Dobra mina do złej gry? Raczej żenująca próba wytłumaczenia się! Szef MSZ Radosław Sikorski stwierdził, że byłoby lepiej, gdyby Polska była zaproszona na minione spotkanie przywódców w Berlinie. Przekonywał też, że Polska nie jest obecna we wszystkich formatach, a ważniejsze niż rozmowy w stolicy Niemiec, były efekty ostatniej Rady Europejskiej. Naprawdę?!
Spotkanie w Berlinie. Bez Polski
Trzy dni temu w Berlinie spotkali się: prezydent USA Joe Biden, prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer. Omawiali możliwość zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie oraz sytuację na Bliskim Wschodzie. Nieobecność przedstawicieli Polski została przez niektórych zinterpretowana jako fakt, że nasz kraj „wypada z dyplomatycznej gry” w kwestii Ukrainy.
Do spotkania w stolicy Niemiec doszło po tym, gdy nie odbył się planowany na połowę października w Ramstein w Niemczech szczyt dotyczący obrony Ukrainy. Berlińskie spotkanie zorganizował kanclerz Niemiec.
Tak próbuje tłumaczyć sie szef MSZ
Sikorski był pytany w TVN24, czy nieobecność Polski na spotkaniu w Berlinie wynikała z decyzji kanclerza Scholza.
Zapewne tak, przeważnie gospodarze decydują o tym, kogo chcą zaprosić
— powiedział szef MSZ.
Zaznaczył, że np. w zeszłym tygodniu reprezentował Polskę na Szczycie Procesu Berlińskiego, czyli inicjatywy, która wspiera współpracę regionalną Bałkanów Zachodnich. Dodał, że jest też szereg innych spotkań międzynarodowych.
Nie we wszystkich formułach jesteśmy obecni
— stwierdził szef polskiej dyplomacji.
Sikorski przekonywał, że podczas spotkania w Berlinie nie zapadły żadne decyzje ws. Ukrainy.
Z tego, co słyszę i tak Bliski Wschód zdominował decyzje i proszę pamiętać, że to było spotkanie zorganizowane „na chybcika”, w zastępstwie tego spotkania, na którym miał być prezydent Andrzej Duda w Ramstein, więc ja bym nie przykładał do tego aż tak dużej wagi
— mówił szef MSZ.
Stwierdził też, że ważniejsza była Rada Europejska, na której - jak zaznaczył - cała Europa poparła strategię migracyjną Polski.
Myśmy się spodziewali, że UE przyjmie do wiadomości naszą strategię migracyjną, a UE przyjęła ją jako swoją, to jest naprawdę duża rzecz (…). To było znacznie ważniejsze spotkanie niż to, de facto, pożegnanie (prezydenta USA) Joe Bidena z krajami, które tam (w Berlinie) były
— powiedział szef MSZ.
Jednocześnie przyznał, że „lepiej by było, gdyby Polska była zaproszona”. Dodał, że z powodu nieobecności Polski, kanclerza Scholza skrytykowała już niemiecka opozycja.
Mam nadzieję, że to da do myślenia naszym sąsiadom, bo przypomnę, że wtedy, gdy Polska jest obecna, to decyzje są lepsze
— przekonywał Sikorski.
Szef polskiej dyplomacji stara się jak może, by wytłumaczyć się, dlaczego zostali ograni, choć premier Tusk kreował się na rozgrywającego w UE. Bo cóż innego mu pozostało?
olnk/PAP/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710645-sikorski-lepiej-by-bylo-gdyby-polska-byla-zaproszona