Kontrasygnata dla sędziego Krzysztofa Wesołowskiego z Sądu Najwyższego, która została „wycofana” przez Donalda Tuska, nadal jest w mocy. W oświadczeniu Sądu Najwyższego czytamy, że to prezydent Andrzej Duda jest tu osobą najważniejsza i to jego decyzja, po skutecznej kontrasygnacie premiera, ma moc wiążącą. O co więc chodzi w tej rozgrywce? SN wskazuje na nazwisko ważnej sędzi.
Sąd Najwyższy przypomina, że Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 17 sierpnia 2024 r. wydał postanowienie o wyznaczeniu sędziego SN Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, dokonującego wyboru kandydatów na stanowisko Prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracą Izby Cywilnej Sądu Najwyższego.
Wskazanie do pełnienia tej funkcji nastąpiło na mocy postanowienia Prezydenta RP, nie zaś na mocy decyzji Prezesa Rady Ministrów. Premier, kontrasygnując postanowienie Prezydenta, jedynie przyjął odpowiedzialność przed Parlamentem za ten akt. Postanowienie wraz z podpisem Prezydenta zostało przekazane Sądowi Najwyższemu oraz opublikowane w Monitorze Polskim i wywołało już skutki prawne. Zakłopotanie wzbudzają więc takie wypowiedzi jak Premiera na platformie X czy Ministra Sprawiedliwości (w programie „Kropka nad i” w telewizji TVN24) sugerujące możliwość cofnięcia skutków prawnych postanowienia Prezydenta RP wyznaczającego sędziego SN Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej
– czytamy w oświadczeniu Sądu Najwyższego.
Postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a tym bardziej kontrasygnata Premiera, stanowią akty organów władzy państwowej, które są wydawane na podstawie Konstytucji RP, nie zaś w ramach postępowania administracyjnego. Jako takie nie podlegają kontroli sądów administracyjnych i także z tej przyczyny nie mają do nich zastosowania przepisy regulujące postępowanie przed sądami administracyjnymi, w tym również trybu tzw. „autokontroli” z art. 54 § 3 prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, której – gdyby nawet hipotetycznie założyć jej dopuszczalność – musiałby dokonać Prezydent, a nie Premier
– informuje Sąd Najwyższy.
W oświadczeniu SN czytamy, że dla przeprowadzenia wyboru kandydatów na stanowisko Prezesa Sądu Najwyższego nie jest nieodzowne prowadzenie obrad przez sędziego SN dr. hab. Krzysztofa Wesołowskiego, ponieważ obrady takie prowadzi zwykle Prezes SN kierujący pracą Izby. Jedynie w przypadku, w którym urzędujący Prezes ubiega się o reelekcję, konieczne jest wskazanie innego sędziego do przewodniczenia zgromadzeniu.
Rozgrywka w SN
O co więc chodzi w tym zamieszaniu? Okazuje się, ze przedmiotem rozgrywki nie jest sędzia Wesołowski, ale sędzia prof. Joanna Misztal-Konecka. Za tą intryga mogą kryć się interesy starej „kasty” sędziowskiej, która chce rozgrywać personalnie Sąd Najwyższy.
Obecne działania, mające przeszkodzić sędziemu SN Krzysztofowi Wesołowskiemu poprowadzeniu zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej, godzą w istocie w konstytucyjne prawa jednej osoby, a mianowicie urzędującej Prezes SN prof. dr hab. Joanny Misztal-Koneckiej. Ich bezpośrednim skutkiem byłoby zablokowanie możliwości ubiegania się o funkcję prezesa jedynej kobiecie, która wyraziła zgodę na kandydowanie, naruszając jej prawa podstawowe chronione przez art. 33 oraz art. 60 Konstytucji RP. Natomiast działania te nie mogłyby przeszkodzić Prezes SN Joannie Misztal-Koneckiej w poprowadzeniu zgromadzenia wyborczego sędziów Izby Cywilnej
– informuje Sąd Najwyższy.
Sprawa wycofania przez Donalda Tuska kontrasygnaty jest przykładem skrajnej nieodpowiedzialności premiera w ważnych dla funkcjonowania państwa kwestiach prawnych. Niewykluczone, że wczorajszy dzień spowoduje, iż premier stanie kiedyś przed Trybunałem Stanu.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/705572-o-co-chodzi-ws-kontrasygnaty-sn-ujawnia-intryge-wladzy