Z sali posiedzeń rady dzielnicy Włochy w Warszawie zniknął krzyż. To, jak tłumaczył burmistrz Jarosław Karcz, efekt podpisania przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego szokującego rozporządzenia, na mocy którego m.in. zakazano symboli religijnych w urzędzie miasta, w tym np. stawiania krzyży na biurkach w warszawskim ratuszu. Przeciwko usunięciu krzyża protestowali radni Prawa i Sprawiedliwości. Podczas ostatniego posiedzenia rady doszło na tym tle do ostrej awantury.
Ideologia w ratuszu
Przypomnijmy, że w maju Trzaskowski podpisał szokujące, ideologiczne rozporządzenie, na mocy którego m.in. zakazano symboli religijnych w urzędzie miasta, w tym np. stawiania krzyży na biurkach w warszawskim ratuszu czy wieszania ich na ścianach urzędu. Co więcej, wszystkie wydarzenia organizowane w urzędzie mają mieć charakter świecki - modlitwa w ich czasie jest zabroniona. Po licznych protestach ratusz zrobił krok w tył. Rozporządzenie w teorii ma dotyczyć głównie pomieszczeń, w których obsługiwani są mieszkańcy czy delegatur biur, do których sale posiedzeń rad dzielnic nie zaliczają się. O tym, czy krzyż w takiej sali pozostanie, decydować mają radni danej dzielnicy. Na taki krok zdecydował się właśnie burmistrz dzielnicy Włochy.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Walka o krzyż
Decyzja Karcza wywołała burzliwą dyskusję na ostatnim posiedzeniu rady, co opisuje portal raportwarszawski.pl. Brak krzyża w sali zauważył radny PiS Janusz Wojdalski.
Zobaczyłem na sesji, że krzyża nie ma, byłem wstrząśnięty, mnie zatkało, krzyż tyle lat wisiał spokojnie. To krzyż pamiątkowy, poświęcony przez księdza proboszcza
— powiedział w rozmowie z portalem.
Podczas posiedzenia rady mówił zaś:
Nie sądziłem, że w swoim życiu doczekam tego po raz kolejny, bo już pamiętam, gdy krzyże były zdejmowane w PRL-u. Przyszedł czas, że znów są zdejmowane.
Apeluję: nie walczmy z krzyżem
— dodał.
Z kolei inny radny Prawa i Sprawiedliwości postawił swój krzyż na stole mówiąc, że widział, że taki dzień nadejdzie.
Spodziewałem się takiej sytuacji od momentu, gdy się pojawiło rozporządzenie prezydenta Rafała Trzaskowskiego, dlatego mam krzyż ze sobą. Wiedziałem niestety, że pewnych rzeczy się nie zmieni i pewne kolory wyjdą zawsze z człowieka
— powiedział radny Tomasz Pisarek.
Wiceburmistrz dzielnicy Dominik Wymysłowski próbował tłumaczyć, że urząd wykonuje jedynie rozporządzenie prezydenta Trzaskowskiego. Decyzji o usunięciu krzyża broniła radna Koalicji Obywatelskiej Katarzyna Dziewulska.
To zarządzenie ma spowodować rozdzielenie państwa od kościoła, bo nie jesteśmy państwem kościelnym, a świeckim, przynajmniej w teorii
— mówiła.
Wydaje mi się, że nie jesteśmy teraz w kościele
— dodała.
„Do kościoła państwo chodzą…”
Głos w dyskusji zabrała również radna PiS Sylwia Ciekańska, która wytknęła, że osoby odpowiedzialne za zniknięcie krzyża z sali same chodzą do kościoła.
Do kościoła państwo chodzą, ale krzyż państwo zdjęli. To jest bardzo ciekawe, jak państwo pojmują wiarę
— mówiła.
Wiara, religia jest prywatną sprawą każdego z nas, proszę, byśmy nie szli w tej dyskusji w pokazywanie palcem, kto chodzi do kościoła, a kto nie
— powiedział burmistrz dzielnicy.
Absurdalne oskarżenia
Do całej sytuacji na platformie X odniosła się inna warszawska radna Agata Diduszko-Zyglewska, która oskarżyła radnych PiS o… „przemoc religijną”.
Radni PiS postanowili zastosować przemoc religijną i powiesić w sali obrad symbol swojej religii #bezżadnegotrybu. Przypominam: rada dzielnicy ma służyć w ten sam sposób wszystkim mieszkańcom więc musi być miejscem neutralnym religijnie
— napisała.
Szkoda, że warszawscy radni, którzy tak zaciekle walczą z krzyżem, nie wkładają tyle samo siły w poprawę jakości życia w stolicy Polski. Jak widać za priorytetowe uważają inne „problem”…
kk/raportwarszawski.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/709558-walka-o-krzyz-w-jednej-z-warszawskich-dzielnic