W ostatnich dniach premier Tusk wręcz rozpętał gorącą debatę nad zawieszaniem prawa do składania wniosków o azyl przez imigrantów, którzy przekraczają granicę Polski z Białorusią. Wyprzedzając, przyjęty przez rząd dosyć ogólnikowy 36-stronicowy dokument pt. „Odzyskać kontrolę. Zapewnić bezpieczeństwo”, który na wyrost, nazwano strategią migracyjną na lata 2025-2030, Tusk dwa dni wcześniej, wyjął z niej jedną kwestię „czasowego i terytorialnego prawa do składania wniosków o azyl”, świadomie wsadzając swoisty „kij w mrowisko”.
W ten sposób Tusk uzyskał efekt bardzo twardego podejścia do nielegalnej imigracji przez jego rząd i tylko o to mu chodziło, w sytuacji rozpoczynającej się prezydenckiej kampanii wyborczej, w której nie należy wykluczać, także jego startu. W mediach osłaniających rząd Tuska toczy się więc dyskusja, czy można czy nie można zawieszać prawo do składania wniosków azylowych, krytykują tą zapowiedź organizacje pozarządowe, minister Duszczyk z MSWiA, zapowiada z nimi rozmowy i to to chodzi, bo ta sprawa tak naprawdę ma charakter marginalny.
Trzeba bowiem pamiętać, że jednocześnie ten rząd, musi intensywnie przygotowywać Polskę do wejścia w życie unijnego paktu migracyjnego, a także jakoś amortyzować negatywne skutki tego, co od już ponad 9 miesięcy robią Niemcy, zawracając do Polski tysiące nielegalnych imigrantów, którzy znaleźli się na terenie ich kraju. Unijny pakt migracyjny w tym jego najważniejsza część, tzw. mechanizm solidarnościowy, czyli administracyjny coroczny rozdział przez KE, kilkudziesięciu tysięcy nielegalnych imigrantów, pomiędzy poszczególne kraje członkowskie, wprawdzie wejdzie w życie dopiero w połowie 2026 roku, ale już w grudniu 2024 roku, każdy kraj UE musi przedstawić Komisji, swoją strategię wdrażania paktu na poziomie krajowym. Tutaj przynajmniej częściowo Tusk będzie musiał odkryć karty w tej sprawie, trzeba będzie w nim zapowiedzieć wprowadzanie różnego rodzaju przygotowań w Polsce, które zapewne nie znajdą poparcia w opinii publicznej. Przed paroma dniami skandal w Polsce wywołała informacja, ujawniona najpierw przez media zagraniczne, że Polska będzie tworzyć aż 49 centrów integracji cudzoziemców (CIC ), których funkcjonowanie ma być przeznaczone aż 432 mln zł, pochodzących ze środków europejskich i jest to właśnie jedno z działań przygotowujących Polskę do wdrożenia unijnego paktu migracyjnego.
Z jednej strony więc rząd Tuska intensywnie przygotowuje się do przyjmowania nielegalnych imigrantów, w tym przede wszystkim tych, pochodzących z corocznej tzw. solidarnej relokacji dokonywanej przez Komisję Europejską, z drugiej „mydli Polakom oczy”, radykalizmem w zawieszaniu prawa do przyjmowania wniosków azylowych. Tak się jednak składa, że tych wniosków jest zaledwie kilka tysięcy rocznie i tak naprawdę ponad 80 proc. z nich pochodzi od Białorusinów uciekających przed reżimem Łukaszenki, Rosjan prześladowanych przez służby Putina i niewielkiej ilości Ukraińców, z terenów objętych działaniami wojennymi, którzy w konsekwencji, nie mają gdzie wracać. Pozostali imigranci, którzy w ten czy inny sposób, przedrą się przez mur na granicy z Białorusią, albo też tereny nie objęte ogrodzeniem, nie są zainteresowani składaniem wniosków azylowych w Polsce, bo oni za wszelką cenę, chcą się dostać do któregoś z krajów Europy Zachodniej, w szczególności do Niemiec, ze względu na istniejący tam, wysoki poziom wsparcia socjalnego. Złożenie wniosku azylowego w Polsce, uniemożliwia im później, próby zalegalizowania swojego pobytu w Niemczech, bronią się więc przed tym, na wszelkie możliwe sposoby.
Natomiast Niemcy, nie czekając na wejście w życie unijnego paktu migracyjnego, że względu na coraz bardziej nasilające się protesty społeczne, przeciwko skutkom dotychczasowej polityki migracyjnej rządów Merkel, a teraz Scholza, zdecydowały się na wprowadzenie kontroli na granicy z Polską i innymi krajami UE już pod koniec października 2023 roku, a po objęciu rządów przez Tuska, zaczęło się wręcz ostentacyjne zawracanie nielegalnych imigrantów do Polskich przez ich służby, nawet bez zawiadamiania polskich władz. W konsekwencji niemieckie służby zawróciły do Polski tylko do końca lipca, prawie 5 tysięcy nielegalnych imigrantów, nawet specjalnie się nie wysilając z udowadnianiem, ze trafili oni do ich kraju z terytorium Polski. Polska potulnie tych imigrantów przyjmuje, a media informują, że polski MSZ obawia się, że w oparciu o obecnie obowiązujące tzw. procedury dublińskie albo przepisy o readmisji Niemcy mogą nam zwrócić w najbliższym czasie nawet około 40 tysięcy nielegalnych imigrantów.
Ponieważ wdrażanie unijnego paktu migracyjnego, a także akceptowanie przez rząd Tuska, tego co robią Niemcy, zawracając nielegalnych imigrantów do Polski, przynosi coraz bardziej widoczne negatywne skutki, musi on „odwracać wektory” także w tej sprawie. Stąd fraza Tuska o zwieszeniu prawa do azylu w Polsce, stąd jego opowieści jak to wsparli go w tej sprawie wszyscy unijni przywódcy na ostatniej Radzie Europejskiej w Brukseli, tyle tylko, że jak się wczytać w jej konkluzje, to ta najważniejsza zapisana w 35 punkcie, oznacza, że przywódcy wszystkich krajów UE w tym Tusk zgodzili się, że żeby rozwiązywać problemy z nielegalną imigracją, konieczne jest „przyśpieszenie implementacji paktu migracyjnego”. I właśnie to załatwił Polakom w Brukseli Tusk, choć duża część opinii publicznej w Polsce, dzięki medialnemu parasoli ochronnemu na jego rządem, jest przekonana, że właśnie, uchronił nas od napływu nielegalnych imigrantów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710440-akcja-tuska-z-zawieszeniem-azylu-to-zaslona-dymna