Miała być kolejną „męczenniczką” pisowskiego „reżimu”. Zapraszano ją do Sejmu, w jej obronie obecny premier Donald Tusk organizował „Marsz Miliona Serc” (na który później jednak jej nie zaproszono). Tymczasem sąd stwierdził, że pani Joanna z Krakowa „ma interes prawny przedstawiania siebie jako ofiary brutalności policji, chociażby dla uzyskania odszkodowania”. W taki sposób uzasadniono decyzję o umorzeniu postępowania w jej sprawie. W ocenie sędzi, kobieta „chciała zaistnieć medialnie”.
W połowie lipca ubiegłego roku opinię publiczną w Polsce rozgrzała sprawa pani Joanny z Krakowa - kobiety, która zadzwoniła do swojej lekarz psychiatry, sygnalizując, że potrzebuje pomocy. Lekarka wykręciła numer 112, zgłaszając, że pacjentka ma myśli samobójcze. Powodem całej awantury stał się fakt, że pani Joanna wcześniej zażyła tabletkę wczesnoporonną zakupioną przez Internet. Jednak to nie ze względu na aborcję farmakologiczną, jak próbowały (i próbują nadal) przedstawiać całą historię lewicowo-liberalne media, do mieszkania pani Joanny zapukali funkcjonariusze policji, lecz właśnie na myśli samobójcze, które miała sygnalizować w rozmowie z lekarką.
Chciała „zaistnieć medialnie”?
Pani Joanna rozpoczęła następnie serię występów medialnych, w których opowiadała, że urządzono na nią „polowanie” w związku z aborcją, a policjanci mieli traktować ją w sposób urągający jej godności.
Kobieta złożyła pozew, oskarżając policjantów o nadużywanie uprawnień. Jednocześnie domaga się od policji zadośćuczynienia finansowego (100 tysięcy złotych) za niesłuszne jej zdaniem zatrzymanie. Ta druga sprawa wciąż toczy się przed sądem - w najbliższy wtorek w krakowskim Sądzie Okręgowym odbędzie się druga rozprawa.
Ta pierwsza sprawa, dotycząca przekroczenia przez policję uprawnień, nie została przez śledczych w ogóle podjęta. Prokuratura pod koniec zeszłego roku odmówiła bowiem wszczęcia postępowania ws. przekroczenia uprawnień przez policjantów. Pani Joanna i jej mecenaska odwołały się od tej decyzji, ale sąd zdanie podtrzymał
— pisze „Gazeta Wyborcza”, która dotarła do treści uzasadnienia sądu, po czym… zapałała świętym oburzeniem.
Sędzia wskazała bowiem, że kobieta chciała „zaistnieć medialnie”.
Zagrać być może w jakiejś reklamie
— napisano w uzasadnieniu.
Pokrzywdzona ma interes prawny przedstawiania siebie jako ofiary brutalności policji, chociażby dla uzyskania odszkodowania
— wskazała sędzia.
Wszczęcia postępowania odmówiono także z powodu tournée pani Joanny po mediach oraz publikowania przez kobietę na portalach społecznościowych dość „odważnych” czy wręcz prowokacyjnych zdjęć. Mówimy bowiem o osobie, która przedstawia się jako artystka i performerka, której zdarza się występować jako tzw. „drag king”.
„Prędzej do władzy wróci PiS niż ten horror się skończy”
W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” pani Joanna oburza się na decyzję sądu.
Pominę to, jak bardzo obraża mnie zakładanie, że jestem na tyle głupia, by robić aborcję dla uwagi, a przemoc policji tylko tej uwagi mi przysporzyła. Co to w ogóle za logika? Nawet jeśli lubiłabym rozgłos, byłabym atencyjna - to co? Nie obowiązują mnie wówczas przepisy prawa?
— komentuje.
Już dawno straciłam zaufanie do państwa. Ale realnie boję się, że w Polsce prędzej do władzy wróci PiS, niż ten horror się skończy i wyroki w moich sprawach zdążą zapaść
— przekonuje kobieta.
Zmiany wersji zawsze pod jedną tezę
Czy rzeczywiście chodziło o tabletkę poronną?
Jak mówiła później w rozmowach z lewicowo-liberalnymi mediami, które próbowały uczynić z niej „męczenniczkę”, zdecydowała się na aborcję farmakologiczną na początku 7. tygodnia ciąży, ponieważ przyjmuje leki, „które mogą spowodować poważne uszkodzenie płodu”, a z kolei odstawienie leków negatywnie odbiłoby się na zdrowiu samej pacjentki.
Chciałam i chcę mieć dzieci, uznałam jednak, że przy tych lekach, które brałam, ryzyko jest zbyt duże w tym kraju. Że w razie czego – uszkodzeń płodu, komplikacji – nikt mi nie pomoże. I może być tak, że ja też umrę na sepsę. Po konsultacjach z lekarzami uznałam, że ryzyko jest zbyt duże
— mówiła w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”.
Wersje w sprawie pani Joanny zmieniały się niejednokrotnie (raz negowała myśli samobójcze, które to stały się podstawą interwencji lekarki, raz mówiła o poważnym ataku paniki i niemożności uspokojenia się, innym razem - że wypiła dwie lampki wina, innym znów razem, że nie spożywała alkoholu), ale wszystko miało sprowadzić się do jednej tezy o rzekomym zatrzymaniu kobiety za to, że dokonała aborcji, w tym przypadku farmakologicznej, a następnie - poniżeniu pani Joanny przez policjantów, ergo: „Reżim” pisowski zagląda ludziom do łóżek, zmusza do rodzenia dzieci, nie pozwala dokonywać aborcji i chce za nią karać.
Policjant, prokurator, ksiądz i jeszcze „reżim” pisowski
Medialne tournée, manifestacje, pikiety czy dziwaczne wystąpienie na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. praw kobiet Sejmie, podczas których pani Joanna wybitnie nie radziła sobie z emocjami, opowiadała m.in. o tym, że jest „całkiem niezłą kochanką”, a także o tym, jak miało wyglądać jej nienarodzone dziecko. Ówczesny lider opozycji, a dziś premier RP Donald Tusk próbował wykorzystać sprawę politycznie.
Mówimy dzisiaj także o tym, że Polska pod rządami PiS to nie tylko policjant, prokurator, ksiądz (…), to też zakusy PiS-owskiej władzy, potrzeba Kaczyńskiego i Ziobry, żeby wchodzić w nasze, wasze życie w każdym aspekcie
— grzmiał na jednym z wieców. Dodajmy, że żaden ksiądz w tej konkretnej sprawie nie występował, a prokuratura włączyła się dopiero wtedy, gdy zaczęły wpływać do niej zawiadomienia w związku z zachowaniem policjantów wobec pani Joanny.
To w obronie mieszkanki Krakowa miał odbyć się 1 października 2023 r. „Marsz Miliona Serc” w Warszawie. Ostatecznie pani Joanny na to wydarzenie nawet nie zaproszono, a politycy ówczesnej opozycji zaczęli nawzajem oskarżać się o to, która z formacji chciała „pożywić się” na dramacie kobiety.
„Koleżanka Lempart i Tuska okazała się oszustką?”
Sprawę skomentował rzecznik PiS Rafał Bochenek, zwracając uwagę, że w całej historii wiele do powiedzenia miałaby zapewne jedna z dziennikarek TVN.
Czyżby Pani Joanna, koleżanka M.Lempart i D. Tuska okazała się oszustką❓❗️ Sprawdza się ludowa mądrość: z kim przestajesz, takim się stajesz… Czy jakieś stanowisko wyda TVN24, który skrzętnie reżyserował to kłamstwo? ❓ A może pracownica TVNu Renata Kijowska opowie jak „uszyła” tę sprawę, bo rzetelnością nie grzeszyła…
— napisał na X.
W całej sprawie bardzo bulwersuje również sposób, w jaki potraktowana została lekarka pani Joanny.
Koalicja 13 Grudnia działała w ten sposób, będąc opozycją i dokładnie tak samo funkcjonuje dziś, jako większość parlamentarna i rząd - podgrzewanie tematów, które budzą silne emocje, takich jak właśnie aborcja. A „usłużne” media będą do tych tematów wracać, nawet gdy już wiadomo, że nie wyszło.
aja/Wyborcza.pl, X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/707747-sad-o-pani-joannie-z-krakowa-chciala-zaistniec-medialnie