„Miałem nawet w głowie pismo, które chciałem po tej sprawie wysłać do pani minister Leszczyny, żeby wprowadzić w ogóle w znowelizowanej ustawie o wychowaniu w trzeźwości zapis, że wszystkie akty prawne dotyczące produkcji alkoholu powinny uzyskać opinię Krajowego Centrum. Żebyśmy byli choć poinformowani o tym, że coś takiego się wydarza” - powiedział dr Piotr Jabłoński, odwołany dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnień w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim na kanale „Rymanowski Live”.
W rozmowie z Rymanowskim dr Jabłoński opowiedział m.in. o okolicznościach swojej dymisji. Pytany, czy czuje się winny w sprawie alkosaszetek, odparł:
Nie czuję się winny za tę całą sytuację. Dlatego zdecydowałem się na ten wywiad, choć do tej pory nie zabierałem głosu w ogóle w tych sprawach, nie komentowałem, ponieważ uważałem, że znacznie ważniejsze od tego, co się ze mną dzieje jest to, aby zapewnić ciągłość pracy mojej instytucji oraz spokój i bezpieczeństwo moim koleżankom i kolegom, którzy dalej realizują swoje zadania.
Dlaczego dymisja?
Rozmówca Bogdana Rymanowskiego dodał, że zdecydował się zabrać głos, ponieważ w przestrzeni medialnej pojawiły się wypowiedzi, pokazujące rolę odwołanego dyrektora „w świetle nieprawdziwym”.
Uznałem, że choć nie jest to moja decyzja [o dymisji - przyp. red.], taka ugruntowana, to jest ona lepsza niż pójście w konflikty, przedłużające się procesy. Na tym mi nie zależy, zależało mi zawsze, żeby dobrze funkcjonowała moja instytucja, żebyśmy dobrze wywiązywali się z zadań publicznych
— podkreślił.
Pytany, czy dymisja była wymuszona, dr Piotr Jabłoński odpowiedział:
Oczywiście. To nie jest tak, że ja miałem taki zamiar, że to przygotowywałem. Prawdą jest, że mówiłem o tym, że moja misja nie będzie trwała już długo. Ale przecież nie tak wyobrażałem sobie jej zakończenie. Kiedy jednak usłyszałem słowa, w których z jednej strony mnie pochwalono, że jestem osobą odpowiedzialną, bo podałem się do dymisji… Podałem się do dymisji, to jest poprosiłem, aby stworzono mi do tego warunki, ale nie dlatego, że czuję się odpowiedzialny za tę sytuację, tylko dlatego, że czuję się odpowiedzialny za funkcjonowanie Krajowego Centrum i całego systemu.
„Byłem zaskoczony tą sytuacją”
Pytany, czy postawiono mu ultimatum („Albo sam się pan poda do dymisji, albo my pana zdymisjonujemy), odparł, że być może nie „w aż tak twardych słowach”, ale jego rozmowa z wiceministrem Wojciechem Koniecznym wyglądała podobnie.
Było już przygotowane pismo finalizujące rozwiązanie
— powiedział.
Byłem tak zaskoczony tą sytuacją i wydawała mi się tak nierealistyczna i tak niemająca żadnego oparcia w faktach, że uznałem, że sprawa została już wcześniej przesądzona, że moje działania do tej pory nie mają żadnego znaczenia
— wskazał.
Zaprzeczył również, jakoby zgodził się z sekretarzem stanu w MZ, że aktywność Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom była w ostatnich tygodniach „nieco za słaba”.
Pan minister Konieczny powiedział, że ceni moją pracę i moje dokonania, ale że taka jest sytuacja i pewnie powinienem ją zrozumieć. Uznałem, że dalsza dyskusja nie ma sensu, skoro nieistotne są fakty. (…) Byłem być może jedyną osobą, która zwracała uwagę na tego typu zdarzenia. Nie miałem żadnego wpływu na to, co jest dopuszczane do obrotu handlowego. Tak jak nie miałem żadnego wpływu na „małpki”, tak jak teraz na lody z alkoholem, podobnie i wtedy nie miałem na to wpływu
— podkreślił specjalista.
Odpowiedź na zarzuty
Dr Jabłoński odniósł się również do zarzutów, jakoby „zlekceważył” zagrożenie związane ze sprzedażą alkoholu w saszetkach przypominających owocowe musy dla dzieci.
To nieprawda, że miałem zlekceważyć. Wypowiadaliśmy się przecież chociażby w innych mediach, że jest to niebezpieczna sytuacja, że może powodować to, że będą następowały pomyłki, że to jest również takie wyjście w kierunku oswajania młodych ludzi z alkoholem, że to może być niebezpieczne
— powiedział.
Dzisiaj, po fakcie, można było wyobrazić sobie wiele innych scenariuszy reagowania. Natomiast wtedy wydawało nam się, że nasze działania są adekwatne do sytuacji, że tutaj nie popełniamy żadnego błędu. (…) Możemy raportować, wskazywać. Nie mamy na przykład, chociażby, inicjatywy ustawodawczej. Przede wszystkim powinny zainteresować się instytucje, które dopuszczają do obrotu tego typu produkty. Wydaje mi się, że to po ich stronie leży kwestia tego, żeby nie dopuszczać niebezpiecznych substancji do powszechnego użytku
— dodał Jabłoński.
Miałem nawet w głowie pismo, które chciałem po tej sprawie wysłać do pani minister Leszczyny, żeby wprowadzić w ogóle w znowelizowanej ustawie o wychowaniu w trzeźwości zapis, że wszystkie akty prawne dotyczące produkcji alkoholu powinny uzyskać opinię Krajowego Centrum. Żebyśmy byli choć poinformowani o tym, że coś takiego się wydarza
— powiedział rozmówca Rymanowskiego.
„To nie jest przyjemne”
Czy mam żal o to, że mnie to spotkało? Nic przyjemnego
— podkreślał, odpowiadając na kolejne pytanie dziennikarza. Gdy Bogdan Rymanowski zapytał, czy ma poczucie krzywdy, w pierwszej chwili, spontanicznie, rozmówca odpowiedział „tak”, po czym później zaznaczył:
Tak odpowiedziałem spontanicznie, ale naprawdę to nie. Dlatego, że zostałem bardzo dotknięty, została zanegowana moja praca.
Natomiast to, co mnie spotkało ze strony środowiska osób, z którymi pracuję w uzależnieniach od czterdziestu kilku lat, to wsparcie, wyrazy solidarności, docenienia tego, co zrobiłem do tej pory i co planowałem jeszcze robić, te wszystkie wyrazy sympatii sprawiły, że ta szkoda, którą mi wyrządzono, jest tyle warta, co jeden jesienny listek
— powiedział ekspert.
Bolało mnie to bardzo. Mnie, moją rodzinę, moich przyjaciół, ale to już minęło. To nie jest przyjemne w ten sposób kończyć karierę
— ocenił.
jj/YT: Rymanowski Live
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710387-zwolniony-za-alkotubki-dr-jablonski-przerwal-milczenie