Dzięki Michnikowi i żonie Sikorskiego wiemy, ku czemu będą zmierzać kampanie prezydenckie w USA i w Polsce. Będzie to po prostu walka demokracji z faszyzmem.
Adam Michnik, redaktor wódz „Gazety Wyborczej” i Leszek Jażdżewski, naczelny „Liberté” wzięli udział w tzw. Igrzyskach Wolności (18-20 października 2024). W Hali Maszyn EC1 (wielkiej sali konferencyjnej w Łodzi) „rozmawiali o demokracji”. I tę „rozmowę” zrelacjonowała „Gazeta Wyborcza”. Wódz Michnik pochwalił się, iż „zawsze mówił, że reżim PiS-u to ‘putinizm po polsku’. Teraz mogę powiedzieć ostrzej: to jest faszyzm w stylu Mussoliniego. Faszyzm z ludzką twarzą Andrzeja Dudy”.
Ci „faszyści” bez żadnych problemów oddali władzę kumplom Michnika - ciekawe, czy ci kumple oddadzą władzę w 2027 r., bo robią wiele, żeby nie oddać i żeby wybory 15 października 2023 r. były ostatnimi wolnymi. A samemu wodzowi za ich rządów nigdy włos z głowy nie spadł za wygadywanie dowolnych, obraźliwych i wydłubanych spod paznokci u stóp bredni. Kompletną brednią jest na przykład stwierdzenie, że „wszystko, co obecnie robi Donald Tusk jest przywracaniem normalności. Odwrót od fali prowadzącej do systemu totalitarnego”.
Nawet Michnik jest chyba w stanie pojąć, że Tusk nie przywraca, a przewraca normalność. Że dewastuje państwo prawa, konstytucję traktuje jak brudną szmatę, rządzi pałą i uchwałą (z przewagą pały). Że wprowadza wprost wywodzący się od Carla Schmitta decyzjonim, czyli system, w którym znika trójpodział władzy, a władzą jedyną jest ta sprawowana przez rząd, bo tylko on dysponuje środkami przymusu, czyli jedną wielką pałą. Tusk nie odwraca żadnej „fali prowadzącej do systemu totalitarnego”, lecz podnosi falę, która już przyniosła zamordyzm, fizyczne prześladowania, więzienie i cenzurę, czyli bardzo ważne elementy autokracji. Nikt w III RP tak jak Tusk nie zasłużył się dla hodowania w Polsce autokracji. To, że jest kumplem Michnika niczego nie zmienia, robi tylko z wodza z Czerskiej wyjątkowo „użytecznego idiotę”.
To Michnik zachowuje się jak Putin, bo ruski dzierżymorda wszystkich swoich przeciwników nazywa faszystami, w tym całą niepodległościową elitę Ukrainy. I Putin morduje tych „faszystów”, bo jak ich już odpowiednio ustawił, to może eksterminować. Wódz z Czerskiej nie ma nawet odrobiny przyzwoitości, o której tak często peroruje, gdy „faszystami” nazywa politycznych przeciwników w Polsce, skądinąd wzorowo zdających wszelkie testy z demokracji i nagradzanych wyborczymi zwycięstwami. Do Hitlera jeszcze nie doszedł, ale Mussolini też jest „dobry” jako pała, a nawet piła mechaniczna.
Michnik kreuje się na jakiegoś superpolityka i naczelnego wodza, gdy wygaduje piramidalne głupoty w stylu: „Jeśli nie potrafimy zatrzymać marszu PiS-u i Konfederacji, to jako państwo możemy się obudzić z ręką w nocniku. To jest naprawdę niebezpieczne”. Niebezpieczni to są tacy „demokraci” jak Michnik, tym bardziej, gdy mają za sobą te wszystkie współczesne beobachtery. Z pozycji człowieka odklejonego od resztek rozumu Michnik bredzi, że istnieje „elektorat wierzący w to, że wszystko trzeba wywrócić do góry nogami. To droga prowadząca do dyktatury, w której nie można już swobodnie wymieniać myśli”. Że niby chodzi o elektorat PiS. Tylko że rządząc przez ostatnie 10 miesięcy to reżim Tuska i tacy pomagierzy jak Michnik sprawiają, że wolność słowa znika, podobnie jak wolność zgromadzeń (Marsz Niepodległości), a ludzi się tropi nawet za mówienie prawdy o powodzi. Zamordyzm już tu jest. Realizowany rękami reżimu Tuska.
Michnik się nadął i wydalił z siebie myślątko, że o ile „zwycięstwo PiS zaszkodzi tylko Polsce, ale zwycięstwo Trumpa może mieć takie skutki, jak dojście Hitlera do władzy”. Tak, tak, każdy, kto nie dostaje rozwolnienia mózgu w walce z urojonym faszyzmem to jak nie Mussolini, to Hitler. Wcale nie dziwi, że w tym samym tonie, co Michnik bredzi Anne Applebaum, żona Radosława Sikorskiego (18 października 2024 r. w „The Atlantic”) w tekście „Trump mówi jak Hitler, Stalin i Mussolini”.
Gdy Donald Trump opisał swoich przeciwników jako „radykalnie lewicowych bandytów” (coś tu się nie zgadza?), i użył terminu „vermin” (szkodniki, gadzina, plugastwo, ale też robactwo i tę wersję wybrała Applebaum), zaraz z jakiejś dziury wylazł Hitler, a tuż za nim Stalin. Bo przecież, jak wydaliła z siebie żona Sikorskiego, „Adolf Hitler często używał tego rodzaju określeń. Stalin używał podobnego języka mniej więcej w tym samym czasie. Nazywał swoich oponentów „wrogami ludu”, sugerując, że nie byli obywatelami i nie mieli żadnych praw. Przedstawiał ich jako robactwo, zanieczyszczenie, brud”.
Rozgorączkowana Applebaum zdołała jeszcze wydusić z siebie, że Trump „swoich przeciwników - obywateli amerykańskich, z których niektórzy są wybranymi urzędnikami - określa szerzej jako ‘wroga od wewnątrz… chorych ludzi, radykalnych lewicowych szaleńców’”. I oni „powinni być ‘obsługiwani’ w razie potrzeby przez Gwardię Narodową, a jeśli to naprawdę konieczne, przez wojsko”. Wersalu tu nie ma, ale zasadniczo „radykalni lewicowi szaleńcy” niszczą demokrację i wartości, wywracają do góry nogami utrwalone pojęcia i marzą o postępowym zamordyzmie. Także w Polsce, a w Unii Europejskiej to już na całego.
Gdy Trump stwierdził, że nie czytał „Mein Kampf ”, żona Sikorskiego od razu go zdemaskowała, jako tego, którego kampania „zawiera manifest Hitlera, niezależnie od tego, czy faktycznie go przeczytał”. A jak już to Applebaum „ustaliła”, to wnioski były proste: Trump „daje do zrozumienia, że żywi podziw dla dyktatur, ale także demonstruje pogardę dla rządów prawa i przygotowuje swoich zwolenników do zaakceptowania idei, że jego reżim może, podobnie jak jego poprzednicy, łamać prawo bezkarnie”. Jakoś będąc prezydentem niczego nie łamał, ale żona Sikorskiego wie lepiej. Czasem to prowadzi do prawdziwego szajbnięcia, np. wtedy, gdy hasło z kampanii „Trump Miał Rację We Wszystkim” wywiedziono z historycznego hasła „Mussolini Ma Zawsze Rację”. Applebaum musiała się tu podeprzeć Ruth Ben-Ghiat, która na Uniwersytecie Nowojorskim zajmuje się, a właściwie walczy z faszyzmem i autorytarnymi przywódcami.
Dzięki Michnikowi i żonie Sikorskiego wiemy, ku czemu będą zmierzać kampanie prezydenckie w USA i w Polsce. Będzie to po prostu walka demokracji z faszyzmem. I kompletnym drobiazgiem jest to, że w roli demokratów wystąpią oddani sprawie zamordyści.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710508-to-sa-rekordy-podlosci