Z „oficerem politycznym” od Bodnara i z góry upatrzonym kandydatem! Szokujące sceny podczas Zgromadzenia Sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie. Jak ustalił portal wPolityce.pl, wyłączono anonimowość głosowania na kandydata na prezesa sądu! Zdaniem naszych rozmówców chodziło o sprawdzenie, kto do jakiej frakcji należy. W Zgromadzeniu brał udział nominat Bodnara na wiceministra sprawiedliwości, sędzia Dariusz Mazur, który z Sądem Okręgowym nie ma nic wspólnego. Wcześniej orzekał bowiem w Krakowie.
CZYTAJ TAKŻE: Bodnar kontynuuje swoje czystki! Odwołał prezes Sądu Okręgowego w Warszawie oraz czworo wiceprezesów SO
Jedynym kandydatem na stanowisko Prezesa SO w Warszawie jest więc sędzia Beata Najjar. Jej wybór może oznaczać serię aktów zemsty na sędziach, którzy nie uczestniczyli w trwającym całe lata buncie „kasty” sędziowskiej. Już sama forma głosowania na kandydata wzbudziła ogromne kontrowersje. Upadł bowiem wniosek, by przeprowadzić je anonimowo. I tak, okazało się, że za sędzią Najjar zagłosowało 179 członków Zgromadzenia, przeciw było zaledwie 10 sędziów, a aż 40 powstrzymało się od głosu. Zgromadzenie wyznaczono na 1 sierpnia, co także anonimowo podnoszą sędziowie.
Chodziło o to, by media nie uczestniczyły w Zgromadzeniu. Skupieni na obchodach 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, nie mogły kontrolować przebiegu zgromadzenia, a szczególnie imiennego gotowania na kandydata na prezesa sądu
– mówi nam jeden z sędziów, który pragnie zachować anonimowość.
Sam przebieg Zgromadzenia miał też osobliwy charakter. Oto na sali pojawił się Dariusz Mazur, wiceminister sprawiedliwości, sędzia, który wcześniej nigdy w Warszawie nie orzekał. Towarzyszyła mu sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda, dyrektor departamentu kadr w ministerstwie sprawiedliwości.
Oczywista ustawka. Szefowa kadr i wiceminister, jak polityczni oficerowie nadzorujący obrady Zgromadzenia. Czuliśmy ogromną presję. Przecież od tych ludzi wiele zależy. Jakim prawem na Zgromadzeniu sędziów pojawiają ile przedstawiciele władzy wykonawczej? Gdzie ten trójpodział władzy?
– pyta jeden z sędziów uczestniczących w Zgromadzeniu.
Pan Dariusz Mazur pozwolił sobie nawet na polityczne stwierdzenia, przekonując, że „nareszcie wygrała demokracja”. Szkopuł w tym, że „demokracja” polegała na wyborze tylko jednej kandydatki na prezesa SO w Warszawie. Co ciekawe, na zaproszeniu dla sędziów widniała informacja o tym, że kandydatów będzie więcej. To nie ma jednak większego znaczenia. W tym układzie karty były znaczone od początku. Zdziwienie sędziów wzbudziła też sama kandydatka - sędzia Beata Najjar, która zgodnie z przepisami, już w przyszłym roku ma odejść w stan spoczynku. Jeśli zostanie wybrana na Prezesa Sądu Okręgowego musi, w ciągu najbliższych miesięcy, zwrócić nie do Krajowej Rady Sądownictwa o stosowną zgodę. Taki argument paść miał w trakcie Zgromadzenia, ale pani sędzia miała odpowiedzieć, że „do tej KRS niebędące z niczym występować”.
Sędziowie, z którymi rozmawialiśmy byli oburzeni zachowaniem organizatorów i prowadzących Zgromadzenie. Nie chodzi tylko o sposób głosowania, ale także brak reakcji na głosy z sali, szczególnie tych sędziów, którzy nie zgadzali się z ustawką, do której doszło.
Wielu sędziów nie było na sali. Mieli sesje (wyznaczone wokandy - red.), wielu przebywało na urlopach lub zwolnieniach lekarskich. Inni bali się odzywać ze strachu przed nową „władzą” w sądzie. Licznie wystawiano pełnomocnictwa do głosowania. To była maskarada a nie Zgromadzenie. Jedną z sądzi „usadzono” jak ucznia po tym jak podnosiła wątpliwości wobec imiennej formy głosowania na kandydata. A to była sędzia, orzekająca od ponad 10 lat. Wiele pytań było niewygodnych dla pani sędzi Najjar, szczególnie tych dotyczących Krajowej Rady Sądownictwa. Takie dyskusje były natychmiast gaszone, słyszeliśmy „koniec dyskusji”. Jak można tak traktować sędziów?! Prowadzący Zgromadzenie, sędzia Janusz Włodarczyk nie rozpatrzył nawet wniosku formalnego dotyczącego głosowania anonimowego. Zamiast tego głosowanie było imienne. To absurdalna sytuacja
– przekonuje jeden z warszawskich sędziów, który uczestniczył w Zgromadzeniu.
Przejęcie największego w Polsce sądu trwa już od wielu tygodni. Krytycy zarzucali ministerstwu liczne nieprawidłowości w tym procesie. Ale chęć przejęcia przez bodnarowców tego sądu jest ogromna. Nie ma się co dziwić. To w tym sądzie prowadzone są największe sprawy polityczne. Sąd ten podejmuje też decyzje aresztowe lub zajmuje się zażaleniami na areszt sądów rejonowych. To łamy kąsek dla politycznych mocodawców Adama Bodnara i usłużnych mu sędziów ze skrajnie upolitycznionych stowarzyszeń sędziowskich. Jedno jest pewne. Wszystko to zostanie kiedyś rozliczone, a odpowiedzialni za chaos pociągnięci do odpowiedzialności.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/701126-ujawniamy-kulisy-zamachu-bodnarowcow-na-so-w-warszawie