Minioną konwencję Koalicji Obywatelskiej, która połączona była z Radą Krajową PO, trzeba uznać za nieoficjalne rozpoczęcie kampanii prezydenckiej przez Platformę, a przynajmniej za próbę narzucenia tematów wokół których ta będzie się toczyć. A takim tematem bezwątpienia będzie bezpieczeństwo, zarówno w kontekście zagrożenia militarnego ze strony Rosji, ale również, i chyba głównie, w kontekście presji migracyjnej, która od wielu miesięcy dotyka nasz kraj.
Już nie „biedni ludzie”
Donald Tusk zdanie na temat tego, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej zmienił dość szybko. Przypomnijmy, że dość gładko przeszedł on z pozycji, gdy jeszcze jako lider opozycji o szturmujących polską granicę mówił: „biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi” do momentu, gdy już jako premier nazywa ich narzędziem w rękach Putina i Łukaszenki, co jest kopią słów polityków Prawa i Sprawiedliwości. Zasadniczo polityka nowego rządu wobec kryzysu na granicy z Białorusią pozostała ta sama, co zauważyły nawet europejskie media. Okazało się, że nawet pushbacki mogą zostać.
Co się za to zmieniło? Celebryci jakby ucichli, a ci, którzy spodziewali się i liczyli na zmianę, jak np. Agnieszka Holland, mówią o tym półgębkiem, a z ich słów mainstreamowe media nie robią już krzykliwych nagłówków. Jeżeli krytyczne głosy padają, to Tusk się nimi nie przejmuje, bo nie musi. Doskonale wie, że głos krytyków i tak ma w kieszeni. Kurdej-Szatan i Frasyniuk siedzą potulnie cicho…
Po co to wszystko?
Ale Tusk do słów o konieczności obrony granic i zatrzymania fali nielegalnej migracji, dorzucił kontrowersyjną zapowiedź związaną z „czasowym terytorialnym zawieszeniem prawa do azylu”, która odbiła się echem w całej Europie. Skąd w ogóle ten pomysł?
Zacznijmy jednak od koalicjantów Koalicji Obywatelskiej, którzy oczywiście nic o propozycji premiera wcześniej nie wiedzieli. Niemal wszyscy, w większej lub mniejszej mierze, potępili zapowiedź Tuska. Najbardziej oczywiście rozpaliła ona lewicę, która w ten sposób (przynajmniej jej część) na kolejnym polu weszła w spór z premierem. Poseł Maciej Konieczny (Lewica) stwierdził nawet, że Tusk stawia się w jednym rzędzie z Orbanem. Zapowiedź Tuska została skrytykowana również przez polskie i zagraniczne organizacje humanitarne. Europejskie media zwróciły uwagę, że Tusk zaostrzył politykę migracyjną swoich poprzedników. Dość chłodno przyjęto ją również w Brukseli. Niewiele pomogło premierowi powoływanie się na Finlandię, która w lipcu uchwaliła bliźniaczą ustawę. Reasumując, gdzie nie spojrzeć, tam większa bądź mniejsza krytyka. Pytanie, po co to wszystko Tuskowi?
Wspomniałem już, że lider Platformy wcale tą krytyką nie musi się przejmować. Co niby mieliby zrobić oburzeni koalicjanci? Wyjść z rządu? Rzucić tekami ministrów? To nierealne. Tusk nie musi również zbytnio przejmować się tym, co piszą w europejskich mediach. Jako liberał i tak traktowany jest z dużą ulgą. Gdyby podobny pomysł przedstawił Jarosław Kaczyński bito by na alarm w niemal każdej z europejskich stolic. Zauważa to m.in. brukselski portal Politico, który przypomina, że Tusk jest partyjnym kolegą szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, więc wątpliwe jest, aby „spotkał się z taką samą krytyką i sprzeciwem KE jak jego poprzednicy”.
Jak zauważył portal, posunięcia Tuska co prawda broni jego rząd, ale na arenie międzynarodowej Polska może spodziewać się tego, że będzie porównywana z Węgrami. Z drugiej strony zapowiedzi Tuska zbiegły się w czasie z apelami o zaostrzenie przepisów azylowych ze strony kilku państwa UE, a część krajów - w tym Niemcy i Francja - na posiedzeniu w Brukseli mają poprzeć propozycje dotyczące ułatwienia deportacji migrantów
— podaje Polska Agencja Prasowa (PAP) omawiając tekst Politico.
I w tym samym tekście znajdziemy również odpowiedź na nasze pytanie: po co to wszystko Tuskowi?
Zdaniem Politico, posunięcie Tuska najlepiej jednak postrzegać w kontekście polskiej polityki wewnętrznej. W Polsce w maju odbędą się wybory prezydenckie, a Tusk wydaje się być zdeterminowany, żeby odebrać prawicy oręż w postaci migracji
— czytamy.
I to właśnie w głównej mierze w wyborach prezydenckich, choć sam Tusk nie startuje, należy szukać przyczyn jego nieco udawanie twardej postawy wobec ochrony polskiej granicy. Lider PO musiał wiedzieć z jaką reakcją międzynarodową spotka się jego propozycja. I właśnie o to chodziło, aby mógł się on pokazać jako szef rządu, który nie boi się postawić Brukseli, a przecież właśnie o uległość wobec UE i różnych lewackich organizacji jest on oskarżany najczęściej przez PiS czy Konfederację. Warto tu również odnotować wypowiedź Bartłomieja Sienkiewicza, który środowiska ochrony praw człowieka nazwał ludźmi „kompletnie odklejonymi od rzeczywistości”. To może podobać się tym, którzy za wszelkimi NGO’sami nie przepadają. Tusk musiał również wiedzieć, że to właśnie teraz jest dobry czas, aby wyjść z taką propozycją na arenę międzynarodową, skoro inne państwa UE, również naciskają na zaostrzenie przepisów azylowych. Wiedział, że nikomu poważnie się nie narazi.
Ale przecież to nie Tusk będzie startował w wyborach prezydenckich - mógłby ktoś powiedzieć. Tak, ale narracja jaką będzie kreować Platforma wokół swojego kandydata, będzie opierać się na współpracy prezydenta i premiera na rzecz wspólnego dobra i bezpieczeństwa Polaków. Proszę przypomnieć sobie wystąpienie Rafała Trzaskowskiego z tej samej konwencji. Prezydent Warszawy również mówił o bezpieczeństwie, choć już w innym wymiarze. A trzeba podkreślić, że bezpieczeństwo to mocna karta w rękach Prawa i Sprawiedliwości i Tusk właśnie próbuje ją wytrącić swoim rywalom.
Ale przecież to nie Tusk będzie startował w wyborach prezydenckich - mógłby ktoś powiedzieć. Tak, ale narracja jaką będzie kreować Platforma wokół swojego kandydata, będzie opierać się na współpracy prezydenta i premiera na rzecz wspólnego dobra i bezpieczeństwa Polaków. Proszę przypomnieć sobie wystąpienie Rafała Trzaskowskiego z tej samej konwencji. Prezydent Warszawy również mówił o bezpieczeństwie, choć już w innym wymiarze.
Poczucie wspólnoty można budować poprzez budowanie zaufania i wzmacnianie bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa rozumianego jako odzyskanie naszej pozycji na arenie międzynarodowej, w Unii Europejskiej, wzmacnianie naszego wojska, kupowanie sprzętu, odzyskiwania tego co najważniejsze, szacunku dla polskiego munduru
— powiedział. Dodajmy, że propozycję Tuska poparł Radosław Sikorski, który również jest wymieniany jako potencjalny kandydat na prezydenta.
Tusk swoją retoryką próbuje więc łowić wyborców na terenach, na których do tej pory łowili politycy PiS i Konfederacji. Temat bezpieczeństwa to jedna z mocniejszych kart w ręku Prawa i Sprawiedliwości. Tusk właśnie próbuje ją wytrącić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/709872-prezydencka-zagrywka-tuska