„Nie miał na myśli żadnego konfliktu wewnętrznego, nie wierzę w to. Nie miał na myśli żadnej wojny domowej, jakiejś walki, jednej frakcji z drugą, bo my dzisiaj potrzebujemy współpracy, wiem że to straszne słowo, ale naprawdę czasami lekarstwa nie są przyjemne w wyglądzie, jedności potrzebujemy, nie jednolitości” - powiedział podczas konferencji prasowej marszałek Sejmu Szymon Hołownia, pytany o słowa premiera Donalda Tuska na temat „demokracji walczącej”. Decyzję ws. kontrasygnaty, jak przyznał, uważa za „kontrowersyjną”, ale również tutaj udało mu się znaleźć wytłumaczenie.
Choć Koalicja 13 Grudnia stara się na każdym kroku zapewniać, że jest zgrana (co nie przeszkadza poszczególnym politykom prawić sobie wzajemnie złośliwości w wystąpieniach medialnych), a ministrowie (głównie ci, którzy w czerwcu porzucili swoje resorty na rzecz Parlamentu Europejskiego) zapewniają, że premier Donald Tusk jest szefem niemalże idealnym (tak jak zarzekał się Borys Budka, kiedy media rozpisywały się o paniach minister wychodzących z posiedzeń rządu z płaczem), rzeczywistość często wskazuje na coś innego.
Koalicja 13 Grudnia leczy „nowotwór”
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej marszałek Sejmu Szymon Hołownia pytany był m.in. o decyzję premiera ws. kontrasygnaty oraz wypowiedzi Donalda Tuska o „demokracji walczącej”.
To nie jest żaden wykręt i żadna ucieczka, natomiast mam do czynienia z SN i wiem, że tam ten nowotwór, który został wprowadzony do polskiego systemu wymiaru sprawiedliwości i sądownictwa konstytucyjnego, też dotarł. Pamiętacie państwo dwa orzeczenia w tej samej sprawie wydane przez ten sam SN, kiedy rozmawialiśmy o Kamińskim i Wąsiku
— podkreślił, pytany o kontrasygnatę. Dobry przykład, szkoda, że nie wspomniał o tym, że dwa pisma w tej samej sprawie wydane przez SN zostały dlatego, że sam skierował wniosek do niewłaściwej izby, co więcej, sam poinformował o tym, że w piśmie do ówczesnego prezesa Izby Pracy SN Piotra Prusinowskiego napisał, że zwraca się „o powierzenie sprawy składowi orzekającemu, który nie podważy zaufania, jakie sądownictwo powinno wzbudzać w społeczeństwie demokratycznym i państwie prawnym”. Miło również słyszeć, że Hołownia jednak uznaje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej za Sąd Najwyższy. Do terminologii „medycznej” też można mieć zastrzeżenia, bo skoro zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzone za poprzedniego rządu marszałek Sejmu nazywa „nowotworem”, to ciekawe, jak nazwać wszystko to, co wyprawia się teraz. Rozległym udarem mózgu, po którym - jeśli się go przeżyje - trzeba bardzo długo dochodzić do pełnej sprawności i nie ma gwarancji, że się to uda?
To jest bardzo poważny problem, na który nie ma prostych odpowiedzi i często zero-jedynkowych rozwiązań. Uważam tę decyzję pana premiera za kontrowersyjną, mówię to zupełnie otwarcie, natomiast wiem i wierzę, że podjął ją tak, jak zresztą wczoraj mówił, po konsultacji z bardzo wieloma autorytetami, z których jedni mówili, że czarne jest czarne, a drudzy że białe jest białe i że to tak to tak, a nie to nie, na krzyż te zdania zmieniali
— przekonywał dalej.
Jakąś decyzję musiał podjąć, to nie była prosta decyzja. Jest pewnie kontrowersyjna decyzja, natomiast my musimy pracować w takich warunkach, jakie dzisiaj są dostępne
— tłumaczył.
Podobnie ciekawie brzmiała odpowiedź na pytanie o walczącą demokrację.
Proszę mnie zwolnić z tego obowiązku (analizowania wypowiedzi premiera - przyp. red.). Jak będę miał okazję z nim porozmawiać, to zapytam go, co dokładnie miał na myśli, natomiast dzisiaj, roboczo zakładam, że miał na myśli walkę o przywracanie w Polsce praworządności, to, że my musimy naprawdę dzisiaj, od rana do wieczora pracować, żeby to wszystko jechało w dobrym kierunku
— powiedział najpierw.
Nie miał na myśli żadnego konfliktu wewnętrznego, nie wierzę w to. Nie miał na myśli żadnej wojny domowej, jakiejś walki, jednej frakcji z drugą, bo my dzisiaj potrzebujemy współpracy, wiem że to straszne słowo, ale naprawdę czasami lekarstwa nie są przyjemne w wyglądzie, jedności potrzebujemy, nie jednolitości (…). Więc rozumiem, że to deklaracja mocnej, twardej walki politycznej. W tym będę pana premiera bardzo mocno wspierał
— dodał.
Atak na Trybunał
Marszałek Sejmu, czyli - przypomnijmy - druga osoba w państwie, tradycyjnie już postanowił powyzłośliwiać się nad Trybunałem Konstytucyjnym.
Wczoraj odbyło się spotkanie z wybitnymi prawnikami, sędziami, w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Wiecie państwo, że za chwilę będziemy głosowali nad tymi ustawami. Nie mam większych złudzeń co do tego, co może z tym zrobić pan prezydent, natomiast nasz obowiązek jako Sejmu jest taki, żeby iść do przodu, uchwalać prawo, a co pan prezydent będzie chciał brać na swoje sumienie w tej sprawie, to już jest, można powiedzieć, jego problem
— stwierdził.
Trybunał Konstytucyjny, jak państwo wiecie, pracuje w trybie wzmożonym i przyspieszonym, co tydzień czegoś nowego nam zakazuje, za chwilę, gdyby mógł, zakazałby nam nawet wchodzenia do tego budynku, ale nie przejmujemy się tym zbytnio, ponieważ w naszej ocenie kompetencja tego TK tutaj z całą pewnością nie sięga
— dodał. Chyba żadnego Trybunału Konstytucyjnego, wszak zakazać wchodzenia do Sejmu może tylko marszałek, opierając się na decyzji niewłaściwej do rozpoznania tej sprawy Izby Sądu Najwyższego, a lekceważąc decyzję tej właściwej.
Zastanawiałem się, czy powinniśmy w Sejmie obsadzać miejsca, które za chwilę zwolnią się w TK. I konkluzja jednogłośna wszystkich ekspertów, którzy brali udział w tym wczorajszym spotkaniu jest taka, że nie powinniśmy. Musimy wziąć pod uwagę ten głos, on był jednoznaczny, bardzo wyraźny. Nie obsadzać tych miejsc w TK Julii Przyłębskiej. Nawet, jeśli jakimś cudem znaleźliby się chętni, żeby pracować z Przyłębską w TK i być tam mniejszością. Nie obsadzać, nie wchodzić do tego zatrutego źródła, zatrutej sadzawki. Poczekać aż będziemy mogli tę sprawę rozwiązać systemowo
— przekonywał.
Zobaczyliśmy wczoraj jeszcze raz, dobitnie, z jak głębokim kryzysem mamy dzisiaj do czynienia ze względu na ten partyjny zamach na TK, którego dokonała poprzednia władza. Wczoraj TK w składzie z panem prokuratorem Piotrowiczem i panem Dublerem Jarosławem Wyrembakiem, zabronili działania sejmowej komisji ds. Pegasusa. Dobrze rozumiem, że pan Piotrowicz, jako przedstawiciel poprzedniej ekipy, ma bardzo ewidentny interes w tym, żeby nie wyjaśniać spraw, które tamta komisja nakręciła, ale my się tym nie przejmujemy, komisje będą działać zgodnie z mandatem, który dał im Sejm
— mówił dalej.
„Prezydenta czy prezydentki, daj Boże”
Jak miałyby wyglądać dalsze losy TK w przyszłym roku, kiedy „nowy prezydent lub prezydentka” (dokładnie tak brzmiało pytanie dziennikarza) podpisze ustawy wprowadzające zmiany w Trybunale?
Pewnie tak jak teraz. To znaczy, że pan sędzia Piotrowicz, pani Pawłowicz, pani Przyłębska, będą produkowali po 17-18-150 zabezpieczeń dziennie, które będą zabraniały Sejmowi i Senatowi robienia rzeczy i będzie im się wydawało, że kręcą kulą ziemską i siedzą w sterowni, gdzie tu można wyłączyć Sejm, tam wyłączyć premiera i robić jeszcze inne rzeczy. Nie można im tego zabronić, niestety, finansujemy to ze swoich podatków, ale trudno
— odpowiedział.
Ten Trybunał będzie musiał w naturalny sposób zostać naprawiony. Po wyborze prezydenta czy prezydentki, daj Boże, w przyszłym roku, do tego czasu będziemy toczyli spór z TK. Wczoraj też było wiele pytań o to, czy w tym kształcie to w ogóle jest Trybunał Konstytucyjny i wielu wybitnych profesorów prawa mówili, że to nie jest TK. Do tej pory wysyłaliśmy przedstawiciela parlamentu do Trybunału. Teraz nie będziemy tego robić
— dodał.
Jak brzmi Hołownia odnoszący się do słów Tuska i decyzji, które są „kontrowersyjne”, ale „jakąś podjąć musiał”? Wybaczą Państwo to porównanie, ale brzmią mniej więcej tak: „To prawda, mój konkubent pije i bije, ale jak nie pije, to jest dobry, zresztą chłop czasem musi wypić, bo inaczej to nie chłop. Policję wezwać? Po co, jeszcze mi go zamkną, a on jak nie wypije to jest dobry człowiek przecież. Co pani mówi? Że jeszcze kiedyś mnie zabije, jeśli go w końcu nie zostawię? No jest takie ryzyko, ale jak go zostawię, to gdzie pójdę, co ze mną będzie?”.
Gdyby marszałek był takim samym „kozakiem” wobec premiera, jak wobec Trybunału Konstytucyjnego, jego przewodniczącej i zasiadających w nim sędziów, byłoby to lepsze zarówno dla Polski, jak i dla niego samego, bo zapewne ma świadomość, że Koalicja 13 Grudnia któregoś dnia po prostu straci władzę, tak jak wcześniej straciła ją Zjednoczona Prawica.
jj/Youtube: Sejm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/705686-holownia-atakuje-trybunal-tuska-skrytykowac-sie-boi