W 2018 roku świętowaliśmy 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Została ona uczczona w sposób wyjątkowy, a w Marszu Niepodległości wzięła udział Para Prezydencka oraz przedstawiciele rządu. I choć w marszu pod hasłem „Dla Ciebie Polsko” uczestniczyło kilkaset tysięcy ludzi, nie doszło do prowokacji, jakie miały wcześniej miejsce za rządów Platformy Obywatelskiej. Po 6 latach tamto wydarzenie wraca jako sprawa kryminalna. Okazuje się, że ktoś z uczestników miał wówczas grozić komuś innemu, co stanowi pretekst wystarczający do siłowego wdarcia się do domu Roberta Bąkiewicza, do zarekwirowania mu prywatnych urządzeń elektronicznych oraz do siedziby Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości”, którego prezesem nie jest już od roku. Co więcej, nie został wcześniej nawet wezwany na przesłuchanie w tej sprawie. Nowe metody działań bodnarowców nie są jedynie szaleństwem. To już systematyczne represje. Celem jest zastraszenie, zablokowanie działań obywatelskich i obezwładnienie opozycji.
Brutalność działań, jakie państwo Tuska podejmuje przeciwko obywatelom, powinno obudzić najwyższy sprzeciw. Sytuacja, do jakiej dzisiaj doszło, dalece przekroczyła normy funkcjonujące w demokratycznym państwie prawa. Regularnie mamy do czynienia z naruszaniem miru domowego i to na najwyższych nawet szczeblach. Bo przecież kilka miesięcy temu funkcjonariusze wdarli się do Pałacu Prezydenckiego podczas nieobecności głowy państwa i wyprowadzili stamtąd posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Mieliśmy też siłowe wtargniecie do domu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry podczas jego nieobecności i wyniesienie jego rzeczy osobistych oraz zatrzymanie posła Marcina Romanowskiego. Są areszty, zatrzymania, unieważnianie immunitetów i coraz bardziej bezczelne groźby. Byli ministrowie uznawani są za zorganizowaną grupę przestępczą, a Donald Tusk nie czuje żadnych hamulców, gdy podczas konferencji prasowej wygraża I prezes Sądu Najwyższego „zawiadomieniem o podejrzeniu przestępstwa”.
Cały aparat państwa został uruchomiony w jednym celu: zniszczeniu obecnej opozycji i środowisk katolicko-konserwatywnych. Realizowany jest plan przedstawiony przez niemieckiego publicystę Klausa Bachmana, który przekonywał w „Berliner Zeitung”, że „jeśli nowy rząd naprawdę chce rządzić, musi skierować całą siłę państwa policyjnego przeciwko PiS i prezydentowi”. I kieruje. Bezwzględnie i na oślep. Nie ma dnia, by nie padły kolejne groźby, a służby podlegle Adamowi Bodnarowi uwijają się tak pieczołowicie wokół realizacji planu zemsty, że problematyczne zaczyna być ściganie przestępców realnych. Póki co, najgroźniejszymi przestępcami w państwie Tuska wydają się dwie urzędniczki i ksiądz, którzy siedzą od poł roku w areszcie za to, że realizowana była budowa ośrodka pomocy ofiarom przemocy w legalnie wygranym konkursie.
I choć cała uwaga skupiona jest na rzekomej przestępczości poprzedniego rządu, życie gospodarcze biegnie własnym torem, a sprawy polskie zostały totalnie odpuszczone. Przez 8 lat rządów Prawa i Sprawiedliwości nie mieliśmy tak potężnego deficytu państwa, w jaki wpędza Polskę rząd Tuska. mimo to, znajdowały się wówczas środki na programy społeczne, potężne inwestycje, tarcze ochronne, wydatki specjalne podczas niespotykanych wcześniej kryzysów, jak pandemia czy wojna na Ukrainie. Rząd Donalda Tuska zapowiada rekordowy deficyt na rok 2025, sięgający blisko 300 miliardów zł. Pojawiają się coraz bardziej niepokojące sygnały, że w celu zrównoważenia budżetu, konieczne będzie wprowadzenie nowego podatku. Mamy już takie doświadczenia z poprzednimi rządami PO. Zamiast jednak szukać konstruktywnych rozwiązań, obecna ekipa przepala miliony na komisje śledcze, ściągające PiS, na rozrośnięty ponad miarę aparat urzędniczy i na działania, które nie stanowią materii inwestycyjnej. Słychać też o kolejnych planach zwijania gospodarki i likwidacji przedsiębiorstw. Próżno szukać konstruktywnych rozwiązań tej sytuacji u ekipy, której jedyną troską jest wdrażanie neomarkistowskiej ideologii do działań społecznych i edukacyjnych oraz przykrywania własnej niemocy kreowaniem kolejnych afer, przypisywanych poprzednikom. Ma powstać zbiorowe przekonanie, że „piniendzy nie ma”, bo przez 8 lat rozkradł je PiS. Stąd te zmasowane ataki, zatrzymania, komisje i areszty.
Efektem tych działań jest kompletne rozmontowanie państwa, które staje się coraz bardziej represyjne. Uderzono już we wszystkie przestrzenie: polityki, mediów, Kościoła, wymiaru sprawiedliwości, organizacji społecznych. Każdy, kto angażował się w działania publiczne, musi być dziś przygotowany na niespodziewaną wizytę funkcjonariuszy, rewizję rzeczy osobistych i wszelkie inne konsekwencje, bo domniemanie niewinności nie jest w tym ustroju respektowane. Dzisiejsze wtargnięcie do domu Roberta Bąkiewicza za absurdalną sprawę sprzed 6 lat, wygląda jak upiorna mistyfikacja, mająca na celu społeczne zastraszenie. Marsz Niepodległości zwalczany był przez ludzi Tuska od samego początku. Nie trzeba przypominać, co pisały o nim liberalno-lewicowe media i jakie prowokacje uskuteczniano 11 listopada. Z pewnością tak samo będzie i tym razem. Należy spodziewać się kolejnych uderzeń w patriotyczno-katolickie organizacje, a w niedługim czasie również i w media. Tuskokracja jest ustrojem niezwykle brutalnym, a co najgorsze – bezkarnym. Na każde przekroczenie prawa, złamanie Konstytucji i wolności obywatelskich, ma „błogosławieństwo” Brukseli i Berlina.
CZYTAJ TAKŻE:
— Marzena Nykiel: Włam do KRS po wizycie Scholza, zamach na TVP przy Jourovej, przejęcie prokuratury na oczach Reyndersa. Skąd te zbieżności?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704865-brutalnosc-i-bezprawie-czy-juz-czas-bac-sie-panstwa-tuska