Zemsta i odwet wiszą w Polsce w powietrzu od jesieni 2015 r., czyli od „zbrodniczego” przejęcia władzy przez tych, którym tego nie wolno było zrobić.
Tuż po wyborach parlamentarnych 15 października 2023 r. było jasne, na czym będą polegać rządy Donalda Tuska. Dlatego na portalu wPolityce.pl napisałem: „Żadne sprawy programowe. Nieważne problemy do rozwiązania. Gospodarka i finanse państwa to nudne tło. (…) Jedyne, co Tusk może realnie zrobić to spektakl będący albo wstępem do zemsty i odwetu, albo transmisją na żywo z tego rodzaju atrakcji”. No i mieliśmy transmisje na żywo, np. z obławy na Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, z zatrzymania Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra sprawiedliwości, z „polowania” na księdza Michała Olszewskiego. A od kilku dni obiektem obławy był Michał Kuczmierowski, były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. No i został upolowany.
Obławy i polowania to łatwizna, dlatego rząd Tuska tym się zajmuje. Wszystko inne jest dla niego za trudne. Gdy chleb jest problematyczny, są igrzyska. Platformerski lud domagał się tego zresztą od dawna, czyli od spotkania z Donaldem Tuskiem 8 października 2022 r. w Kluczborku. Wówczas ujawniła się strategia przyszłego rządu Tuska polegająca na tym, żeby się mścić na rządzących ze Zjednoczonej Prawicy, a nawet na każdym, kto wykazywał choćby cień sympatii do nich.
Od powrotu do polskiej polityki na początku lipca 2021 r. Donald Tusk przygotowywał swoich zwolenników do zemsty, odwetu i „ludowej sprawiedliwości”, czego konsekwencją miały być aresztowania, specjalne komisje, procesy pokazowe, a nawet samosądy. A jeśli sytuacja wymknęłaby się spod kontroli, o co na ulicy łatwo i co wcale nie byłoby odrażające, mogłoby się zdarzyć nawet coś w rodzaju powtórki z Nocy św. Bartłomieja (z 23 na 24 sierpnia 1572 r.), nocy długich noży w czerwcu 1934 r. w Niemczech, a nawet pacyfikacji Wandei (w latach 1793-1794) czy czerwonego terroru od lipca do września 1918 r. w Rosji.
Wstępem do „nocy oczyszczenia” miało już być „wyprowadzanie” urzędników, szefów instytucji, dziennikarzy i pracowników mediów publicznych w grudniu 2023 r. Od wielu miesięcy budowano klimat, jaki znamy z 1934 r., gdy 12 lipca tamtego roku powstało Miejsce Odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Początkowo miało tylko izolować „osoby zagrażające bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu”. A gdy już było, stało się najważniejszym ogniwem prześladowania politycznych przeciwników i zemsty na nich. Tym użyteczniejszym narzędziem, że do Berezy trafiało się na podstawie decyzji administracyjnej i bez prawa apelacji.
Także prezydent mniemamy Polski, Rafał Trzaskowski, zapowiadał, że gdyby wygrał wybory, zacząłby robić „porządek”. Kazał się pakować dziennikarzom TVP, zapowiadając likwidację TVP Info, „Wiadomości” i publicystyki. Do tego dochodziła chęć likwidacji IPN, czyli wymazywania przywróconej pamięci historycznej oraz likwidacji CBA, żeby skorumpowani nie siedzieli w więzieniu, tylko na grzędach (urzędach).
Tusk karmił zemstą swoich wyznawców, zapewniając, że po 15 października 2023 r. wreszcie dadzą radę odpłacić wszystkim, którzy podnieśli swoje łapska na święty porządek, w którym rządzić mogą tylko platformersi i ferajna. A dla wrogów jest tylko to, co towarzysz Józef Cyrankiewicz zapowiadał pod koniec czerwca 1956 r., chcąc odrąbywać ręce powstańcom Poznańskiego Czerwca 1956 r. i tym, którzy ich wspierali. Samo to, że ktoś spod znaku rządzących w latach 2015-2023 i ich wyborców ma jakieś prawa obywatelskie, w tym prawo głosu mogącego PO i ferajnę odsunąć od władzy, stanowisk oraz apanaży wołało o pomstę do nieba.
Demokracja przez osiem lat przed 15 października 2023 r. kompletnie się nie sprawdzała, co było powodem ogromnej frustracji, złości i wściekłości. A to z kolei uzasadniało fizyczną rozprawę nie tylko z podobywatelami, ale wręcz z podludźmi. I po wyborach 15 października 2023 r. oświecone platformerskie masy oczekiwały, że szybko nadejdzie dzień zemsty na sympatykach PiS oraz czas oczyszczenia z nich, bo dłużej z nimi żyć się nie da.
Zemsta i odwet wisiały w Polsce w powietrzu od jesieni 2015 r., czyli od „zbrodniczego” przejęcia władzy przez tych, którym tego nie wolno było zrobić. A wstępem był tzw. pucz sejmowy (16 grudnia 2016 r. – 12 stycznia 2017 r.). Donald Tusk był wtedy jeszcze przewodniczącym Rady Europejskiej, więc tylko sprawował nadzór nad tą próbą puczu. Brudną robotę wykonywali inni. Tusk nadał scenariuszowi zemsty i odwetu nową dynamikę, a po wyborach 15 października 2023 r. jego pretorianie i żołnierze dojrzeli nawet do Nocy św. Bartłomieja.
Lud platformerski pod wodzą Tuska dojrzał do tego, co stało się z jakobinami podczas rewolucji francuskiej. Tam początkowo niegroźny Klub Bretoński (powstały w 1789 r.), przemianowany na szczytne Stowarzyszenie Przyjaciół Konstytucji ewoluował w skrajnie radykalną, krwiożerczą dyktaturę. Najpierw tylko straszono rządzących żyrondystów (konserwatystów, przedstawicieli inteligencji i burżuazji, którzy początkowo byli prawym skrzydłem jakobinów), potem ich masowo aresztowano, a wreszcie brutalnie się z nimi rozprawiono, wielu po prostu pozbawiając głów.
Jakobini działali w sytuacji zewnętrznego zagrożenia i im było ono większe, tym silniejszy był terror wewnętrzny. Lud platformerski i jego wódz też kreowali obraz Polski zagrożonej, szczególnie wykluczeniem ze wspólnoty europejskiej wskutek trzymania się idei suwerenności i pełnego samostanowienia. A już po zdobyciu władzy z poprzedników zrobili mafię, którą trzeba po prostu wykończyć. Żeby jednak na początku nie było za trudno, to wykańczanie zaczęli od księdza i dwóch kobiet. Wielkie to bohaterstwo i równie wielka odwaga być damskim bokserem i torturować księdza.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704618-oblawy-i-polowania-zamiast-rzadzenia-to-program-rzadu-tuska