„W przypadku dyktatury z jaką mamy teraz do czynienia – używam tego słowa świadomie – nie ma to żadnego znaczenia” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Zbigniew Lazar. W ten sposób ekspert ds. wizerunku politycznego komentuje sprawę asystentki społecznej premiera Tuska Kristiny Voronovskiej. W jego ocenie, trwa cyniczny demontaż państwa polskiego, który jest aprobowany przez pewną grupę zwolenników koalicji 13 grudnia. „Tłum wyznawców bije im dziś brawo” - mówi Lazar.
Kosmetolog Kristina Voronovska to młoda Ukrainka, która została asystentką społeczną premiera Donalda Tuska. Od 2022 r. pracuje w Biurze Krajowym Platformy Obywatelskiej. Jej ojciec był żołnierzem Armii Czerwonej, a w 1989 r. stacjonował w Polsce, w okolicach Międzyrzecza. Internauci dopatrzyli się, że Voronovska ma w gronie znajomych Rosjan, którzy po inwazji na Ukrainę wspierali agresję orków Putina. Czy pojawienie się takiej osoby w bezpośrednim otoczeniu premiera RP zrujnuje wizerunek Tuska? Zbigniew Lazar, ekspert ds. wizerunku politycznego, jest tu pesymistą.
To nie będzie miało żadnego znaczenia. W kraju praworządnym, czyli jeszcze rok temu, taki skandal skończyłby się dymisją samego premiera, albo publicznym wskazaniem kogoś kto spowodował taką sytuację. Natomiast w przypadku dyktatury z jaką mamy teraz do czynienia – używam tego słowa świadomie – nie ma to żadnego znaczenia. Przeciwnie, mogą ucierpieć jedynie ci, którzy tę sprawę odkryli.
— mówi nam Zbigniew Lazar.
„Tłum wyznawców bije im dziś brawo”, bo to „pikuś”
Zbigniew Lazar przypomina aferę Johna Profumo, ministra obrony w brytyjskim rządzie lat 60-tych. Sypiał z kobietą spotykającą się również z rosyjskim dyplomatą Jewgenijem Iwanowem – podejrzewanym przez brytyjski kontrwywiad MI5 o bycie agentem KGB.
Przypomnijmy sobie sprawę Profumo, która skończyła się olbrzymim skandalem i jego dymisją. Brytyjskie media, także państwowe w tym BBC, nagłośniły całą sprawę. U nas jednak ta sprawa nie będzie miała takiego oddźwięku. W porównaniu z tym, co koalicja Tuska już zrobiła, to jak postąpili z mediami publicznymi, czy z prokuraturą, ta sprawa to mały „pikuś”. Tu nic się nie stanie
— podkreśla ekspert ds. wizerunku politycznego.
Inną rzeczą jest oczywiście to, co powinno się stać. Donald Tusk powinien był już wczoraj zabrać na ten temat głos. Powinien był powiedzieć choćby, że to nie prawda i mógł próbować to udowodnić. Poza tym premier ma przecież doskonałe tarcze obronne. Może stwierdzić: „podsunięto mi to do podpisu w stercie innych papierów, tak przepraszam”. To słowo bardzo pomaga w polityce, ale jest - jak widać - nie wyniesionym z domu przez obecną ekipę rządzącą. Premier ma różne sposoby na to, aby powiedzieć, że się od tej sytuacji odcina, a osoba która do tego doprowadziła poniesie odpowiednie konsekwencje ze skutkiem natychmiastowym. Przecież Tusk odwołał wcześniej Waldemara Sługockiego z funkcji wiceministra rozwoju i technologii za to, że nie zagłosował w sprawie depenalizacji aborcji. Tymczasem w sprawie Voronovskiej mamy milczenie. Z tego co wiem, teraz trwa intensywne ustalanie, co należy powiedzieć - jak to wyraziła dziś Joanna Mucha.
— stwierdza nasz rozmówca i skupia się w sposób szczególny na wypowiedzi Jana Grabca.
Jestem pesymistą, bo ciągle trwa rozmontowywanie państwa polskiego. Takie osoby wchodzą przecież do budynków rządowych i mają dostęp do wielu dokumentów. Spójrzmy choćby także na tłumaczenia Jana Grabca. Powiedział, że przecież ta kobieta „jest z pochodzenia Polką”, tylko dlatego, że urodziła się w Polsce. Przypomnę, że Erika Steinbach także urodziła się w Polsce, w Rumii. To pokazuje nie tylko bardzo niebezpieczny cynizm, ale jest jednocześnie kolejnym krokiem w rozmontowywaniu państwa polskiego
— ostrzega Lazar.
Nie ma takiej granicy pomiędzy prawem a bezprawiem, której obecna ekipa by nie przesunęła w kierunku bezprawia. Tłum wyznawców bije im dziś brawo, ci którzy oszukiwali państwo na VAT-cie, czy kolejne pokolenia potomków funkcjonariuszy UB. Trudno się dziwić, że jest pewna grupa społeczna, której to wszystko pasuje. Być może kiedy niektórym przyjdzie na przykład pozamykać swoje rodzinne interesy, to zmienią zdanie. Rosjanie zostawili nam po 1989 r. niesłychanie zinfiltrowane przez agenturę społeczeństwo, takich właśnie „urodzonych w Polsce z pochodzenia Polaków”. Spójrzmy na jednego z najważniejszych polityków - Jana Grabca - który traktuje odbiorców jak kompletnych idiotów sugerując, że ta pani jest Polką. To jest ten cynizm, który ciągle nie znajduje właściwego odporu. Jeżeli oszustowi stosującemu metodę „na wnuczka” uda się nie tylko za pierwszym razem, ale i za drugim, to spróbuje kolejny raz
— nie kryje swojego pesymizmu ekspert ds. wizerunku politycznego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/700336-lazar-w-dyktaturze-sprawa-asystentki-tuska-nie-ma-znaczenia