Rezygnacja z ponownego kandydowania przez Joe Bidena wywołała entuzjazm wśród zwolenników Donalda Trumpa. Oczywiście ta radość jest głęboko uzasadniona, bo dowodzi, że Trump miał i ma całkowitą rację twierdząc, że Biden zupełnie nie nadaje się do sprawowania urzędu Prezydenta Stanów Zjednoczonych.
W ciągu kilku dni Donald Trump dostał dwa handicapy. Jeden to oczywiście, nieudany zamach na jego życie, w czasie którego wykazał się wielką odwagą i hartem ducha, a drugi to ostateczne i na dodatek w złym stylu – polityczne pogrzebanie konkurenta.
W tych okolicznościach wielu komentatorów i publicystów ogłosiło zwycięstwo Trumpa w listopadowych wyborach. Choć życzę mu tego, aby wrócił na fotel Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki, to jednak jeszcze szampana do lodówki nie wkładam.
Do głosowania zaplanowanego na 5 listopada zostały jeszcze blisko cztery miesiące. W dzisiejszych czasach bardzo wiele może się jeszcze wydarzyć. Pamiętajmy, że Trump ma przeciw sobie blok potężnych sił gotowych na wszystko, aby nie dopuścić do jego ponownego wyboru. Zaczynając od wielkiego biznesu, który widzi w nim przeciwnika dominacji nad światem ponadnarodowych korporacji. Poprzez uniwersytety i celebrytów utożsamiających go z tym, co mają w szczerej pogardzie: tradycyjną, normalną zapracowaną Ameryką, chcącą żyć według prostych zasad cywilizacji chrześcijańskiej. Po fanatycznych i gotowych na wszystko lewaków, którym Trump mówi wprost, że nie będą mieli nic do powiedzenia i uczyni wszystko, aby możliwie ograniczać ich wpływy. Atmosferę będą podgrzewać czołowe media, które ze wszystkich sił robią Trumpowi czarny PR.
Donald Trump ma zatem potężnych, dysponujących gigantycznymi środkami i maksymalnie zmobilizowanych wrogów. Możemy być pewni, że użyją wszelkich środków, aby mu zaszkodzić. Wydaje się, że wykorzystano już przeciwko niemu każdą broń, ale myślę, że dopiero teraz pokażą na co ich stać. Będziemy świadkami gigantycznej kampanii oszczerstw, hejtu, fałszywych świadków, popisów sędziów i prokuratorów, próbujących go pogrążyć. Będą prowokacje, tworzenie zamętu i histerii. Będą marsze i wiece, których celem będzie przedstawienie Trumpa jako zarzewia chaosu społecznego, destabilizatora, zamordysty, rasisty i wroga pokojowego świata. Nie zdziwi mnie, jeśli usłyszymy o fałszowaniu wyborów, setkach tysięcy głosów oddanych korespondencyjnie w ogromnej przewadze na konkurenta/ konkurentkę Trumpa. A może powstanie jakiś żywy kordon sanitarny mający bronić dostępu do Białego Domu przedstawicielowi „skrajnej prawicy”?
Demokratów rozgrzeje jeszcze walka, kto rzeczywiście będzie walczył z Donaldem Trumpem, bo przecież kandydatura Kamali Harris to na razie tylko autokreacja. A potem ruszą na kandydata republikanów. Sądząc po stopniu zacietrzewienia przeciwników Donald Trump i jego ochrona powinni liczyć się z ponowną próbą zamachu na jego życie. W Butler (Pensylwania) się nie udało, ale czasu jest jeszcze dużo.
Z drugiej strony Donald Trump musi zachować spokój i pewność siebie, ale też nie może demobilizować swojego elektoratu sygnałami, że właściwie już czuje się zwycięzcą wyborów. Walka będzie toczyć się do końca i o każdy głos.
Przekładając sytuację na świat piłki nożnej (w Stanach zwanej soccer): Donald Trump będzie w meczu z demokratami wykonywał rzut karny w ostatniej minucie meczu, przy remisie. Połowa stadionu będzie go przeklinać, gwizdać, rzucać wszystkim co mają pod ręką. Połowa będzie go wspierać. W końcu to jednak on będzie wykonywał decydujący strzał. A wynik będzie miał znaczenie dla całego świata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/700235-donaldzie-jeszcze-nie-wygrales