Gościem programu „W centrum wydarzeń” Telewizji wPolsce był Franciszek Małecki-Trzaskoś, ojciec 11-letniej „najmłodszej dziennikarki sejmowej”, która była przedmiotem zainteresowania wszystkich redakcji po tym, jak podczas rozmowy z dziennikarzami odprawił ją prezes Jarosław Kaczyński.
Prowadzący Jakub Maciejewski, autor tekstu (w tygodniku „Sieci”) na temat wywiadów dziewczynki zapytał ojca dziecka, czy on i córka mają legitymacje dziennikarskie i przepustki sejmowe. Małecki-Trzaskoś odpowiedział:
Kancelaria Sejmu wydała te przepustki z zastrzeżeniem, że w przypadku obecności Sary w parlamencie muszą towarzyszyć jej ja albo małżonka.
Prowadzący pytał dalej z nutą zdziwienia w głosie:
Ale skąd w ogóle pomysł, żeby 11 latka weszła do Sejmu z mikrofonem, zadawała pytania politykom, by to później publkować? Pierwsze reakcje w internecie wyrażały podejrzenia, że jest to wykorzystywanie dziecka!
Ojciec dziewczynki opowiedział o początkach pomysłu, by Sara została - zgodnie z prawem - najmłodszą dziennikarką w Sejmie.
Bez dwóch zdań pomysł jest kontrowersyjny. Tylko zacznijmy od początku. Sara jako uczennica trzeciej klasy mieszkająca w Gdańsku obok sali BHP, obok Europejskiego Centrum Solidarności, obok Muzeum II Wojny Światowej, jest dziewczynką niezwykle świadomą otaczającego ją świata. Sara jest świadoma, że Polska należy do takiego traktatu, który się nazywa Konwencja o Prawach Dziecka. W ramach tej konwencji Sara wie, że ma prawo pozyskiwać informacje i prezentować własne poglądy i opinie. Sara zadała mi pytanie na początku roku czy skoro ja z racji zawodowych obowiązków podróżuję do Sejmu, gdzie realizowałem wraz z redaktorem Cieślakiem film „Pandemia czas próby”, Sara zadała pytanie czy ona też może. Ja po konsultacji z żoną, po konsultacji z logopedą z poradni psychologiczno-pedagogicznej (…) doszliśmy do wniosku, że to jest wbrew pozorom dobry pomysł. Polskie prawo prasowe, jakkolwiek bardzo archaiczne, bo jeszcze z poprzedniego ustroju, o czym trzeba wspomnieć, nie przewiduje dolnej granicy wieku. Wbrew temu, co anonimowi hejterzy mówią, prawo prasowe nie mówi, że dziennikarz musi pracować. Dziennikarz może wykonywać działalność nawet nie na zlecenie, a na rzecz określonej redakcji. I tu mamy do czynienia właśnie z tą unikalną sytuacją. Sara wykonuje swoją działalność dziennikarską na rzecz konkretnej redakcji. Jest to całkowicie legalne.
Maciejewski dociskał gościa programu czy aby cała ta kampania nie zaszkodzi dziecku, skoro życie dziennikarsko-polityczne pełne jest napięć, które nie zawsze dorośli znoszą dobrze, a co dopiero tak młode osoby jak Sara. Małecki-Trzaskoś przekonywał jednak:
Sejm jest miejscem szczególnym, ale bez wątpienia jest to miejsce o wiele bardziej bezpieczne niż jakiś lasek, gdzie nastolatki filmują i umieszczają w internecie, jak na przykład wymierzają samosąd swojej rówieśniczce. Powiem więcej - Sara nie tylko nie posiada dostępu do mediów społecznościowych, czyli Sara nie zamieszcza fizycznie treści, nie redaguje opisów do tych treści, Sara także nie ma dostępu do lektury komentarzy. Oczywiście niektóre z komentarzy, po selekcji, może przeczytać jedynie przy mnie.
Prowadzący poruszył jeszcze pytanie dziwnych pytań u Sary, tzn. poruszania przez nią zagadnień wyjątkowo skomplikowanych i raczej nierozumianych przez dzieci. Maciejewski tłumaczył:
Sara zadała pytanie wiceministrowi obrony narodowej Cezaremu Tomczykowi. Ona to tak sformułowała, jeszcze dziecięcym językiem, o wyrzuceniu Żydów z Polski po drugiej wojnie światowej. Jak rozumiem, chodziło tutaj o rok 1968. I zastanawiam się, czy 11 letnia dziewczynka rozumie złożoność sytuacji. Bo ja jestem pewien, że nawet Tomczyk tego nie rozumie. Poseł Joński kiedyś pytany o Powstanie Warszawskie, ulokował je w 1988 roku, czyli byłby świadkiem Powstania Warszawskiego. Wiele jest dzisiaj sporów historycznych o ten 68 rok, ścierają się narracje o porachunkach wewnątrz PZPR z oskarżeniem Polaków o antysemityzm. I tu się nasuwa pytanie czy pan to planuje, czy to nie jest jakaś gra polityczna o podwójnym dnie? Czy Sara rozumie złożoność własnych pytań?
Ojciec Sary przekonywał:
Już odpowiadam. Rok temu sala po raz pierwszy była na takiej poważniejszej wycieczce w Warszawie. Kiedy schodziliśmy ze Starówki Sara zauważyła pomnik Małego Powstańca i zadała mi pytanie czy to jest dziecko, czy to jest chłopczyk? Powiedziałem wtedy, że w Powstaniu Warszawskim brały udział dzieci. Jej rówieśnicy co prawda nie strzelali, ale pomagali, brali aktywny udział i ginęli za naszą ojczyznę przelewali krew. Kilka dni później Sara razem z nami, razem z naszymi przyjaciółmi, odwiedziła Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, gdzie zobaczyła historię ludzi narodowości żydowskiej od zarania dziejów do tych fatalnych wydarzeń, które były efektem wewnątrzpartyjnych gierek w na przełomie 50 i 60 lat ubiegłego wieku. Po jakimś czasie Sara odwiedziła Muzeum II Wojny Światowej. To było tuż przed naszą wizytą w Sejmie, kiedy sama o to pytała i tam zobaczyła wagon do wywózki. Zobaczyła te zdjęcia Żydów pomordowanych w czasie Holokaustu i zadała mi pytanie, czy ten koszmar się wtedy skończył? Czy to był ten moment? Ja powiedziałam: nie, jeszcze po drugiej wojnie światowej były napięcia wokół tego. Sara pyta: „Ale jakie”. Ja zaś na to: Jeździsz do Sejmu? Zapytaj!
Franciszek Małecki-Trzaskoś stwierdził, że to politycy powinni się wstydzić, jeśli nie potrafią odpowiadać na podobne pytania, zaś sama Sara czy on sam nie robią nic niestosownego. Cały program można obejrzeć poniżej:
ZOBACZ ROZMOWĘ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/700081-zapytalismy-ojca-sary-o-najmlodsza-dziennikarke-w-sejmie