Roman Giertych nie jest żadną wartością w polskiej polityce. Nie wnosi nic pozytywnego. Zajmuje się tylko zarządzaniem nienawiścią. Ale to jest źródło jego siły.
To, że Giertych równa się nienawiść i agresja to już „oczywista oczywistość”. Komunał, stwierdzenie banalne. Można byłoby więcej nie pisać, bo do tego wszyscy już przywykli. A nawet z przyzwyczajenia zaakceptowali jako coś normalnego. Nikt nie zadaje pytań, po co on jest w polityce? Co robi dla obywateli? Bo wszystko jest jasne – „rozlicza PiS”.
Giertych nawet nie udaje, że jest posłem, którego interesuje coś więcej. Zapisał się tylko do jednej sejmowej komisji i jest to Komisja Łączności z Polakami Zagranicą. Wiadomo, że nie słynie z zainteresowania tą tematyką, więc właściwie nie wiadomo, dlaczego tam się znalazł. Jako prawnik, zwłaszcza adwokat, powinien być członkiem Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. No, ale nie jest. Też nie wiadomo, dlaczego.
Liczy się jedno – „rozliczanie”. Tak naprawdę nie jest to żadne rozliczanie, ale zarządzanie nienawiścią. Nawet zresztą nie tylko wobec PiS, czy ogólnie pojętej prawicy. Z podobną furią ofiarami nienawiści padają ludzie dalecy od prawicy, jeśli tylko postąpili „nie po linii i nie na bazie”. Ale to wszystko jest akceptowane. I to w bezwstydnej skali.
Bardzo ciekawym studium przypadku jest szereg wypowiedzi anonimowych polityków Platformy cytowanych w tekście, który ukazał się na portalu Interia. Jego autor, Łukasz Rogojsz, zebrał słowa klubowych kolegów i koleżanek Giertycha, które są zapisem swoistej politycznej pornografii. Jedyne pretensje, które są do Giertycha to tylko to, że nie głosuje on za legalizacją aborcji.
My nie wtrącamy się posłowi Giertychowi w kwestię rozliczeń PiS-u - to bardzo ważna kwestia i nikt nie odbiera mu tutaj zasług za wykonaną pracę - więc niech on nie wtrąca się w kwestie aborcji.
Jak widać masowy hejt uruchamiany przez Giertycha jest działalnością oficjalnie popieraną.
Giertych ma rząd dusz naszego najbardziej hardkorowego elektoratu. Każdy publiczna krytyka pod jego adresem, także ze strony posłów czy członków rządu, kończy się wylewem nienawiści jego wyznawców w kierunku krytykujących.
Donald jest trochę uzależniony od Giertycha. On obsługuje emocje naszego najtwardszego elektoratu, dużej i istotnej grupy wyborców KO
Po wpadce z Romanowskim odstrzelenie Giertycha, nawet przy jego ewidentnej winie, zostałoby fatalnie odebrane w twardym elektoracie. (…) Gdybyśmy mieli Romanowskiego za kratkami, posadzonego jeszcze kogoś z wierchuszki PiS-u, to można by się pozbyć Giertycha, bo nie byłoby takiej presji na rozliczenia ze strony elektoratu. A tak, Giertych jest nie do ruszenia.
W naszym najtwardszym elektoracie mamy autentyczną, żywą emocję pt. „Weźcie, do cholery, w końcu kogoś powieście”. Dla tych ludzi Giertych jest bohaterem, bo uważają go za jedynego gościa, który traktuje kwestię rozliczenia PiS-u śmiertelnie serio.
To nie jest zapis dotyczący prowadzenia polityki. Dobrej, złej, umiarkowanej, skrajnej, ale jednak polityki. To zapis zbiorowego szaleństwa. Bo masowe opętanie nienawiścią jest szaleństwem. „Weźcie, do cholery, kogoś powieście” – niestety to nawet nie jest cynizm, bo w nim byłaby jakaś doza racjonalności. Tu wprawdzie, ta historia zaczęła się od cynicznego wykorzystania emocji, ale to był tylko początek. Zostały wyzwolone emocje, skrajnie negatywne, nad którymi już nie zapanują także ci, którzy je wywołali i którym własne ego wmawia, że są najsprytniejsi ze wszystkich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/700565-giertych-i-wieszanie-opozycji