Rozbudzenie niechęci w Polsce do Ukrainy, postawienie na ostrzu noża sprawy Wołynia w czasie procesu akcesyjnego będzie dla Niemców wygodnym pretekstem, by Ukrainę na drodze do Unii zatrzymać. Niemcy wykonają swój plan rękami polskiego rządu.
Na szczeblu Unii Europejskiej trwają obecnie dwa wykluczające się procesy polityczne – szybkie przyjęcie Ukrainy do UE oraz zmiana Traktatów, w ramach których przyjęte mają być m.in. nowe mechanizmy dotyczące obronności na wzór zasad obowiązujących w NATO. Wydaje się oczywiste, że dla najsilniejszych państw Unii oraz duże części unijnego estabilshmentu reforma i centralizacja Wspólnoty będzie ważniejsza niż obecność Ukrainy w UE. W tym kontekście sprawa skandalicznej wypowiedzi Szefa MSZ Ukrainy Dmytro Kułeby oraz reakcja na jego słowa o Wołyniu mogą pomóc Niemcom w realizacji opisanego scenariusza „polskimi rękami”. Jeśli tak się stanie, Polska może zostać obarczona odpowiedzialnością za fiasko procesu członkowskiego Ukrainy.
Debata na temat zmian w Traktatach UE się toczy i idzie małymi kroczkami do przodu. Rezolucje w tej sprawie przyjął jakiś czas temu Parlament Europejski wzywając w istocie do większej centralizacji UE oraz przekazywania dodatkowych kompetencji Wspólnocie. Kolejne organa UE zajmują się tymi projektami, choć w przekazie publicznym sprawa niemal nie istnieje. Jednocześnie z tym procesem trwają inne prace – nad rozszerzeniem Unii Europejskiej o Ukrainę. Kijów decyzję o statusie kraju kandydującego do UE otrzymał w czerwcu 2022 roku, zaś w grudniu 2023 roku rozpoczęto negocjacje akcesyjne. Działania na forum UE wobec Ukrainy są bardzo szybkie i mają swoje wojenne tło. Członkostwo Ukrainy w UE jest formą reakcji na inwazję rosyjską. Przyszłość Ukrainy w Unii ma stabilizować i zabezpieczać kraj w przyszłości. Sprawa ma swoje konteksty również polskie. Wydaje się, że działania władz Kijowa, które skutkowały poważnym schłodzeniem relacji z Polską i przekierowaniem ich na Berlin, miały swoją bazę właśnie w obietnicach dotyczących wejścia Ukrainy do Unii. Słowem, Kijów zaczął się ponownie orientować na Niemcy licząc, że pozwoli to na szybką ścieżkę akcesji do UE. Problem w tym, że obecnie widać sprzeczność między dwoma wskazanymi procesami. Wszystko z powodu szczegółów dot. zmian traktatowych. Poprawka Traktatu o Unii Europejskiej nr 55, postulowana do szybkiego procedowania przez PE, zakłada zmiany artykułu 42 ust. 7, akapit 1. Po nowelizacji będzie on brzmiał:
W przypadku gdy jakiekolwiek Państwo Członkowskie stanie się ofiarą napaści, Unia Obronna i wszystkie Państwa Członkowskie mają w stosunku do niego obowiązek udzielenia pomocy i wsparcia przy zastosowaniu wszelkich dostępnych im środków zgodnie z artykułem 51 Karty Narodów Zjednoczonych. Napaść zbrojną na jedno Państwo Członkowskie uznaje się za napaść na wszystkie Państwa Członkowskie. Nie ma to wpływu na szczególny charakter polityki bezpieczeństwa i obrony niektórych Państw Członkowskich”.
Zmiana jest częścią większego pakietu wprowadzania w Unii Europejskiej tzw. Unii Obronnej, która ma być wstępem do budowy wspólnej polityki militarnej i obronnej na poziomie UE. Gdy te zmiany przyłożymy do postępującego procesu akcesyjnego Ukrainy, pojawiają się poważne obawy i wątpliwości - te same, które dotyczą tempa procesu akcesyjnego UA do NATO. Czy jednoczesne przyjmowanie Ukrainy do UE w obecnej sytuacji oraz tak brzmiących zmian w Traktatach o UE oznaczało będzie wejście krajów UE w obowiązek udziału w wojnie? Czy będzie to oznaczało jednoznacznie, że kraje Unii są w stanie wojny? Jakie skutki prawno-formalne będą wynikały ze zbiegu tych dwóch procesów i decyzji? Pytania i obawy dotyczące procesów zmian w Traktatach UE są naturalne. Rzucają bowiem nowe światło na możliwe skutki promowanych zmian. Ale też nakazują pytać o szczerość deklaracji unijnych polityków i liderów państw członkowskich, którzy obiecali i obiecują szybką akcesję Ukrainie. Czy fakt iż te same środowiska promują wskazane kolizyjne procesy nie oznacza, że szybkie wejście Ukrainy do UE to miraż? Proces szybkiego wejścia Ukrainy do UE może być jedynie fasadą i ułudą, na którą Niemcy złapali Ukrainę (zdegustowaną wcześniej działaniami Berlina po ataku Rosji) w swoją strefę oddziaływania? Sytuacja budzi pytania i wątpliwości w związku z opisaną kolizją dwóch procesów, których promotor jest jeden – Berlin. Unia Europejska będzie musiała wybrać – dalsze kroki na rzecz centralizacji czy szybkie przyjęcie Ukrainy. Jeśli taka alternatywa będzie jedyną opcją, Niemcy i inne kraje UE będą musiały wyjść z twarzą wobec Ukrainy i światowej opinii publicznej. Ktoś będzie musiał wziąć na siebie odium strony blokującej. Na pewno nie będą tego robić Niemcy.
W tym kontekście słowa Dmytro Kułeby dotyczące sprawy Wołynia, brak reakcji będącego przy tym Ministra Sikorskiego, a potem powiązanie przez polski rząd tych słów z przyszłością Ukrainy w UE – wydają się mieć inne znaczenie. Atak Kułeby na Polskę – tym przecież było w istocie jego stwierdzenie o Akcji Wisła – wpisywać się może w realizację w istocie niemieckiego planu związanego z przyszłością Unii Europejskiej, a więc podmiotu kluczowego o znaczeniu strategicznym dla Berlina. Może się okazać, że swoimi słowami Kułeba, który od wielu miesięcy gra na Niemcy i promuje sojusz UA-RFN (również wbrew oczywistym faktom dotyczącym polityki Berlina), pomaga właśnie Niemcom w osiągnięciu ich politycznych celów. Rozbudzenie niechęci w Polsce do Ukrainy, postawienie na ostrzu noża sprawy Wołynia w czasie procesu akcesyjnego będzie dla Niemców wygodnym pretekstem, by Ukrainę na drodze do Unii zatrzymać. Niemcy wykonają swój plan rękami polskiego rządu. A Polska weźmie na siebie odium tego, kto zablokował wejście Ukrainy do Unii. Jeśli ten scenariusz jest w grze, zapewne Niemcy będą mamili Ukrainę czymś innym, równie mało wiarygodnym, co dotychczasowe obietnice. Polska natomiast zostanie ze swoim sprzeciwem sama. Jedyne co wciąż dziwi, to brak wiedzy i refleksji w Kijowie. Ukraina już wielokrotnie miała przed oczami dowody, że na Niemcy liczyć nie może, a Europa Zachodnia pomaga jej jedynie w takim wymiarze, by się nie kompromitować, realnie czekając na powrót możliwości współpracy i współdziałania z Rosją. W tej sytuacji wpisywanie się w niemiecki plan polityczny będzie dla Kijowa poważnym błędem i problemem. A to niestety nie jest tylko problem Kijowa, bowiem będzie osłabiało poziom bezpieczeństwa w całej Europie Środkowej.
P.S.
Rzeź Wołyńska do dziś nie została uznana przez Ukrainę za ludobójstwo i do dziś nie jest należycie traktowana przez władze w Kijowie. Było i jest to oczywiste dla każdego w Polsce, kto zna historię. Nie jest jednak oczywiste, i nigdy nie było łatwe, w jaki sposób o tej sprawie rozmawiać z państwem, które prowadzi wojnę obronną, które uzależnione jest od pomocy Zachodu, a którego porażka będzie ogromnym problemem dla naszej Ojczyzny i sprowadzi na Polskę nowe, wieloletnie zagrożenia związane z obecnością rosyjskich wojsk na większości linii granicznej RP. Mając świadomość tych dwóch stron i dużej złożoności sytuacji, Polska za poprzednich rządów rozmawiała z Ukrainą o Wołyniu, ale nie stawiała ultimatum, którego wiele środowisk w Polsce oczekiwało: pomoc w zamian za natychmiastowe działania ws. Wołynia. Taka taktyka wydaje się błędna, bowiem może skutkować rozbudzeniem emocji, napięć i wrogości między PL i UA, na których zyskiwać będzie Rosja, a także może sprawić, że wiele środowisk na Zachodzie chcących porzucić Ukrainę otrzyma pretekst do takich działań i zostawienia Ukrainie samą sobie. W wielu momentach od lutego 2022 roku pomoc dla Ukrainy ze strony Zachodu wisiała na przysłowiowym włosku. Dodatkowe preteksty (choćby w postaci wyników ekshumacji ofiar Wołynia), mogły zostać wykorzystane przez środowiska jawnie lub ukrycie prorosyjskie do zatrzymania pomocy i wsparcia dla Kijowa.
Rozmowy z Ukrainą dotyczące Wołynia toczyły się, Polska dawała w ramach nich wyraz swojej pamięci i stawiała tę sprawę dowodząc, że ludobójstwo na Wołyniu czeka na realne decyzje i działania Kijowa. Władze RP prowadziły tę sprawę w sposób, który uniemożliwiłby jednak wykorzystanie jej do działań i decyzji skutkujących de facto wzrostem zagrożeń dla RP (co wiązałoby się z odcięciem się Zachodu od Ukrainy). Działania polskiej strony były sygnałem, że sprawa ludobójstwa na Wołyniu musi się znaleźć wśród działań rządu w Kijowie, gdy wojna się zakończy. W tym czasie strona ukraińska zajmowała różnorodne pozycje względem tematu – od odrzucenia i krytyki naszych postulatów, po zrozumienie, a nawet wsparcie. Były jasne sygnały, że mamy na Ukrainie z kim rozmawiać, a także mamy szanse wypracować drogą małych kroków oczekiwane i ważne dla Polski decyzje. Po słowach Dmytro Kuleby dalsza praca ws. Wołynia będzie znacznie trudniejsza. Jest to w sposób oczywisty skutek decyzji podjętych w Kijowie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704707-lekcja-niemieckiej-realpolitik