Na łamach „Gazety Wyborczej” pojawił się artykuł prof. Wojciecha Sadurskiego, który nawołuje do jeszcze ostrzejszego, ostatecznego rozprawienia się z przeciwnikami politycznymi koalicji rządzącej. Ocenił on, że dotychczasowe działania ekipy Donalda Tuska, które miały rzekomo „przywrócić demokrację” utknęły w miejscu i w ogóle były za delikatne. Apeluje on więc o podjęcie zdecydowanych działań.
Sadurski zaczyna swój wywód typowo - od wyznaczenia linii podziału na „autorytarną” władzę PiS i rzekomo starającą się przywrócić demokrację i praworządność Koalicję Obywatelską z akolitami.
„Uciążliwy” okres przejściowy
Okres przejściowy pomiędzy jedną a drugą władzą powinien być krótki, jednak - jak uważa prof. Sadurski - wydłuża się, co ma jego zdaniem zgubny wpływ na Polskę, gdyż efemeryczny układ poprzedniej władzy ma się ponoć odtwarzać.
Kilka miesięcy temu ostrzegałem na tych łamach, że Polsce grozi męczący okres „demokracji syzyfowej”, w której nowa demokratyczna władza co chwila wpadać będzie w pułapki chytrze zastawione przez ancien régime
— napisał w „Wyborczej” prof. Sadurski.
Wymienia on, że „pułapki” poprzedników mają rozmaity charakter - od instytucjonalnych, związanych z TK czy TS, personalnych, po proceduralne, zogniskowane na problemie niemożności szybkiej wymiany kadr w strategicznych obszarach państwa.
Sadurski ocenił, że PiS, chcąc zagwarantować sobie korzystną pozycję w przypadku przegrania wyborów parlamentarnych (co samo sobie raczej zaprzecza jego tezie o autorytaryzmie tej partii), obsadził najważniejsze stanowiska państwowe swoimi nominatami, a wszystko to określił mianem „ustawowego bezprawia”. Ciekawe, czy tak samo podchodzi on do ruchów personalnych PO w 2015 roku, kiedy dało się wyraźnie wyczuć wiatr zmian, jaki wówczas wiał w polskiej polityce.
Oczywiście utyskuje on na sytuację Trybunału Konstytucyjnego, gdyż póki ferował on wyroki zgodne z oczekiwaniami PO - był dobry - i stanowił element utrzymywania państwa prawa, utrącając projekty PiS. Gdy jednak w wyniku zmian personalnych w TK doszło do wyważenia opinii, Sadurski uznał tę instytucję za „część problemu”, z którym należy „radzić sobie inaczej”.
Szokujące wynurzenia ws. mediów publicznych
Co jeszcze bardziej szokujące, prof. Wojciech Sadurski ocenił bezprawne i siłowe przejęcie mediów publicznych mianem „majstersztyku”, który powinien być powtórzony także w innych obszarach państwa.
Bo niestety, nie zawsze udadzą się takie majstersztyki, jak w przypadku TVP czy b. prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, gdy ministrowie Sienkiewicz i Bodnar skutecznie wykorzystali nieudolność prezydenta lub byłego ministra sprawiedliwości. Na takie podarunki losu nie można na długą metę liczyć, choć rzeczywiście każdą taką niezdarność starego układu należy wykorzystywać przeciwko niemu
— ocenił.
Naukowiec uznał wręcz, że „legalność Polskę zabija”, a „sztampowo rozumiana praworządność” już na pewno. Jego zdaniem, w warunkach odchodzenia od rzekomego autorytaryzmu PiS należy odejść od rozwiązań zgodnych z prawem, gdyż sytuacja przejściowa tego wymaga. Jest też ona najwyraźniej w tej logice usprawiedliwieniem wszelkich niegodziwości i łamania prawa, jeśli samozwańczy „obóz demokratyczny” może połamać wszelakie reguły, by zastąpić poprzednie rozdanie polityczne swoimi nominatami. Na taki paraliż państwa prof. Sadurski zgody swojej nie daje.
Dla krótkiego uargumentowania swoich przemyśleń wskazuje na kilka - jego zdaniem - jaskrawych przykładów, obrazujących obecny stan państwa. Przeszkadza mu więc kwestia Ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, rozłam w Sądzie Najwyższym na sędziów „swoich” i „nie swoich” oraz TK, który określa „Trybunałem mgr. Przyłębskiej” i oczywiście prezydent Andrzej Duda, który nie chce firmować swoim podpisem tych wszystkich skandalicznych poczynań nowej władzy.
Prezydent w centrum oskarżeń
To właśnie głowie państwa obrywa się w artykule prof. Sadurskiego najbardziej.
W działaniach prezydenta nie ma za grosz uroku makiawelicznej polityki; wprost przeciwnie, jest toporność nadąsanego autokraty, zazdroszczącego dzisiejszym politykom władzy ich talentów i wiedzy, zdecydowanego bronić interesów i przywilejów dawnego układu. A często wręcz sadyzm, wynikający z narcyzmu i braku inteligencji emocjonalnej, jak w przypadku wysłania do Trybunału ustawy, mającej przedłużyć pomoc dla uciekinierek z napadniętej przez Putina Ukrainy, a przyjętej – o zgrozo! - pod nieobecność w Sejmie dwóch wspomnianych przestępców, przytulanych czule przez prezydenta.
— stwierdził autorytatywnie prawnik.
Prof. Wojciech Sadurski rozpacza więc na łamach gazety Adama Michnika, że z „problemem prezydenta” nie da się nic zrobić do sierpnia 2025 r. Jednak już widzi odpowiednie rozwiązanie na ten przejściowy czas. Mianowicie proponuje on stworzenie - wzorem francuskim ws. Marine Le Pen - swoistego kordonu sanitarnego wokół prezydenta RP, który będzie go sukcesywnie ignorował i przeczeka końcówkę jego kadencji.
Jeśli jednak ktoś pomyślałby, że prezydent Duda nie zostanie prześwietlony i zaatakowany, jest w grubym błędzie. Sadurski, snując koncepcję swojego kordonu sanitarnego, chciałby prześwietlić - jak to określa - rzekomą „bizantyjską biurokrację prezydencką”.
Jazda po bandzie
Poza ośrodkiem prezydenckim, naukowiec proponuje już działania bezpardonowe, po bandzie.
Pozostałe ogniwa zamkniętego systemu PiS-owskiego można i należy rozwiązać. W szczególności dotyczy to Trybunału mgr Przyłębskiej i neo-KRS. Próby zneutralizowania tych złogów w rękawiczkach nie dały na razie rezultatu
— napisał w „Wyborczej”.
Prof. Sadurski narzeka, że dotychczasowe próby wpłynięcia na TK czy KRS, które były bezprawnie realizowane za pomocą uchwał sejmowych, pozostały jedynie „niezrealizowanym chciejstwem”. Proponuje więc on wyłączyć oba te organy z tzw. obiegu prawnego, co jego zdaniem stanowi jedynie problem organizacyjny, a nie ustrojowy.
Ni mniej, ni więcej, proponuje więc on to, co działo się przy okazji bezprawnego przejęcia mediów publicznych przez koalicję Donalda Tuska.
Uzurpatorzy powinni stracić dostęp do gabinetów, służbowej poczty elektronicznej i nienależnych uposażeń. Zwłaszcza to ostatnie, jak przewiduję, zdziała cuda
— podkreślił.
Żądanie więźniów politycznych
Miarą rozliczeń poprzedniej władzy jest - wg Sadurskiego - sprawa posła Marcina Romanowskiego, która miała rzekomo obnażyć chorobę wymiaru sprawiedliwości. Wygląda na to, że wzięty prawnik pan prof. Sadurski osadziłby w areszcie posła, któremu przysługuje immunitet, bez jakichkolwiek zabiegów upiększających i ceregieli. Doprawdy, osobliwe pojmowanie demokracji i praworządności.
Kolejną kuriozalną ocenę formułuje on pod adresem Adama Bodnara stwierdzając, że „dokonał bardzo wiele” i trzeba mu oddać sprawiedliwość. Wśród tych „zasług” Bodnara znalazły się jednak najbardziej kontrowersyjne i oburzające akcje ludzi jego resortu, których zaczęto w Polsce nazywać „bodnarowcami”.
To jednak za mało. Potrzebne jest przyspieszenie. Syzyf powinien wcielić się w Herkulesa, bo PiS-owska stajnia Augiasza nadal zatruwa życie publiczne. Antysystemowe partie PiS i SP po latach bezkarnego złodziejstwa i kłamstw, nawet jeśli nie zostaną zdelegalizowane, nie powinny tak łatwo móc wykorzystywać demokrację przeciwko niej samej
— skwitował swój tekst prof. Wojciech Sadurski.
Cały tekst prof. Sadurskiego można by opisać jako studium upadku zdrowego rozsądku.
CZYTAJ TEŻ:
maz/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/703183-sadurski-domaga-sie-jeszcze-ostrzejszych-rozliczen-pis