„Najlepszym rozwiązaniem dla PiS-u byłoby zaostrzenie się rywalizacji między Szymonem Hołownią a kimś z PO. Później musiałaby nastąpić przegrana Hołowni. Najbardziej korzystna sytuacja dla PiS-u byłaby taka, że do drugiej tury wyborów prezydenckich wszedłby ktoś z PiS-u, powiedzmy Mateusz Morawiecki, a naprzeciwko niego byłby Rafał Trzaskowski lub Donald Tusk. Wówczas elektorat Hołowni, czując się potraktowany nie tak, jak powinien, mógłby oddać głosy na kandydata PiS-u. Sądzę, że druga tura będzie rozstrzygająca z punktu widzenia tego, czy będziemy mieli do czynienia z dalszy trwaniem koalicji rządzącej, czy też nie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Na portalu wyborcza.biz pojawił się tekst na temat tego, że obecny rząd nie do końca wywiązał się z obietnicy 20 proc. podwyżki dla pracowników sfery budżetowej, jest też tekst „Faktu” o tym, że w KPRM zatrudniono aż 95 nowych osób i nie ma mowy o zapowiadanym odchudzeniu kancelarii Donalda Tuska. Czy doniesienia o niespełnionych obietnicach wyborczych mogą wpłynąć ostatecznie na spadek poparcia dla obecnie rządzących?
Prof. Henryk Domański: W przypadku obietnic wyborczych wiadomo, że te obietnice nie mogą być całkowicie spełnione niezależnie od tego, kto co obiecywał. Jeżeli chodzi o Donalda Tuska, to przyzwyczaił już do tego, że zrobi wszystko, jeżeli chodzi o obiecywanie, tylko po to, by zdobyć poparcie i pewnie duża część elektoratu nadal się z tym liczy, nie przywiązując do tego wagi i nie będzie go z tego rozliczać. Natomiast bardziej interesujące jest to, że od pewnego czasu w ekonomicznej polityce rządu, biorąc pod uwagę zapowiedzi ministra finansów, rysuje się powrót do polityki, która określona jest ogólnie mianem polityki liberalnej, kojarzonej z PO. Podsumowując, w moim przekonaniu te sytuacje nie będą miały specjalnego znaczenia na notowania rządu.
Czy skupienie się na rozliczaniu poprzedników przez całe cztery lata wystarczy obecnej władzy do tego, by wygrać kolejne wybory parlamentarne?
Z ostatniego badania United Surveys by IBRiS dla „DGP” i RMF FM wynika, że nie. Polacy w odpowiedzi na pytanie, jakie powinny być priorytety działania rządu, wskazują na walkę z rosnącymi cenami [konkretnie 51,4 proc. badanych – przyp. red]., natomiast tylko 16,4 proc. wskazuje na istotność rozliczania poprzedniej władzy. Zatem ludzie nie akceptują priorytetów obecnego rządu, ale wiadomo, że to nie przekłada się od razu na preferencje partyjne, bo jak wynika z ostatnich sondaży, to KO utrzymuje kilkuprocentową przewagę nad PiS-em.
Pojawiają się jednak także niepokojące doniesienia o wyższych opłatach za gaz, wodę czy prąd – czy te sprawy mogą mieć wpływ na notowania dla partii politycznych?
Szczerze mówiąc to ma znaczenie dla ludzi, którzy mają najniższe zarobki, to będzie powodowało wzrost nierówności. W długiej perspektywie coś takiego działa na korzyść PiS-u, ale póki co to nie zadziała. Jak PiS za trzy lata zwróci na te kwestie uwagę, to zwiększy to prawdopodobieństwo zwycięstwa PiS-u. Zupełnie inna sprawa, czy PiS będzie w stanie stworzyć koalicję rządzącą.
Zakłada pan zatem, że obecna władza spokojnie dotrwa do końca kadencji?
Ludzie są bardzo wrażliwi na uspokajające gesty czy wypowiedzi, że robi się wszystko, by redukować wzrost kosztów dla społeczeństwa i tak dalej. Sądzę, że ludzie wierzą, że tak źle nie będzie.
W kwestii przetrwania obecnej koalicji do końca kadencji pojawia się jeszcze jeden aspekt – wewnętrznych sporów. Ostatnio do takich doszło na tle kwestii liberalizacji aborcji, szczególnie na linii Lewica – PSL.
Kwestie aborcji czy związków partnerskich nie są wymieniane przez ludzi, jak wynika ze wspomnianego badania United Surveys by IBRiS, jako najważniejsze. Jeśli chodzi o opinię społeczną nie będzie zatem na tym tle jakiegoś zwrotu, ale może być negatywna reakcja na poziomie liderów. Koalicja zawiązała się na podstawie ugody między liderami.
A w tej sprawie emocje sięgały zenitu, doszło nawet do ataków na biura PSL.
Podejrzewam, że koalicja będzie trwała, ale jednak mimo wszystko nigdy sprawy nie zostały postawione na ostrzu noża tak, jak w ostatnich atakach Lewicy na Trzecią Drogę. Zatem może się to zacząć powtarzać i nasilać. Możemy mieć tutaj do czynienia z pewnym ciągiem przyczynowo-skutkowym.
I może to się skończyć rozpadem koalicji?
Spór numer jeden wzmacnia spór numer dwa i tak dalej. Można się spodziewać, że to się dalej potoczy, bo ten ostatni spór wygenerował już pewne oznaki braku wzajemnego zaufania między koalicjantami. Sądzę, że do wyborów prezydenckich ta koalicja będzie trwała.
A po tych wyborach?
Tu dużo zależy od tego, kto te wybory wygra. Najlepszym rozwiązaniem dla PiS-u byłoby zaostrzenie się rywalizacji między Szymonem Hołownią a kimś z PO. Później musiałaby nastąpić przegrana Hołowni. Najbardziej korzystna sytuacja dla PiS-u byłaby taka, że do drugiej tury wyborów prezydenckich wszedłby ktoś z PiS-u, powiedzmy Mateusz Morawiecki, a naprzeciwko niego byłby Rafał Trzaskowski lub Donald Tusk. Wówczas elektorat Hołowni, czując się potraktowany nie tak, jak powinien, mógłby oddać głosy na kandydata PiS-u. Sądzę, że druga tura będzie rozstrzygająca z punktu widzenia tego, czy będziemy mieli do czynienia z dalszy trwaniem koalicji rządzącej, czy też nie.
not. as
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/701440-czy-dojdzie-do-rozpadu-koalicji-prof-domanski-odpowiada