Tusk się na Palikocie mści, ale jednocześnie wyciąga do niego pomocną dłoń. No bo przecież wierzyciele widzą, że prokuratorzy go dojeżdżają, więc jak ma im coś oddać.
Palikot został zatrzymany i warunkowo aresztowany na 2 miesiące (jeśli wpłaci 1 mln zł kaucji, to wyjdzie), gdyż nie podlega doktrynie Neumanna. Część polityków Platformy Obywatelskiej chciałaby, żeby podlegał, ale nie Donald Tusk. Premier mści się na Palikocie za to, co ten ujawnił m.in. w książkach „Ja Palikot” oraz „Kulisy Platformy”. A Palikot zrobił tam z Tuska kogoś w rodzaju mściwego bęcwała. Tusk takich zniewag nie wybacza nigdy. Samo to nie było jednak przez lata powodem kłopotów sztukmistrza z Biłgoraja. Tylko zmieniła się sytuacja. Ale też nie do końca.
Premier Tusk pod koniec 2024 r. jest jak ruski spychacz z pijanym operatorem: kręci się w kółko i rozwala wszystko dookoła. A za nim podążają inne ruskie spychacze, w tym ten z Adamem Bodnarem - tuż za szefem.
Ta rozwałka wprawdzie powinna budzić grozę w Komisji Europejskiej czy Radzie Europy, ale nie budzi, bo ruski spychacz Tusk jest swój i pomaga innym unijnym zamordystom przetestować, na ile można stworzyć w Europie autokracje, a niesłuszne partie zdelegalizować bądź rozwalić. Innymi słowy – jak w imię demokracji z demokracji zrobić obskurny wychodek, za który w dodatku trzeba słono płacić.
Demolka, jakiej już dokonał ruski spychacz Tusk budzi oczywiście entuzjazm prawie całej polskiej klasy próżniaczej, z prawniczymi „ałtorytetami” na czele, ale niestety wywołuje też zniesmaczenie, bo to straszny prymityw. No i jak się zamyka ludzi, to jednak powstaje uzasadnione pytanie, dlaczego tylko przedstawicieli lub sympatyków opozycji, w tym księdza i kobiety. No to zatrzymanie i warunkowe zapuszkowanie Palikota było najtańszym sposobem zrobienia cyrku pod tytułem: wsadzamy każdego, kto łamie prawo, niezależnie od partyjnych koligacji czy stanu portfela. To oczywiście kompletna lipa i pewnie Palikotowi włos z brody nie spadnie, ale jako nowy Urban jest wystarczająco rozpoznawalny i głośny, żeby znalazł się na plakatach cyrku Tuska.
Dostarczenie Palikota na dołek jest też w miarę efektywną przykrywką, bo w gospodarce, a właściwie wszędzie jest totalna katastrofa, z terenami popowodziowymi na czele, więc przygody sztukmistrza z Biłgoraja odciągają od tego uwagę.
I przez alkoholowe skojarzenia wzmacniają inną przykrywkę, czyli wojnę z alkotubkami. Palikot „zbańczył” na wódzie i pokrewnych płynach, alkotubki są przedstawiane niemal jak pokarm dla przedszkolaków, więc przy okazji można udawać, że się walczy z alkoholizmem i patologiami z nim związanymi. Nieważne, że w zasadzie wszyscy pamiętają, jak Tusk wychylał coś w publicznym miejscu razem z Palikotem, gdy ten był jeszcze jego cynglem i certyfikowaną przez kierownika kanalią.
Tusk się na Palikocie mści, ale jednocześnie wyciąga do niego pomocną dłoń. No bo przecież wierzyciele widzą, że prokuratorzy go dojeżdżają, więc jak ma im coś oddać. A warto pamiętać, że wielu z tych wierzycieli to nie są przypadkowe osoby, lecz tacy, którzy dali Palikotowi swoje pieniądze właśnie dlatego, że był certyfikowaną przez Tuska kanalią. Szczególnie dotyczy to celebrytów. Oni mieli zresztą swój udział w naganianiu Palikotowi (i Wojewódzkiemu) kolejnych jeleni.
Celebryci są zresztą bezpośrednią przyczyną przestawienia wajchy w sprawie Palikota, a tylko ktoś rozgarnięty na miarę Arkadiusza Myrchy może bajdurzyć, iż wszystko to jest zwyczajne, zaś Donald Tusk nie miał nic wspólnego z decyzją o cyrkowym przedstawieniu z udziałem sztukmistrza z Biłgoraja. Po prostu grupa myślących odwrotną stroną tułowia celebrytów chciała nie tylko zarobić, ale też wesprzeć certyfikowaną przez Tuska kanalię oraz jego przybocznego pajaca z TVN. I ci celebryci polecieli do Tuska z płaczem, że Palikot ich tak szpetnie orżnął, choć oni chcieli się zasłużyć dla Platformy, sądzili bowiem, że popieranie certyfikowanej kanalii temu przede wszystkim służy. No to premier się ulitował i interweniował, żeby choć mieli złudzenia, iż może kiedyś coś odzyskają.
Sprawa Palikota to cyrk z wszelkimi elementami gatunku, czyli klaunami, tresurą zwierząt (już w większości zakazaną), trapezami, żonglerką czy iluzjonistami.
Tusk i ferajna już zresztą inaczej nie potrafią. A to sprawia, że pod ich rządami polskie państwo staje się połączeniem pośmiewiska z nawalaniem się sztachetami na weselu. Nikt nie może być pewny, czy Tusk robi sobie z wszystkich kompletne jaja czy to jest szajba, która żyje już własnym życiem, a rzeczywistość cyrku zamienia się w gułag. Skądinąd wielu bardzo groźnych zamordystów było jednocześnie niebywale groteskowymi postaciami, tylko nie miało to żadnego wpływu na los ich poddanych. Tusk właśnie staje się taką postacią. A Palikot jest groteskowym elementem cyrku swego dawnego kumpla i mentora.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/708835-sprawa-palikota-to-tylko-groteskowy-epizod-w-cyrku-tuska