Trump utrzymuje przewagę w kluczowych stanach, a ciężki cios kampanii wiceprezydent Harris zadał jej własny mąż. Właśnie wyszła na jaw jego przeszłość damskiego boksera.
Powiedzenie Marka Twaina, iż pogłoski na temat jego śmierci są przesadzone, jest w przypadku Donalda Trumpa zawsze i w każdych okolicznościach trafne. Ten człowiek ani nie chce ostatecznie zbankrutować, co media wciąż obwieszczają, ani wylądować za kratami, o co usilnie starają się Demokraci i opanowana przez nich prokuratura. Nie chce też jak mała myszka schować się pod miotłą i uznać, że wszystko stracone, bo Kamala Harris tanecznym krokiem pewnie idzie po zwycięstwo. Otóż pani wiceprezydent tańczy, ale w tych pląsach raczej oddala się od Białego Domu.
Właśnie cios cofający wymierzył Harris jej własny mąż. Otóż wyszło na jaw, że pijany Dough Emhoff w 2012 roku publicznie, czy też jak się mówi „przy wszystkich” tak walnął na odlew swą ówczesną ukochaną, aż tamtą „obróciło”. Wtedy ówczesny kwiat jego miłości (nawiązujemy do imienia pani wiceprezydent, bo Kamala w hinduizmie to „kwiat lotosu”) odpowiedziała dwoma szybkimi ciosami swych delikatnych rączek, po czym on złapał ją za coś tam i wrzucił na tylne siedzenie taksówki. Ukochana - Jane nie chciała wracać z nim do hotelu, ale widocznie nie miała nic do gadania i rozkoszna para w te pędy odjechała.
Do zdarzenia doszło w 2012 r po jednej z imprez festiwalu filmowym w Cannes, gdy oboje w tłumie gości czekali na taksówkę. Wszystko jest dobrze udokumentowane, bo są kwity gdzie kto z kim był i jest co najmniej czworo niezależnych świadków, którzy opowiedzieli wszystko brytyjskiej gazecie „Daily Mail”. Teraz historia rozlewa się po amerykańskich mediach.
Miłość nie przetrwała próby czasu - po bójce na parkingu ukochana Jane zerwała z Emhoffem. Jeszcze tej samej nocy dzwoniła z Francji do swej przyjaciółki w Nowym Jorku, opowiedziała całą historię i o tym, że kończy z „psycholem”.
To jak się okazuje nie wszystkie cielesne przygody i uniesienia obecnego męża pani wiceprezydent. Pan Emhoff zdradzał też swą pierwszą żonę z nianią i nauczycielką swej córki Naną Naylor. Robił to tak intensywnie, że aż bona zaszła z nim w ciążę. Potem oskarżała go o spowodowanie poronienia. Z akt policji Los Angeles, na które powołuje się brytyjska gazeta wynika, że do czegoś doszło w domu, w którym mieszkała Naylor. Było zgłoszenie z priorytetem trzeciego stopnia co oznacza „zagrożenie życia i akcję na włączonych światłach i syrenach”.
A potem sprawę wzięli w swe ręce prawnicy. Wszystko zostało zamiecione, a pani Naylor dostała kochane 80 tysięcy dolarów. Teraz nie chce opowiadać o sprawie i związkach z Emhoffem. Podobnie pobita we Francji ukochana. Są jednak świadkowie i jej znajomi, którzy teraz, gdy Emhoff szykuje się na przeprowadzkę do Białego Domu zaczynają o tym mówić.
Sprawa jest bardzo świeża i jedno jest pewne - kunsztownie budowany wizerunek Dougha Emhoffa ściekiem spłynął. To miał być rycerski mężczyzna, szlachetny obrońca kobiet i sierot. Nieposzlakowany Drugi, a za chwilę Pierwszy Gentleman Ameryki. A okazało się, że to zwykła patologia jest. Za wcześnie by spekulować jak to wszystko wpłynie na sondaże, a przecież już teraz te zaczynają być dla Harris coraz mniej korzystne.
Po debacie prezydenckiej usłużne i zdecydowanie stojące po stronie Demokratów media ogłosiły jej wielkie zwycięstwo i właściwie pewną intronizację w Białym Domu. Z wielkim hukiem rzucano też przed publicznością wyniki sondaży, z których wynikać miało, że Harris jest nie do powstrzymania. To tradycyjne wielkie oszustwo głównych mediów było.
Od biedy można się zgodzić z tym, iż uznawanie, że Trump jak zawsze jest w sondażach niedoszacowany, to tylko mniemanie, czy pobożne życzenie, choć w istocie każde wybory pokazują, że osiąga wynik lepszy niż prognozy wskazują. Obiektywne jest jednak to, iż Harris, mimo sondażowej przewagi, ma znacząco gorsze wyniki niż na tym samym etapie kampanii mieli 8 i 4 lata temu poprzedni rywale Trumpa - Clinton i Biden. To, że teraz Harris osiąga większe poparcie, niż latem miał Biden oznacza tylko tyle, że uznana została za lepszą kandydatkę niż zdemenciały starzec.
W sondażach Atlas Intel Harris utrzymuje przewagę tylko w dwóch „niepewnych stanach” - Nevadzie i Północnej Karolinie, przy czym wedle Trafalgar Group w tej ostatniej prowadzi Trump. Podobnie w pięciu innych wahających się stanach, gdzie wyborcy głosują raz tak, raz siak - w Pensylwanii, Georgii, Wisconsin, Michigan, Arizonie.
Nie wiadomo tez jaki wpływ na wybory będzie miało uderzenie huraganu Helen w obydwie Karoliny, Georgię, Wirginię, Florydę i Tennessee. Śmierć poniosło blisko 200 osób, a pierwsze oceny są dla Harris bardzo niekorzystne. Nie zdała egzaminu przywództwa, a jej wizyta na dotkniętych klęską terenach miała być wyreżyserowana wycieczką.
I tak Partia Republikańska uchodzi za silniejszą i bardziej zintegrowaną niż Demokratyczna. Lepiej radzącą sobie z problemami, taką która budzi większe zaufanie w sprawach gospodarczych, jest w stanie zapewnić dobrobyt i lepiej chroni przed zagrożeniami międzynarodowymi. Demokraci nie dostali docenieni na żadnym z 10 pól, przy czym w dwóch sprawach uznano, że obie partie radzą sobie słabo.
Te wyniki badań to bardzo dobry prognostyk dla Republikanów w wyborach do Kongresu. Gallup ocenia, iż mają oni 54% szans na utrzymanie przewagi w Izbie Reprezentantów i aż 70% na odzyskanie jej w Senacie. Oczywiście takie wyniki choć nie dotyczą kwestii prezydenckich są też korzystne dla Trumpa.
Jak by tego było mało, klęskę w debacie kandydatów na wiceprezydentów poniósł nominat Harris - gubernator Minnesoty Tim Walz. Jego konkurent - wybraniec Trumpa JD Vance okazał się lepszy, bardziej koherentny, kompetentny praktycznie w wszystkich tematach. CNN ogłosił remis, co w tłumaczeniu na prawdę oznacza zdecydowane zwycięstwo Republikanina.
Walz - tamponowy Tim - taki przydomek nadał mu lud po tym jak nakazał umieścić tampony w męskich ubikacjach, po raz kolejny został zdemaskowany jako bajarz i notoryczny kłamca. W jakimś akcie rozpaczy jego wizerunek postanowił poprawić niemiecki, ale bardzo wpływowy w Ameryce magazyn „Politico”. I tak do swej analizy debaty zatrudnił nawet specjalistę od mowy ciała, który udowadniał, że wytrzeszcz oczny u Walza oznaczał przejęcie, pasję, emocjonalne zaangażowanie. Walz przykuwał też wytrzeszczem uwagę widzów. To akurat prawda.
Oberwało się natomiast za wygląd Vancowi. To pierwszy od 80 lat kandydat prezydencki, który ma brodę. Ekspert „Politico” oznajmił, że to oznaka toksycznej męskości, budzącej lęk agresywności. Broda zwłaszcza u kobiet kobiet, może budzić negatywne konotacje, komunikując agresję i sprzeciw wobec ideałów feministycznych - pisze ekspert od wyglądu wyglądu Joe Navarro. Nawet zwolennicy Demokratów uznali to za jakąś rozpaczliwą próbę zaklinania rzeczywistości i budowania pozytywnego wizerunku Walza.
Do wyborów 5 listopada pozostało nieco ponad 30 dni, a ponieważ wszystko ostatnio Harris idzie źle, to Demokraci wytaczają swe najcięższe i ulubione działa. Znów z pomocą służącej prokuratury ciskają kolejne oskarżenia pod adresem Trumpa.
To może być ostania szarża prokuratora specjalnego Jacka Smitha, który rzucił na stół sędzi Dystryktu Columbia Tanyi Chutkan 165 stron z oskarżeniami pod adresem Trumpa o nieuznawanie wyników wyborów w roku 2020 i próbę wywołania rebelii. Sprawa wraca, bo już raz uznano, że jest bezpodstawna, bo cokolwiek Trump robił, a już zwłaszcza co myślał wtedy (oskarżenie odnosi się głownie do domniemywanych złych intencji) to chroniony był prezydenckim immunitetem.
Być może Smith usłyszał o Bodnarze i tak zainspirował się jego dziełami, że teraz rozpisał na 165 stronach to, co wcześniej było na 45 i uznał, że to całkiem nowe dochodzenie, więc będzie ścigał Trumpa do krwi ostatniej, do ostatniego rzęcha tchnienia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/708588-trump-ciagle-nie-chce-umrzec-a-harris-dostaje-cios-od-meza