2 września rozpocznie się nowy rok szkolny 2024/25. To rok niepewności i oczekiwania na zapowiadaną zmianę polskiego systemu edukacji.
Ocena polskiej szkoły wystawiona przez koalicję 13 grudnia i Ministerstwo, zwane jeszcze przez jakiś czas - Edukacji Narodowej, jest jednoznacznie negatywna. Było patriotycznie, bogoojczyźnianie. Dzieci katowano „wiedzą encyklopedyczną”, dobijano szczególnym obciążeniem, czyli dwoma godzinami lekcji religii. Zamachem na spokój ucznia 15 i 16 letniego było wprowadzanie go w zawiłości historii najnowszej w ramach „pisowskiego planu” dekonspiracji układu dziś sprawującego władzę, dla niepoznaki zwanego HiT. Stosując przemoc za pomocą ocen, zmuszano uczniów do czytania obszernych lektur, często o rasistowskim podłożu, jak chociażby „W pustyni i w puszczy”, czy kompletnie niezrozumiałych bo pisanych archaicznym językiem jak „Potop” i dodatkowo narzucając wzorce nie do zrealizowania w dzisiejszym świecie z „Quo vadis”, „Nad Niemnem”, „Ludzi bezdomnych”. Napiętnowano jako skandaliczną zasadę zadań domowych, gdyż odbierała uczniom możliwość samorozwoju i prawo do odpoczynku. Pozostałość ciemnogrodu, który nie wie nic o AI. Nakazywano zamiast dać wybór. Stale łamano prawa ucznia poprzez formułowanie zapisów w statutach określających po boomersku wygląd ucznia, jego strój, kolor włosów, czy sposób ubierania.
Umęczonym dzieciom i młodzieży w sukurs przyszła Pani ministra Barbara Nowacka. Wraz ze swoim sztabem zajęła się priorytetowo likwidacją boomerskiej szkoły pełnej wykluczeń kreatywnej młodzieży, która przecież najlepiej wie, czego chce się uczyć, a co jej się nie przyda w życiu.
Od tego września tego roku ma być kolorowo, europejsko i nowocześnie! Bez stresu i nerwów. Spokojnie i komfortowo. Żadnych obciążeń, wymogów moralnych, obyczajowych. Bez wiedzy i wbrew nauce, ale zgodnie z ideologicznym przekazem tęczowych ideologii.
Jak najmniej obciążeń nauką, bo przecież ważne dziś jest jedynie odnalezienie potrzebnych informacji, a do tego wystarczy mieć smartfon i dostęp do internetu. Nie tyle zatem potrzebni są młodemu pokoleniu nauczyciele przedmiotowcy od j. polskiego, matematyki, geografii, fizyki itp., ale psycholodzy, terapeuci, którzy zadbają o tzw. „dobrostan”. Niezbędni są także spece od nowej religii, czyli klimatyzmu, ekologizmu. Komplet zamykają propagatorzy permisywnej edukacji seksualnej, tranzycji, płci kulturowych. Pełna swoboda, tylko nie wolność! Jej nikt nie chce! Wolny człowiek jest zagrożeniem, podobnie jak samodzielnie myślący. Oczekiwany model – to biorca całej tej indoktrynacji, który będzie przez resztę swojego życia pasem transmisyjnym wszystkiego czym go nakarmią w szkole i internecie. Niewolnik systemu, pacynka łatwa do manipulowania.
Pierwszy etap niszczenia szkoły, czyli miejsca, które ma zapisane w paradygmacie, że uczy, wychowuje i sprawuje odpowiedzialną opiekę nad pokoleniem młodych ludzi, zaczyna się 2 września 2024 r.
To, co w najcięższych nawet czasach, daje ludziom siłę, to oprócz ich wiary są dobre relacje międzyludzkie. Natura człowieka wymaga bliskiego kontaktu z drugim człowiekiem. Potrzeba wymiany myśli, wzajemnej akceptacji jest tym co daje człowiekowi siłę i komfort odnalezienia swojego miejsca w grupie, w środowisku, w którym dane jest mu przebywać. I odpowiednio - niszczy człowieka brak kontaktu, odrzucenie społeczne. Tymczasem wraz zapowiedziami dbałości o „dobrostan” uczniów i nauczycieli wprowadzane są dwa programy, które w konsekwencji zrujnują wszelkie pozytywne relacje.
Pierwszym są standardy bezpieczeństwa opracowane w każdej szkole i we wszystkich instytucjach, gdzie pracuje się z nieletnimi. To odpowiedź na tzw. Ustawę Kamilka, czyli tę, która ma niedopuścić do zachowań przemocowych. Założenie godne pochwały, ale sposób wykonania wszystko niszczy. To jednak, jak mniemam nie jest niedopatrzenie ale celowe działanie. Dokumenty szkolne z opracowaniem standardów bardzo szczegółowo wymieniają niepożądane zachowania nauczycieli, które przywykliśmy w naszej cywilizacji uznawać za normalne. Tak np. nie wolno płaczącego dziecka pocieszać gestem przytulenia a jedynie słownie, nie wolno rozmawiać z dzieckiem, które zgłasza problem dla niego ważny w zamkniętym pomieszczeniu, drzwi muszą być uchylone. Zabronione są jakiekolwiek kontakty z uczniem poza szkołą itd. Wszelkie zakazy form kontaktów, wyliczanka niewłaściwych zachowań, jak również wzór pożądanych kontaktów są podawane do wiedzy i stosowania całej społeczności szkolnej – nauczycieli, rodziców i uczniów. Dziecko usłyszy o szeregu hipotetycznych zachowań, które mają na celu wyrządzenie mu krzywdy! Następstwem oczywistym, nietrudnym do przewidzenia będzie obudzenie się lęku w dziecku, zdystansowanie się od nauczyciela i z pewnością zaprzestanie traktowania nauczyciela jako osoby godnej zaufania. Dziecko po lekturze standardów bezpieczeństwa będzie wiedziało jedno – wokół czyha zagrożenie, nie wolno zaufać nikomu, nawet jego ulubiony nauczyciel to przecież potencjalny krzywdziciel. Człowiek człowiekowi wilkiem, nie człowiekiem. Efektem oczywistym i spodziewanym, będzie jeszcze większa samotność i izolacja młodych ludzi, a co za tym idzie - więcej problemów psychicznych wśród uczniów.
Kolejną nowinką, która może mocno zaburzyć relacje w szkołach, jest wprowadzenie ustawy o Sygnalistach. Obowiązek wdrożenia systemu zgłoszenia dotyczy wszystkich szkół oprócz tych, które są umieszczone w gminach lub powiatach z liczbą ludności poniżej 10 000 mieszkańców oraz tych gdzie liczba wszystkich pracowników nie przekracza 50 osób. Sygnalistą może być każdy – nauczyciel, uczeń, także rodzice uczniów. Wszystko co budzi wątpliwość, zaniepokojenie można zgłosić do odpowiedniego organu. Zgłaszający otrzyma status osoby chronionej, a wobec osoby, której dotyczy donos, musi zostać wdrożona stosowna procedura sprawdzająca. Jestem pewna, że stalinowski duch Pawki Morozowa rozszaleje się w wielu polskich szkołach. Oprócz licznych znanych mi lokalnych wojenek w szkołach, mam w pamięci czas strajków nauczycielskich w 2019 roku i koszmarny wylew nienawiści na tych, którzy do strajku ZNP nie przystąpili. Były wtedy napaści słowne i nawet przypadki niszczenia mienia niepopierającym strajku. Gdyby wtedy był dostępny Sygnalista myślę, że niszczenie się wzajemne zaangażowałoby większość nauczycieli. Tym razem sytuacja jest jednak poważniejsza, bo dana jest możliwość bycia sygnalistą także uczniom a nawet ich rodzicom. Nie tylko nie poprawi to atmosfery w szkole, ale wzniesie mury podejrzliwości i niechęci między rodzicami a nauczycielami, między kolegami nauczycielami. Trudniej będzie współpracować, ustalać wspólne wyjścia kilku klas, jeździć na wycieczki, czy zielone szkoły. Każdy kontakt mniej oficjalny nieść będzie za sobą kolejne sytuacje, które przecież można różnie interpretować.
Iskierkę nadziei, co do powstrzymania bezprawia w szkołach, rozbudziła decyzja prezes Trybunału Konstytucyjnego, która do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał, wstrzymała wykonywanie Rozporządzenia minister B. Nowackiej o łączeniu klas na lekcjach religii w grupach różnych roczników, czyli np. dzieci 7,8, 9 letnie razem, uczniowie klas 4,5 i 6, a następnie 7 i 8 - także razem. Walka z religią w szkole jest priorytetem ministerstwa p. Nowackiej. Zniechęcanie do uczęszczania na lekcje religii, w której uczestniczą przecież tylko ci uczniowie, których rodzice zgłoszą wolę posyłania na nie swoich dzieci, ma od bieżącego roku jeszcze jedno oblicze. Ocena z postępów czynionych na lekcjach religii nie będzie liczona do średniej ocen, która jest ważna szczególnie dla osób, które mierzą wysoko, czyli ku świadectwu z wyróżnieniem. W ten sposób władze oświatowe informują uczniów, że nie warto uczęszczać na religię, ten przedmiot nie jest ważny. Jeśli jednak nadal rodzice będą deklarowali wolę uczestniczenia swojego dziecka w lekcjach religii, to muszą zaakceptować, że lekcje te będą odbywały przed zajęciami dla całej klasy, bądź po tych lekcjach. Intencją ministerstwa jest by lekcje religii kojarzyły się uczestnikom z przykrością, niesprawiedliwością. Ministerstwo, mylnie dziś nazywane resortem edukacji, widzi w religii przeszkodę w planie demoralizacji dzieci. Trudno będzie uczniowi chodzącemu na religię wytłumaczyć, że zabicie nienarodzonego dziecka jest ok, a rodzina to niekoniecznie mama i tata, lecz także inny związek. Treści religii katolickiej, najczęściej nauczanej w naszych szkołach wiążą się też z przekazem miłości do Ojczyzny, szacunku do historii i osiągnięć narodu i państwa. Wszystko to razem w ocenie tęczowych rewolucjonistów jest największą przeszkodą w kształtowaniu Europejczyków nowych czasów.
Kolejna nowość, czyli zapowiedź wpuszczenia do szkół WOŚP p. Owsiaka. Pod pozorem nauki ratowania życia dla wszystkich uczniów napawa obawą, że jest to otwarcie kanału dla treści ideologii tęczowej i promocji politycznej aktualnej władzy. Mam prawo tak domniemywać, bo od lat p. Owsiak i jego fundacja Złoty Melon tak właśnie się sytuuje i samookreśla. Wystarczy przypomnieć czołowe hasło „Róbta co chceta” i wszystko jasne.
Czy zatem w szkole dewastowanej przez rządy koalicji 13 grudnia mają jeszcze coś do powiedzenia ludzie, którzy tworzą społeczność szkolną? Dyrektor, nauczyciele, rodzice uczniów? Oczywiście że tak! Nie zostały przecież zmienione zapisy w Konstytucji RP art. 48 – Rodzice mają prawo do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Nadal obowiązuje ustawa Prawo Oświatowe, gdzie w Preambule czytamy:
„Oświata w Rzeczypospolitej Polskiej stanowi wspólne dobro całego społeczeństwa; kieruje się zasadami zawartymi w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a także wskazaniami zawartymi w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka. Nauczanie i wychowanie - respektując chrześcijański system wartości - za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki. Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości Ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata. Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności”.
Zapisy Konstytucji i Preambuła Prawa Oświatowego dają rodzicom i nauczycielom mocną delegację do upominania się w każdej szkole o poszanowanie praw rodziców i niezgadzanie się na czynienie krzywdy dzieciom. Osobiście uważam, że ten rok szkolny będzie swoistym testem dla rządów koalicji 13 grudnia. To od siły reakcji rodziców uczniów zależy, czy od kolejnego września 2025 zostanie wprowadzona – pod przykrywką edukacji zdrowotnej - permisywna edukacja seksualna wg standardów WHO, promocja tranzycji i aborcji, a rzetelną naukę wymienią na ideologię tęczową. Teraz i przez cały rok szkolny 2024/25 jest czas na aktywność wszystkich, którym zależy na dzieciach, a patrząc szerzej na Polsce. Gdy pozostaniemy bierni, polska szkoła zamieni się w poletko ideologii gender, lgbt+, nowej religii klimatycznej, ekologicznej, skończy się kształtowanie młodych Polaków. Celem rewolucji lewackiej, która wkracza do szkół jest wyhodowanie posłusznego mieszkańca wspólnego obszaru Europy, zakleszczonego ideologicznie w świecie, gdzie każdy oddech przybliża Ziemię do katastrofy, gdzie nie warto mieć rodziny i dzieci. Cywilizacja chrześcijańska i jej wartości mają być wymienione na cywilizację śmierci, bez nadziei na życie wieczne, bez szansy na miłość Boga i godność dziecka Bożego. To nie jest projekcja odległa, to dzieje się teraz, jesteśmy świadkami tych niszczących nasz świat przemian. To od nas zależy co zostawimy po siebie naszym dzieciom i wnukom. Ja chcę im zostawić mój świat, a nie ruiny, jeśli Państwo podobnie - to bądźcie aktywni, włączajcie się do działań Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, która już dziś gromadzi ponad 70 organizacji! Zapraszamy na stronę ratujmyszkole.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704258-nowa-szkola-czy-to-jeszcze-szkola