„Rozumiem, że to jest wycie o kasę, bo widzą, że i kwestia Funduszu Kościelnego będzie opracowywana przez rząd, i po prostu został przykręcony kurek z pieniędzmi, który za czasów PiS-u płynął ochoczo w podzięce za przysługi wyborcze” - w taki sposób Barbara Nowacka, minister edukacji narodowej, odniosła się w rozmowie z Radiem Zet do reakcji Kościoła na rozporządzenie MEN w sprawie lekcji religii. Podobnie arogancki ton szefowa MEN utrzymuje przez większość rozmowy, którą zaczęła od… zakwestionowania istnienia Trybunału Konstytucyjnego.
W zeszłym tygodniu Kościół skierował do Sądu Najwyższego petycję w sprawie rozporządzenia MEN z 26 lipca 2024 r. dotyczącego lekcji religii w szkołach. Episkopat chce m.in., aby zgodność dokumentu z konstytucją i ustawami zbadał Trybunał Konstytucyjny.
Według Nowackiej Kościół „wyje o kasę”, a TK „dawno skasowali”
Zapytana o tę sprawę w rozmowie z Radiem Zet, minister edukacji narodowej Barbara Nowacka, rozpoczęła wywiad od… kwestionowania Trybunału Konstytucyjnego. Na pytanie dziennikarki zareagowała:
Kto, przepraszam? Trybunał Konstytucyjny? Dawno go skasowali…
Rozporządzenie dotyczące wliczania lekcji religii do średniej już weszło kilka miesięcy temu w życie. To, które od 1 września będzie obowiązywało, o łączeniu grup, oznacza tylko tyle, że jeżeli grupa liczy powyżej 7 osób, to można połączyć ją z inną grupą, która liczy również powyżej 7 osób. Do tej pory można było łączyć np. grupy pięcio- i pięcioosobowe, a nie można było łączyć np. ośmio- i ośmioosobowych. Co powodowało wielkie komplikacje w ułożeniu planu lekcji
— tłumaczyła Nowacka.
Szkoła jest dla uczniów, nie dla komfortu episkopatu, który kompletnie myli porządki prawne. Organizacją lekcji wszystkich zajmuje się ministerstwo. Owszem, na mocy Konkordatu, mamy obowiązek organizacji lekcji religii, ale to naprawdę ministerstwo będzie decydowało, w jakim kształcie. na tym polega rozdział Kościoła od państwa, że to nie ten czy inny biskup układa plan lekcji, tylko zajmuje się tym odpowiednia instytucja, dyrektor szkoły, organ prowadzący, a wytyczne daje ministerstwo
— stwierdziła.
Ale rozumiem, że to jest wycie o kasę, bo widzą, że i kwestia Funduszu Kościelnego będzie opracowana przez rząd, i po prostu został przykręcony kurek z pieniędzy, który za czasów PiS-u płynął ochoczo w podzięce za przysługi wyborcze
— dodała minister. „Wycie o kasę” to zaiste „wspaniały” język prezentowany przez osobę zarządzającą edukacją dzieci i młodzieży. Choć z drugiej strony trudno spodziewać się czegoś innego po pani minister, dla której wybitny badacz polskiego romantyzmu, profesor nauk humanistycznych, poeta, dramaturg, eseista i krytyk literacki to „niejaki Rymkiewicz”.
Posady dla katechetów
Oprócz licznych wad prawnych rozporządzenia MEN, Kościół zwracał uwagę też na zagrożone posady nauczycieli religii. Episkopat wskazał w swojej petycji, że czas jest zbyt krótki, aby katecheci mogli poszerzyć swoje kwalifikacje, żeby mieć możliwość nauczania także innych przedmiotów. Co na to minister Nowacka? Ano, o ile w przypadku liczby godzin czy łączenia grup Kościół ma się nie wtrącać, a każda uwaga to „wycie o kasę”, o tyle w przypadku zagrożenia etatów nauczycieli religii, szefowa MEN… przerzuca odpowiedzialność na Kościół.
To rozporządzenie, które teraz wchodzi w życie, nie ma wpływu na etaty, dlatego, że te etaty do 31 maja zostały już poumawiane. Owszem, teraz trwają transfery, natomiast ci, z którymi podpisano umowy do 31 maja mają to zatrudnienie stabilne. To jest raz. Dwa, to Kościół decyduje, kto uczy religii. Są świeckie osoby, katechetki i katecheci, i są księża, którzy mają inną pracę
— stwierdziła Nowacka.
I teraz Kościół próbuje przerzucić na państwo odpowiedzialność za to, jakich on pracowników wysyła. A może to oni powinni mieć odrobinę więcej empatii i zadbać o osoby świeckie, które dla nich od lat pracują
— dodała.
Ale w przeciwieństwie do Episkopatu, Ministerstwo o nich zadba i wtedy, gdy będziemy redukować lekcje religii do 1 godziny od 1 września 2025 r., przez najbliższy rok my zadbamy o dobrze pracujących ludzi, żeby właśnie mogli znaleźć dodatkowe kompetencje
— przekonywała minister.
Bardzo często w ogóle były problemy ze znalezieniem katechetów. Dostałam świeżo pismo, w którym pan Jędraszewski, biskup krakowski, godzi się nawet na jedną godzinę lekcji religii, bo nie ma chętnych do uczenia. Więc robią wiele zamieszania, a sami nie spojrzą na to, jak wyglądają ich kadry
— dodała Nowacka, kipiąc nie wiadomo czym uzasadnionym samozadowoleniem.
CZYTAJ TAKŻE: To się obudziła! Nowacka dopiero teraz obiecuje, że „zadba” o katechetów świeckich. „Pomogę w przekwalifikowaniu się”
Patriotyzm według minister Nowackiej
W rozmowie pojawił się jeszcze jeden ciekawy wątek. Gdyby bowiem Państwo nie wiedzieli, to nie poprzedni, konserwatywny rząd dbał o wychowanie patriotyczne dzieci i młodzieży. Tak naprawdę dba o nie - przynajmniej według szefowej MEN - obecny rząd, złożony z partii, które jeszcze do niedawna na samo słowo „patriotyzm” reagowały rechotem, pokrzykiwaniami o „Chrystusie narodów” i „martyrologii”, uczestników takich wydarzeń jak Marsz Niepodległości określały jako „neonazistów”. Po latach kpin i podważania zasadności np. Powstania Warszawskiego, politycy i zwolennicy KO, Lewicy czy Trzeciej Drogi w pewnym momencie stwierdzili nagle, że prawica „zawłaszcza” patriotyzm, w ostatnim roku rządów PiS na demonstracjach ówczesnej opozycji zaczęły pojawiać się biało-czerwone flagi, a partia, którą kieruje wicepremier i szef MON w obecnym rządzie, składa projekt dotyczący wychowania patriotycznego, nie spotykając się ze zrozumieniem nawet w obrębie koalicji.
Pomysł, żeby minister rozporządzeniem układał ramowe plany wycieczek patriotycznych, niestety, właśnie takim działaniem pachnie
— powiedziała Barbara Nowacka, pytana, czy projekt Władysława Kosiniaka-Kamysza stwarza zagrożenie „upolitycznienia” szkół.
Ale może warto powiedzieć, że niektóre rzeczy dotyczące działań patriotycznych, takich postaw odpowiedzialnych za Rzeczpospolitą, ja w MEN robię od samego początku. Dlatego, że, niestety, za czasów PiS był po prostu deficyt zachowań patriotycznych. Były zachowania propisowe albo szczucie na kogoś tak jak chociażby w podręczniku HiT, czy haniebnych wypowiedzi pana Czarnka, dyskryminujących młodzież, często dyskryminujących dziewczyny, kobiety, a nie o patriotyzmie, nie o postawach, które wspierają odwagę mówienia o tym, dlaczego Polska jest dla nas ważna i jak ważna jest też umiejętność twardego stanięcia za Polską, szczególnie w takich sytuacjach kryzysowych, jakie dzisiaj widzimy na świecie, po prostu brakło. Dlatego układając kierunki polityki oświatowej państwa, wśród priorytetów znalazło się wychowanie patriotyczne
— oświadczyła minister edukacji narodowej.
Robimy wraz z premierem Kosiniakiem-Kamyszem edukację z wojskiem, gdzie żołnierze i żołnierki przychodzą do szkół i uczą dzieciaki, jak zachować się w sytuacjach kryzysowych. (…) Od 1 września w klasach 1-3 wejdzie moduł dotyczący udzielania pierwszej pomocy, co też jest działaniem i patriotycznym, i proobronnym, żeby każda osoba i każde dziecko umiało udzielić pierwszej pomocy komuś, kto ulega wypadkowi, źle się czuje czy mdleje. Dla mnie tym jest patriotyzm, a nie tym, co robi PiS, czyli wykrzykiwaniem lub obrażaniem części obywatelek i obywateli
— dodała. Szkoda, że nie wspomniała jeszcze o płaceniu podatków, regulowaniu opłat za korzystanie z komunikacji miejskiej i sprzątaniu po psie, choć postawa proobronna rzeczywiście ma z patriotyzmem więcej wspólnego niż wyżej wymienione przykłady, które do niedawna uważała za „patriotyzm” uśmiechnięta Polska.
W obliczu „sytuacji kryzysowych, które dzisiaj mamy na świecie”, jak ujęła to pani minister, ważne jest też, abyśmy wiedzieli, czego będziemy bronić, jeśli „sytuacja kryzysowa” dotknie także nas. W Ukrainie widzimy, że rosyjscy najeźdźcy, oprócz tego, że mordują ludność cywilną i niszczą infrastrukturę państwa, niszczą także dzieła sztuki, pamiątki historii i kultury Ukrainy.
Znajomość historii, kultury, sztuki i literatury swojego kraju to również patriotyzm. A tę dziedzinę patriotyzmu obecne działania MEN mogą okroić i ukrócić. To także szacunek wobec „żołnierzy i żołnierek”, o których wspomniała minister Nowacka, a przecież bywało z tym różnie (i może być różnie, dopóki funkcjonuje powołany przez szefa MS Adama Bodnara zespół). Częścią naszej historii i kultury jest również Kościół Katolicki, wobec którego minister Nowacka prezentuje wrogą, pełną uprzedzeń postawę.
CZYTAJ TAKŻE:
aja/Radio Zet
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/703646-to-jest-jezyk-ministra-nowacka-o-kosciele-wycie-o-kase