Czy całe zło, które obecnie mamy w Polsce jest tolerowane przez „demokratyczny” Zachód dlatego, że premier jest dla niego „pflegeleichter”, czyli łatwy w hodowli?
Nie ma dnia, żeby rządzący obecnie Polską „demokratyczny” układ nie złamał jakiegoś artykułu konstytucji, nie potraktował ustawy jak brudnej ściery, nie popełnił czynów podlegających pod to, co opisują przepisy XVII rozdziału kodeksu karnego („przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej” – artykuły 127-139), a co jest zagrożone karami od 6 miesięcy więzienia do dożywocia.
Zagrożenie wysokimi karami wchodzi w grę dlatego, że rząd Donalda Tuska i jego parlamentarne zaplecze kojarzy się z określeniem „demokratyczny” mniej więcej tak jak to, co komuniści przywieźli z Sowietów i zaimplementowali w Polsce. Pod szyldem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego i Krajowej Rady Narodowej. A to z kolei usankcjonowały bezwstydnie i z zastosowaniem przemocy na wielką skalę sfałszowane referendum z 30 czerwca 1946 r. oraz jeszcze brutalniej oszukańcze i przemocowe wybory parlamentarne przeprowadzone 19 stycznia 1947 r.
Oto 6 września 2024 r. premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar przywołali przed swoje oblicze przedstawicieli wszystkich zawodów prawniczych. Żeby, jak to ujął Adam Bodnar, „postawić kropkę nad ‘i’ oraz trwale przywrócić praworządność w Polsce”. Przebieg spotkania był taki, że gdyby na przykład rzodkiewka umiała mówić, nawet ona doszłaby do wniosku, że chodzi o trwałe zniszczenie praworządności w Polsce. Na spotkaniu przedstawiono bowiem plan kompletnego zdemolowania sądownictwa, a sędziowie mieliby podlegać absolutnie bezprawnym procedurom weryfikacji. Takim, że kilka tysięcy spośród około 10 tys. sędziów w ogóle orzekających w Polsce musiałoby się upodlić (samokrytyka, czynny żal), żeby pozostać w zawodzie. Sędziom zaproponowano prostą alternatywę: zeszmacenie się albo wydalenie z zawodu. Zeszmaceniem byłyby bowiem zarówno poddanie się procedurom weryfikacji, jak i upodlająca samokrytyka.
6 września 2024 r. Donald Tusk oraz Adam Bodnar (nominalnie profesor prawa) zapowiedzieli (i już tego dnia częściowo zrealizowali) złamanie artykułu 10. ust. 1. konstytucji (o podziale i równowadze władz). Gdyby zrealizować zapowiedzi Tuska i Bodnara, władza wykonawcza kompletnie zwasalizowałaby władzę sądowniczą. Złamałaby też artykuł 180. ust. 1 konstytucji gwarantujący sędziom nieusuwalność oraz odebrałaby prezydentowi RP wyłączne uprawnienie do powoływania sędziów (art. 144. ust. 3 pkt. 17 konstytucji).
Wygadując niebywałe brednie, jeśli odnieść to do konstytucji i ustaw, Tusk z Bodnarem nie uznają oczywistego faktu, że sędzią jest się w Polsce po powołaniu przez prezydenta i złożeniu ślubowania wobec niego. I to jest niepodważalne niezależnie od tego, kto złożył wniosek o powołanie, czyli co sobie obaj panowie wyobrażają, a potem ględzą o statusie i sposobie powołania Krajowej Rady Sadownictwa.
Jakakolwiek zgoda na zwasalizowanie, a nawet udział sędziów w imprezach ustalających agendę podporządkowania ich władzy wykonawczej jest złamaniem art. 178. ust. 3 konstytucji („sędzia nie może prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów”). A cały plan przedstawiony przez Tuska i Bodnara można uznać za nawoływanie do przestępstwa, a nawet przygotowanie do popełnienia przestępstwa. I za to obaj panowie będą musieli być ścigani, choćby w związku z czynami opisanymi w art. 128. kodeksu karnego.
Sprawa jest tak oczywista, że wystarczy tylko wspomnieć, iż metody weryfikacji, samokrytyki i czynnego żalu sędziów jako żywo przypominają praktyki w Sowietach poczynając od lat 20. XX wieku. A w Unii Europejskiej w 2024 r. są po prostu niewyobrażalne. Są takie, a ponadto tak bezczelnie bezprawne, niemoralne i głupie, że jeszcze 6 września 2024 r. powinna wybuchnąć w demokratycznym świecie ogromna awantura. A w Polsce sędziowie powinni ostro zaprotestować przeciwko planom ich zwasalizowania, upodlenia i zeszmacenia. Ale nic takiego się nie dzieje (poza pojedynczymi głosami sędziów, z którymi obecna władza rozprawia się bądź chce się rozprawić).
Gdzie są protesty Komisji Weneckiej, Rady Europy, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Komisji Europejskiej, Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Gdzie oburzenie poszczególnych rządów „demokratycznego” Zachodu? Gdzie są protesty Departamentu Stanu USA tak uwrażliwionego na zagrożenia demokracji podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości. Gdzie oburzenie ambasadora USA w Polsce, Marka Brzezińskiego, który tak się przejmował tym, co nazwano „lex TVN” i „lex Tusk”? Gdzie są ci wszyscy hipokryci?
Jeśli na zewnątrz Polski panuje milczenie, to może ta demolka państwa prawa, sądownictwa i samego stanu sędziowskiego jest przez wymienione wcześniej instancje akceptowana? Czyżby bezprecedensowe w Europie od czasów II wojny światowej, a przynajmniej od czasów upadku komunizmu niszczenie praworządności, plany zamachu na sędziów, dewastacja organów wymiaru sprawiedliwości, złamanie wszelkich kanonów etycznych nic ich nie obchodziły?
Czy całe to zło, które obecnie mamy w Polsce i ono z każdym dniem narasta jest tolerowane, a nawet popierane przez „demokratyczny” Zachód tylko dlatego, że premierem jest obecnie w Polsce osoba, którą w grudniu 2013 r. niemiecki tygodnik „Der Spiegel” określił jako „pflegeleichter”, czyli łatwy w hodowli, łatwy do wytresowania, bezproblemowy? Czy w Polsce mogą funkcjonować absolutne bezprawie i skrajna niesprawiedliwość tylko dlatego, że z tym premierem będzie łatwo nasz kraj eksploatować i traktować jak kolonię? Co to ma wspólnego z demokracją i praworządnością?
Obiektywnie rzecz biorąc mamy najgorszy czas dla Polski i Polaków od czasu „upadku” komuny w naszym kraju. Przy tym niebywałe są bezczelność, bezprawie, pycha, buta i poczucie bezkarności obecnie rządzących. A to oznacza codzienną wielką porcję śliny i innych wydzielin wypluwanych Polakom prosto w twarz. Jeśli oni do końca zdemolują sądownictwo i podporządkują sobie oraz upodlą sędziów, nie będzie już żadnej instancji, do której można się odwołać. I zapewne o to chodzi. Ale nawet taka opresja ma swój kres w postaci zbiorowego gniewu Polaków i reżim Tuska powinien się tego obawiać. Tym bardziej że były już historyczne precedensy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/705332-najgorszy-czas-dla-polski-od-upadku-komuny