Gdyby konserwatywni aktywiści urządzili taką burdę przed Sejmem jak Marta Lempart i jej tzw. Strajk Kobiet, wczorajszą noc spędziliby na dołku. Wystarczy przypomnieć, jak potraktowani zostali rolnicy na ostatnim proteście. W państwie Tuska można bezkarnie „rzucać mięsem” na ulicy, można wulgarnie grozić posłom, można nawoływać do przemocy i atakować dziennikarzy. Byle tylko stać przeciwko PiS. W tym samym czasie, gdy ordynarna Lempart obrzuca wulgaryzmami polityków, w imię rzekomej obrony praw kobiet, urzędniczki z ministerstwa sprawiedliwości przetrzymywane są od 4 miesięcy w ciężkim areszcie i poddawane psychicznym torturom. Chore i bardzo niebezpieczne. Właśnie takie jest państwo za rządów Koalicji 13 Grudnia.
Anarchia postępuje w galopującym tempie. Wszelkie zmiany wprowadzane są siłowo, przy łamaniu prawa i przekroczeniu uprawnień. Za bezprawne przejmowanie instytucji państwowych, w tym mediów publicznych, politycy nagradzani są otwarciem drogi do unijnych karier. Politycy, którzy tyle opowiadali o zwalczaniu „mowy nienawiści”, nigdy stanowczo nie potępili skandalicznych działań „Strajku Kobiet”, choć podczas czarnych marszów dochodziło do aktów fizycznej agresji na funkcjonariuszy policji i dewastacji mienia publicznego, w tym kościołów. Żadna z partii stanowiących obecną koalicję rządzącą, nigdy tych działań stanowczo nie potępiła. Przeciwnie. Uliczni agresorzy otrzymywali wsparcie, ponieważ swoimi zamieszkami pomagali tworzyć atmosferę sprzyjającą odsunięciu PiS od władzy. Nie dziwi więc, że rozzuchwalona czereda idzie coraz dalej i nie będzie przebierać w środkach, walcząc o realizację własnych celów.
Przesłanie Marty Lempart nie uległo zmianie. Jej główny postulat to wciąż: „wypi..ć”. Tym razem skierowała swoje oczekiwania wobec wicepremiera i ministra obrony narodowej:
Podobno tutaj idzie pan Kosiniak-Kamysz gdzieś, to prawda? Tam idzie! Wypierd…j! Wypier…j! Wypier…j!
— krzyczała na proaborcyjnej manifestacji przed Sejmem, podczas której atakowano wszystkich polityków, którzy nie są zwolennikami zabijania dzieci nienarodzonych i wyrażają to w sejmowych głosowaniach.
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Otwarta wojna w elektoracie koalicji! Lempart zwyzywała przed Sejmem Kosiniaka-Kamysza: „Wypier…j!”
Spastyczny atak nienawiści był na wczorajszym proteście wręcz odrażający. Obecni na nim publicyści i dziennikarze „Gazety Wyborczej” wyglądali na ludzi w pełni akceptujących zarówno treść i jak i formę. Rzecz jednak w tym, że nawet badania CBOS pokazują, iż kwestie światopoglądowe, tak radykalne jak legalizacja związków partnerskich czy aborcja na żądanie, są dziś dla Polaków zagadnieniami trzeciorzędnymi, a za najważniejsze uważają bezpieczeństwo państwa, szczelność granic i stabilizację gospodarczą. Nie dziwi więc, że na zapowiadaną od wielu dni i nagłaśnianą w mediach manifestację Marty Lempart przyszło tak niewiele ludzi. Ale to nie osłabi oszalałego marszu „Strajku Kobiet”.
Mamy już publiczne groźby karalne, ataki na biura poselskie, wulgarne manifestacje. Lempart zapowiada jednak dalsze kroki. W anarchistycznym państwie Tuska można spodziewać się wszystkiego. Tyle, że to wszystko od dawna nie mieści się w kanonie demokratycznego państwa prawa. Realizowane są iście neobolszewickie wzorce. Cała ta uliczna rozróba potrzebna jest Donaldowi Tuskowi z kilku powodów. Jednym z nich jest utrzymywanie atmosfery debaty publicznej na poziomie ulicznego rynsztoka. To przesuwanie granic pozwala ukryć brutalność władzy i zobojętnić opinię publiczną. W zdestabilizowanym państwie można zrobić niemal wszystko. Tylko czy tak działa odpowiedzialna władza? Wypada więc ponowić pytanie, kiedy wotum nieufności?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/700088-skad-bezkarnosc-lempart-po-co-tuskowi-burdy-przed-sejmem