Powołany pod koniec września na pełnomocnika rządu ds. odbudowy terenów popowodziowych, minister Marcin Kierwiński podczas swojej pierwszej wizyty na terenach zniszczonych przez powódź, swoimi wypowiedziami zaszokował poszkodowanych. Najpierw na terenie województwa opolskiego, oglądając jedną ze zniszczonych szkół, mówił dosyć uspokajająco, że trzeba szybko zapewnić jej ogrzewanie, żeby dzieci możliwie jak najszybciej mogły do niej wrócić, ale później było już tylko gorzej. Oglądając zniszczoną infrastrukturę w kolejnych miejscowościach województw: śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego, stwierdził „do obudowy będzie można przystąpić w następnym roku, kiedy wejdziemy w wiosenno-letni cykl inwestycyjny”.
Co więcej chcąc zdjąć odpowiedzialność za odbudowę ze swojej ekipy, natychmiast dodał, że „wiele będzie zależało od samorządów”, w ten sposób „zgrabnie” nawiązał do wypowiedzi swojego pryncypała Donalda Tuska, który odwiedzając poszkodowanych w powodzi w 2010 roku na ich skargi, że znikąd nie otrzymują pomocy, rzucił „ja wam wójta nie wybierałem”. Zresztą minister Kierwiński podczas tej wizyty nie chciał się spotykać z wójtami i burmistrzami z tych terenów ( pominął nawet burmistrza Kłodzka, który startował z wyborach z poparciem Platformy), bo nie ma im specjalnie nic do powiedzenia, rząd do tej pory nie określił bowiem w jakim tempie i na jakich warunkach finansowych będzie odbudowana infrastruktura techniczna i społeczna, będąca w gestii samorządów. Rząd liczy w tym przypadku przede wszystkim na środki europejskie, a nie budżetowe, tle tylko, że najpierw trzeba „przeprogramować” kopertę „infrastruktura i środowisko”, z której najprawdopodobniej będą pochodziły środki na ten cel, dokonać zmiany w unijnym rozporządzeniu finansowym, co będzie trwało miesiące, a następnie dopiero o nie aplikować. Pochodzą one bowiem z wieloletniego unijnego budżetu na lata 2021-2027, a uwzględniając jeszcze zasadę n+2, tak naprawdę będą dostępne w rocznych transzach, aż do roku 2029, a samorządom są przecież potrzebne od zaraz.
Przypomnijmy, że w przyszłorocznym budżecie, który już w tym tygodniu będzie poddany I czytaniu w Sejmie, na odbudowę po powodzi, przewidziano w nim rezerwę zaledwie w wysokości ok.3,1 mld zł. Natomiast w tegorocznym budżecie minister finansów znalazł na ten cel tylko 2 mld zł, więc jak wszystko na to wskazuje, rząd Tuska zakłada, że przeznaczy na odbudowę terenów powodziowych ze środków budżetowych przez 2 lata, niewiele ponad 5 mld zł. To oczywiście skutkuje bardzo skromnymi propozycjami pomocy dla poszkodowanych w wyniku powodzi, ostatecznie umieszczonymi w specustawie powodziowej przez rządzącą koalicję, która właśnie weszła w życie.
Wprawdzie gospodarstwa domowe otrzymały lub otrzymają po 10 tys zł z pomocy społecznej, ale już środki na remonty czy odbudowę mieszkań i domów w wysokości odpowiednio100 tys zł i 200 tys zł, trafią do poszkodowanych w tej wysokości, ale tylko w przypadku kiedy zniszczenia przekroczą 80% , przy tych niższych np. do 50%, będą wypłacane zaledwie w wysokości, odpowiednio 20 tys. zł i 40 tys. zł. Ta ocena poziomu uszkodzeń może być dokonana przez inspektorów budowlanych, a ponieważ wg szacunków na terenach powodziowych jest do takiej oceny ponad 10 tysięcy budynków, to mimo tego, że pomagają w tym fachowcy z innych województw, procedury będą trwały miesiącami. Tak naprawdę tylko namiastkę wsparcia finansowego otrzymają poszkodowani przedsiębiorcy, czy rolnicy, tak niestety zdecydowali posłowie i senatorowie koalicji rządzącej, bowiem projekt przygotowany przez posłów PiS, zawierał dla tej grupy propozycje pomocy identycznej, jak ta udzielana w czasie pandemii covidu. Dla samorządów na odbudowę infrastruktury technicznej, czy społecznej we wspomnianej specustawie nie ma żadnych propozycji, rząd jak już wspomniałem liczy na zaangażowanie środków europejskich, tyle tylko że będą one dostępne w okresie 3-5 lat, a samorządy chcą to rozbić natychmiast.
Minister Kierwiński zaczął więc swoje urzędowanie od wizyty na terenach popowodziowych, ale już w pierwszych kontaktach z poszkodowanymi zszokował ich zapowiedzią, że z odbudową trzeba poczekać do okresu wiosenno- letniego. Co więcej po Sejmie już krążą informacje, że Tusk chce wrócić do przepisów, które dają premierowi możliwość powoływania komisarzy w gminach i tym samym przygotować się na ewentualny start Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Takim komisarzem w Warszawie, miałby być właśnie Marcin Kierwiński, który ponoć tylko pod tym warunkiem, zgodził się zostawić mandat europosła w Brukseli i przejściowo zajmować się odbudową po powodzi, żeby docelowo być kandydatem na prezydenta stolicy. Wygląda więc na to, że pełnomocnik premiera ds. odbudowy terenów popowodziowych, nie będzie miał „do tego głowy”, stąd jego „lekkie” podejście do problemów poszkodowanych tym kataklizmem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/709027-szokujaca-wypowiedz-kierwinskiego