W Rott am Inn, liczącej ok. 4 tysięcy dusz wsi w Bawarii ma powstać ośrodek dla 506 azylantów. Mieszkańcy są oburzeni. Protestują nieprzerwanie od wielu miesięcy. „Panie Söder, ma pan władzę, aby to powstrzymać” – głosi jeden z plakatów lokalnej inicjatywy obywatelskiej. Markus Söder to premier Bawarii z CSU, który sam wielokrotnie podkreślał, że napływ nielegalnych migrantów „musi znacznie zmaleć”. W 2023 r. ponad 350 tys. osób złożyło wniosek o azyl w Niemczech. To wzrost o 51,1 proc. wobec roku poprzedniego (217 tys.). Kanclerz Olaf Scholz obiecał wówczas przyspieszone deportacje, ale nic z tego nie wyszło. Migracja ponownie stała się głównym tematem debaty po niedawnym ataku nożownika w Solingen oraz wyborach do parlamentów w Turyngii i Saksonii, gdzie AfD zdobyła dwa razy więcej głosów niż wszystkie partie koalicji rządzącej (SPD, Zieloni, FDP) razem wzięte.
22 września odbędą się wybory w Brandenburgii, a tam w sondażach także prowadzi AfD. Dlatego rząd oraz opozycyjna chadecja prześcigają się w propozycjach jak ten problem rozwiązać. Aby ograniczyć liczbę osób wjeżdżających do Niemiec bez wizy, minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser zarządziła już przedłużenie tymczasowych kontroli na wszystkich niemieckich granicach lądowych. Zapowiedziała także „nowy model zgodnego z prawem europejskim i efektywnego odrzucania migrantów na granicach”. Było to warunkiem uczestnictwa CDU w szczycie imigracyjnym dziś w Berlinie. Lider chadecji Friedrich Merz domaga się automatycznego i natychmiastowego zawracania na granicy osób, które podróżowały do Niemiec przez bezpieczne kraje trzecie i nie mają wizy. Byłoby to wprawdzie niezgodne z prawem unijnym (Dublin III), ale są eksperci jak były prezes Trybunału Konstytucyjnego Hans-Jürgen Papier, którzy uważają, że to nieprawda. Odmowy zgodnie z art. 18 niemieckiej ustawy o azylu są według niego nie tylko możliwe, ale wręcz konieczne. Ustęp ten stanowi, że osobom wjeżdżającym z bezpiecznych krajów trzecich należy odmówić wjazdu. W artykule podkreślono, że Niemcy są bez wyjątku otoczone bezpiecznymi krajami trzecimi. „Wyjątki ze względów humanitarnych stały się regułą na zewnętrznych granicach Niemiec. Jest to sprzeczne ze znaczeniem prawa azylowego” - stwierdził były prezes TK, którego zdaniem prawo krajowe stoi w tym przypadku ponad prawem europejskim.
Zdanie Merza i Papiera podziela Niemiecki Związek Miast i Gmin. Jest to grupa lobbingowa niemieckich gmin, które są odpowiedzialne za zakwaterowanie osób ubiegających się o azyl i skarżą się na przeciążenie. Tak jak w Bawarskim Rott am Inn. Zawracanie migrantów na granicach ma zresztą już od jakiegoś czasu miejsce. I w ostatnich trzech miesiącach znacznie przyspieszyło. Wiosną tego roku na lądowych granicach Niemiec zawrócono znacznie więcej osób niż przed dodatkowymi kontrolami zarządzonymi przez minister Faeser w październiku 2023 r. Wynika to z odpowiedzi rządu federalnego na pisemną interpelację posła CDU Christopha de Vriesa. Wynika z niej, że w kwietniu i maju tego roku na granicach lądowych z Polską, Czechami, Austrią i Szwajcarią zawrócono ogółem 2938 osób, czyli o ok. 90 procent więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Według niemieckich organizacji pozarządowych pomagających migrantom, które cytuje dziennik „Tagesspiegel” setki migrantów zostało wypchniętych do Polski z Niemiec mimo iż zadeklarowali, że chcą „złożyć wnioski o azyl” w republice federalnej. Michael Kurzwelly, artysta z Frankfurtu nad Odrą próbował pomóc dwóm migrantom z Jemenu, których odwieziono przez granice do Polski, do Słubic. Gdy przyjechał z nimi do policji federalnej po niemieckiej stronie, by ponownie wyjaśnić ich prośbę o azyl, policjanci oskarżyli go o bycie przemytnikiem, a następnie wraz migrantami odwieźli z powrotem na polską stronę. „To zdaje się jest obecnie stała praktyką” – powiedział Kurzwelly w rozmowie z gazetą.
Inni aktywiści mówią o co najmniej 80 nielegalnych migrantach koczujących w Zielonej Górze, z których niektórzy aż cztery razy próbowali dostać się do Niemiec, i byli za każdym razie odwożeni do Polski. Ich próśb o azyl nikt nie chciał wysłuchać. Nikt nie sprawdził przy tym czy wjechali do Polski przez Białoruś czy przez tzw. nową trasę Bałkańską, wówczas to nie Polska byłaby według reguł Dublińskich za nich odpowiedzialna tylko kraj, do którego dotarli jako pierwszy – na ogół Grecja lub Włochy. Według niemieckiej organizacji Pro Asyl liczba migrantów zawróconych na niemiecko-polskiej granicy w Brandenburgii i Meklemburgii-Pomorzu Przednim wzrosła w pierwszym kwartale 2024 r. w porównaniu do 2023 r. z trzech do 2386. „Tak drastycznie zwiększona liczba wymaga wyjaśnienia i potwierdza naszą obawę, że na niemieckich granicach mogą następować nielegalne odrzucenia” – uważa Dirk Morlok z Pro Asyl. Jednocześnie liczba tych, którzy wjechali z sukcesem do Niemiec i złożyłi wniosek o azyl spadła w tym okresie z 2268 do 450. Zdaniem Morloka także dlatego, że niemiecka policja zastrasza migrantów, by nie ubiegali się o ochronę azylową. Niemiecki rząd tymczasem chwali się wyraźnym spadkiem wniosków o azyl złożonych w pierwszym kwartale tego roku.
Wypychani przez Niemców migranci stają się problemem krajów sąsiednich. Jak pisze niemiecki dziennik „Die Welt” Jeśli niemiecka praktyka zmieni się zgodnie z wolą lidera CDU Friedricha Merza, a Niemcy będą konsekwentnie odrzucać migrantów pochodzących z innych krajów UE, wszyscy migranci przybywający z Polski – zarówno ci, którzy ubiegają się o azyl, jak i ci, którzy nie składają wniosku o azyl – mogliby zostać zawróceni. Jeżeli odmowy będą miały miejsce także bezpośrednio na granicy, co miesiąc do Polski może trafiać kilka tysięcy nielegalnych migrantów. Inny europejski kraj graniczący z Niemcami, gdzie Berlin chce wypychać migrantów, Austria, już zapowiedział, że nie będzie ich brał z powrotem. A co z Polską? Tego nie wiadomo. Premier Donald Tusk wprawdzie zapowiedział konsultacje w tej sprawie z niemieckimi partnerami, ale wciąż nie ma nawet podstawowych informacji o tym, ilu nielegalnych migrantów z Niemiec trafia obecnie do Polski, i czy dzieje się to w porozumieniu z władzami w Warszawie. Panuje cisza, podczas gdy Berlin ewidentnie szykuje się do utrwalenia praktyki, która z jego punktu widzenia przynosi już wymierne korzyści.
Austriacki badacz migracji Gerald Knaus przestrzega przed konsekwencjami odsyłania przez Niemcy imigrantów na granicach. „Zawieszenie obowiązywania prawa unijnego byłoby bombą atomową, doprowadziłoby do naśladowania tego przez wielu członków UE” – powiedział Knaus w telewizji ZDF. A konsekwencją tego byłyby poważne wewnętrzne spory w UE i chaos.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/705627-niemcy-beda-odsylac-nam-migrantow-skuteczne-narzedzie