„Tych działań nie da się inaczej nazwać, jak tylko represjami autorytarnego państwa policyjnego. Łukaszenka razem Putinem na pewno biją teraz brawo Tuskowi” - mówi w rozmowie z portalem w Polityce.pl poseł Sebastian Kaleta z Suwerennej Polski. Były wiceminister sprawiedliwości zauważa, że prokuratura szukając człowieka, który coś krzyknął 6 lat temu na Marszu Niepodległości, dokonała przeszukań, jakby chodzi o ciężkie przestępstwo. „Na pewno nie krzyknął ‘J…. PiS’, bo to w państwie Tuska jest przecież „dorobek kulturowy” - stwierdza Kaleta.
Policja na polecenie prokuratury weszła dziś do domu byłego prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Roberta Bąkiewicza. Według jego relacji, po przeprowadzeniu przeszukania zabrano jego komputer oraz telefony. Wtargnięto także do domu szefa Straży Marszu Mateusza Marzocha, a po przesłuchaniu na komendzie policji obecnego prezesa Bartosza Malewskiego, niszcząc zamki wtargnięto także do siedziby Stowarzyszenia. Miały zostać także wyłączone serwery organizacji.
To co się dzieje jest całkowicie surrealistyczne z perspektywy Polaka, osoby która myśli, że mieszka w demokratycznym państwie
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Sebastian Kaleta z Suwerennej Polski.
„To działanie państwa policyjnego”
Jak powiedział nam prok. Norbert Woliński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, prowadzone czynności są związane ze śledztwem, którego celem jest odnalezienie osoby, która przed 6 laty miała wykrzykiwać pod adresem przeciwnika Marszu groźby karalne. Były wiceminister sprawiedliwości nie ma złudzeń i nazywa takie działania aparatu państwa metodami zastraszania.
Widzimy autorytarne państwo policyjne w pełnej krasie. Rano bodnarowcy robią nalot w wielu miejscach i rozkręcają zamki. Wszystko wygląda tak, jakby chodziło o jakieś potężne przestępstwo. Niemalże handel narkotykami, czy może nawet ludźmi, który prowadzony jest pod przykrywką Marszu Niepodległości. Tak potężne i zdecydowane działania muszą przecież wskazywać na jakieś potworne przestępstwo i wielkie nieprawidłowości. Tymczasem chodzi o to, że jedna z ponad 500 tys. osób miała coś krzyknąć 6 lat temu do przeciwnika marszu i zostało to odebrane jako groźba. To ma być powodem takiej skali nalotów służb państwa? To nie jest normalne
— komentuje działania prokuratury Bodnara poseł Sebastian Kaleta z Suwerennej Polski.
Takie metody stosowane są przeciwko opozycji w Rosji i na Białorusi. To nie są normalne działania. Tego nie da się zakwalifikować jako działania zmierzające do wyjaśnienia jakiejkolwiek sprawy. To jest działanie państwa policyjnego
— podkreśla poseł klubu PiS.
To operacja przeprowadzana w bardzo określonym celu. Chodzi o sparaliżowanie możliwości organizacyjnych Marszu Niepodległości w tym roku. To może być także przykrywka do delegalizacji marszu i zastraszenia Polaków, by w nim nie uczestniczyli. Pamiętamy przecież, że w 2018 roku w Marszu Niepodległości wzięło udziału ponad pół miliona osób. To jest wyraźny sygnał, że Tusk nikomu nie zezwoli na wyrażanie jakiegokolwiek sprzeciwu wobec jego władzy. Będzie zastraszanie, wyciąganie konsekwencji wobec uczestników takich zgromadzeń
— przypomina Kaleta, dla którego jest jasne, że opinia publiczna negatywnie oceni poczynania bodnarowców.
Mam nadzieje, że działania jakie dziś podejmuje prokuratura, będą miały charakter otrzeźwiający dla zwolenników koalicji 13 grudnia. Mam oczywiście świadomość, że wielu z nich cieszy się, że ten nielubiany przez nich Bąkiewicz ma problemy. Im nawet nie chodzi o konkretną sprawę. Tyle, że ten nalot bodnarowców to także sygnał do tego elektoratu. Jeśli bowiem w pewnej chwili przyjdzie im do głowy myśl, że Tusk nie spełnia obietnic i będą chcieli protestować, to bodnarowcy zajrzą także do ich domów
— stwierdza były wiceminister sprawiedliwości.
Tych działań nie da się inaczej nazwać jak tylko represjami autorytarnego państwa policyjnego. Łukaszenka razem Putinem na pewno biją teraz brawo Tuskowi. To są metody zastraszania
— dodaje polityk obozu Zjednoczonej Prawicy.
Z powodu człowieka, który coś krzyknął na manifestacji, zabiera się komputery, telefony i wyłącza serwery. To jest nieproporcjonalne działanie władz, tu nie ma nawet promila proporcjonalności. Bardzo ciekawe w tej sytuacji jest to, co ten człowiek właściwie powiedział. Na pewno nie krzyknął „J…. PiS”, bo to w państwie Tuska jest przecież „dorobek kulturowy”, a nie mowa nienawiści
— podsumowuje poseł Sebastian Kaleta.
koal
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704847-kaletawidzimy-autorytarne-panstwo-policyjne-w-pelnej-krasie