe, ukraińskie władze demokratycznie wybrane, zostałyby wzięte do niewoli lub wymordowane przez Rosjan? (…) Wówczas mielibyśmy w istocie rosyjskie siły zbrojne na naszej granicy z Ukrainą. Co by było? Jaki byłby poziom bezpieczeństwa Polski dzisiaj? Dramatyczni. Nie wiadomo, co by zrobili Rosjanie, gdyby udało im się zdobyć Kijów. Gdyby nie zostali zatrzymani. Zostali zatrzymani między innymi – oczywiście głównie dzięki bohaterstwu ukraińskich żołnierzy – ale ci ukraińscy żołnierze dostali od nas wprost gigantyczne wsparcie, w momencie, gdy brakowało im tej infrastruktury militarnej
— dodał.
Trzeba czynić wszystko, aby w tym procesie decyzyjnym uczestniczyć. Z jednej strony starać się utrzymać rozsądnie dobre relacje z Ukrainą. Oczywiście nie brakuje problemów. One są i będą. (…) Jeżeli mówimy o akcesji Ukrainy do UE, to sprawa jej rolnictwa wymaga szczegółowej analizy, szczegółowego omówienia i specjalnej polityki europejskiej w tym zakresie, bo ukraińskie rolnictwo jest w istocie tak potężne, że może zagrozić rolnictwu całej UE w obecnej jej postaci
— podkreśliła głowa państwa.
Widzę na zachodzie Europy wystarczający brak entuzjazmu, żeby można było podchodzić do tego bardzo spokojnie. Uważam więc, że jeśli ktoś ma wspierać Ukrainę w jej dążeniach euroatlantyckich – bo dla mnie to są dwa elementy, z jednej strony przynależność do UE, z drugiej do NATO – to my powinniśmy być w tej awangardzie. Bo to jest w naszym interesie, żeby ta granica pomiędzy groźną, imperialną Rosją a wolnym światem – dzisiaj widać, że nie wiadomo, co musiałoby się stać, żeby Rosja stała się częścią wolnego świata, jest po prostu Rosją, taką samą jak przez wieki, jest groźna, niebezpieczna – ta swoista, żelazna kurtyna oddzielająca nas od tego potwora, który jest łapczywy, który zabija, była jak najdalej od naszej granicy
— zaznaczył Andrzej Duda.
Zachód czy Wschód – gdzie większe zagrożenie?
My powinniśmy przede wszystkim na poziomie europejskim domagać się – myśmy się zresztą od 2015 r. tego domagali. Zanim zostałem prezydentem i zanim przyszedł rząd Zjednoczonej Prawicy, to rząd pani premier Kopacz zgadzał się na system kwotowy, ta polityka została właśnie przez nas zablokowana i miałem bardzo trudne rozmowy na ten temat w 2015-2016 r. z panią kanclerz Angelą Merkel. W końcu większość Europy zgodziła się z tym naszym spojrzeniem i przyznała rację naszej polityce. A to jest przede wszystkim polityka, która mówiła: „chronić granice”. Obowiązkiem państw, które mają na swojej granicy granicę UE, jest ochrona granicy UE
— mówił prezydent.
Pytany, czy wierzy w zmianę premiera Tuska, Andrzej Duda odparł:
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jak to mówią. Bardzo się cieszę, że premier Tusk został ostatnio obrońcą polskiej granicy, szanuje polskich strażników granicznych i polskich żołnierzy, bo jego obóz polityczny jeszcze rok temu w sposób absolutnie haniebny zachowywał się wobec tych ludzi.
A co z zespołem śledczym powołanym przez prokuraturę Bodnara?
Ja bym do tego podchodził bardzo spokojnie. Pewne zasady muszą być przestrzegane, a i tak zostały niedawno wprowadzone przepisy, które w znacznym stopniu chronią prawnie żołnierzy, likwidują różne absurdy, z którymi jeszcze do niedawna mieliśmy do czynienia. Z drugiej strony musi być też poczucie, że nie można na tej granicy robić wszystkiego, co nam się żywnie podoba. Pewne zasady związane z humanitarnym traktowaniem, z postępowaniem żołnierzy i funkcjonariuszy na SG. Także nie odchylajmy się za bardzo, trzeba zachować tę zasadę złotego środka. Wydaje mi się, że póki co, przynajmniej na razie, ta zasada złotego środka jest zachowywana
— powiedział prezydent.
aja/TV Trwam
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/711458-prezydent-duda-nie-dla-rozmow-o-ukrainie-bez-ukrainy