Hasło „StopPatoWładzy” ma potencjał polityczny, który może skutecznie oddziaływać nie tylko na zwolenników prawicy. Jest tak sugestywne, że za swoje zaczną uważać je wszyscy ludzie skrzywdzeni lub tylko rozczarowani obecną władzą.
Na sobotniej manifestacji PiS wybrzmiewały różne hasła. Tłum chętnie wykrzykiwał np. to, że „ruda wrona orła nie pokona”. Albo inne w tym stylu, o podobnej wiecowej ekspresji. Dominowało jednak „StopPatoWładzy”. I o tym haśle trzeba powiedzieć, że jest czymś więcej niż tylko wiecowym okrzykiem.
„Ruda wrona orła nie pokona” to wyraz emocji, odruchu osobistej niechęci. „StopPatoWładzy” to manifest polityczny, który na dodatek wykracza poza granice partyjnych sympatii. Trafiło na swój czas, czyli moment, gdy Donald Tusk zapowiada „demokrację walczącą”, gdy mówi, że przyzwoitość (a to on będzie określał, co nią jest, a co nie) jest ważniejsza niż prawo, gdy cofa własny podpis. Trafiło na moment, gdy niepokój z powodu brutalności, łamania prawa i zasad odczuwają nie tylko przeciwnicy obecnego rządu, ale także osoby neutralne lub przedtem życzliwe tej ekipie.
Także ci, którzy popierają Tuska zdradzają objawy niepewności. Wszystkie frazy o tym, że on postępuje niewłaściwie, ale to PiS zaczął, świadczą o bezradności w wynajdowaniu uzasadnień i usprawiedliwień. Także tam jest co najmniej dezorientacja, jeśli nie niepokój, z powodu nieprzewidywalnych reakcji Tuska. Jego zwolennicy wyrażają niekiedy deklaracje ślepego zaufania wobec tych działań, ale widać, że nie są pewni, czy przyniosą one pozytywne dla Polski efekty.
Zacięta twarz, agresywna retoryka, nerwowe reakcje
Donald Tusk sam wchodzi w wizerunek przemocowca. Ten obraz jest wzmacniany jego całym zachowaniem – zaciętą, bardzo rzadko uśmiechniętą twarzą, agresywną retoryką, nerwowymi reakcjami. Tego najbardziej mu życzliwe media nie potrafią ukryć ani ukazać go z ciepłej strony. Jedyne co, to chronią go zmową milczenia na temat wewnętrznych relacji w rządzie i jego partii. Raz jeden ukazał się tylko krótki news, że panie „ministry”, członkinie jego rządu, często płaczą. Bo taki mobberski sposób zarządzania wprowadził do prac swojego gabinetu.
Polacy w swej masie, niezależnie od światopoglądu, nie lubią przemocy. Owszem, jest ogrom nienawiści, ale ostateczna przemoc jest czymś przed czym się wzdragają. A widać, że Donald Tusk – w odróżnieniu od swych pierwszych rządów – nie dba zbytnio o to jak oceniają go ludzie, którzy nie należą do jego żelaznego elektoratu. Nie ma przy tym agendy pozytywnej – obietnice z kampanii wyborczej okazały się przecież być tylko przenośnią (jak stwierdził jeden z jego ministrów). Nie interesuje go gospodarka ani polityka społeczna. Interesuje go jedynie odwet i zniszczenie PiS. Jego narzędziem jest przemoc, a ta wciąga i uzależnia. W końcu jej ofiarą będą padali obywatele, którzy nie mają związków z prawicą czy w ogóle polityką. To zresztą już się dzieje, bo dotyczy ludzi zwalnianych z pracy w instytucjach publicznych, tylko dlatego, że podjęli ją za czasów ośmiu lat rządów PiS. Ofiarą brutalności Tuska stają się też tzw. „neo-sędziowie”, czyli kilka tysięcy prawników, którzy w ciągu ostatnich paru lat podjęli pracę w wymiarze sprawiedliwości. Ich jedyną winą jest data urodzenia i czas ukończenia studiów.
To właśnie Tusk i pragnienie zemsty sprawią, że hasło „StopPatoWładzy” nie będzie już tylko okrzykiem z wiecu PiS. Będzie współgrało z odczuciami ludzi zwalnianych przez obecną władzę. Krzywdzonych przez nią. Nawet tylko obrażonych jej arogancją. A Platforma składa się z ludzi przekonanych o swojej nieomylności – co skądinąd zauważają także ludzie nastawieni nieprzyjaźnie wobec PiS. W polityce rzeczywistość zmieniają proste symbole i krótkie sugestywne slogany, które łatwo zapadają w pamięć, a przede wszystkim są zgodne z dominującymi uczuciami. „StopPatoWładzy” spełnia wszelkie kryteria takiego właśnie hasła i symbolu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/706091-stoppatowladzy-pr-owy-strzal-w-dziesiatke