Druga doba mija od ujawnienia skandalicznej napaści rozjuszonych aktywistów na polskich żołnierzy przy granicy z Białorusią, a wciąż nie ma realnych skutków działań służb w tej sprawie. Tylko błyskawiczna i zdecydowana reakcja potępiająca takie zachowania surowymi karami, może wpłynąć na morale obrońców granic i stanowić dowód o sile i bezpieczeństwie państwa. To niezwykle ważny test, którego resorty odpowiedzialne za bezpieczeństwo jak na razie nie zdały. Formułki wydane w komunikacie tego nie załatwią. To kolejny dowód na demolkę państwa, którego aparat niemal w całości został przekierowany na ściganie opozycji i jej siłowe eliminowanie z życia politycznego.
Obrzydliwa napaść lewackich aktywistów na polskich żołnierzy w Wyczółkach, tuż przy granicy z Białorusią, powinna spotkać się z jednoznacznym potępieniem. Nasila się bowiem zewnętrzna presja kierowana przez białoruskie służby, a polscy obrońcy granic muszą czuć absolutne wsparcie dla swoich działań. Z tym jednak jest potężny problem, odkąd władzę przejęła koalicja 13 grudnia. Bo choć Donald Tusk nagle zmienił treść swojej śpiewki, służby graniczne zostały osłabione i wręcz obezwładnione, odkąd zaczęto wyciągać prokuratorskie konsekwencje za to, że oddali strzały w reakcji na fizyczną napaść nielegalnych imigrantów. Po śmierci żołnierza, którego jeden z nich ugodził nożem, sytuacja powinna ulec bezwzględnej poprawie, a obrońcy granic winni zostać otoczeni najwyższym wsparciem. Okazuje się jednak, że to dla obecnej ekipy zbyt duże wyzwanie. Ostatni skandal na granicy jest tego kolejnym sprawdzianem. Na nagraniach widać, jak grupa rozjuszonej młodzieży napiera na polskich żołnierzy, wykrzykując wulgaryzmy, m.in. „jeba.. mur”, „wypier…”, „jeb… psy”. Widać wyraźnie ich twarze, więc identyfikacja powinna być błyskawiczna. I choć od wczoraj słyszymy informacje o prowadzonych czynnościach i przesłuchaniu kilkunastu żołnierzy, efektów - w postaci podjęcia czynności wobec sprawców - nadal nie ma.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kuriozum! Skandaliczny atak na żołnierzy przy granicy poprzedził… „ślub” dwóch aktywistek. „Wtedy zaczęła się ta chora akcja”
Sytuacja jest wyjątkowo niebezpieczna i stanowi swoisty test, który przeprowadzany był również za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wówczas atak z Białorusi wspierany był wewnętrznym atakiem na obrońców granic, realizowanym przez aktywistów i polityków Koalicji Obywatelskiej i lewicy. Jest jednak istotna różnica: żołnierze mieli wtedy silne wsparcie państwa. Dziś go nie widać.
Póki co, nie wiemy, kim są aktywiści, którzy zaatakowali żołnierzy. Wiemy jednak, że od zdarzenia minęło kilka dni i wciąż nikogo nie ukarano. To wystarczająco mocny sygnał, wskazujący słabe punkty, które zostaną bez wątpienia wykorzystane przez czynniki chcące zdestabilizować sytuację w Polsce. Nie będzie to trudne. Lewicowe organizacje wciąż są na granicy niezwykle aktywne, a minister obrony narodowej na doniesienia medialne o łamaniu przez nich prawa, wystosował jedynie prośbę o powstrzymanie się od tych działań. Kpina. Nie przestała działać także szeroka propaganda wspierająca nielegalną migrację, realizowaną w białorusko-rosyjskiej operacji „Śluza”. Promowany jest nadal kłamliwy film Agnieszki Holland, a Janina Ochojska wciąż bryluje w mediach ze swoimi kuriozalnymi teoriami. Nie dalej jak kilka dni temu oświadczyła, że „naszej granicy nie trzeba bronić, bo nikt jej nie atakuje”. Stwierdziła również, że nie było „ani jednego przestępstwa, którego dokonał migrant w Polsce”, choć rozmowa miała miejsce już po zamordowaniu polskiego żołnierza przez nielegalnego migranta.
Choć zdecydowana większość Polaków stoi po stronie obrońców polskich granic, w przestrzeni publicznej nadal obecna jest wymierzona przeciwko nim mowa nienawiści. Niespełna miesiąc temu we Wrocławiu pojawiła się skandaliczna wystawa: „Zdejmij mundur, przeproś matkę”. Zaistniała zaledwie tydzień po pogrzebie śp. sierż. Mateusza Sitka zamordowanego podczas służby na granicy. Obraz Ani Grzymały przedstawia nagiego mężczyznę klęczącego przed starszą kobietą. W tle wisi mundur z naszywką polskiej Straży Granicznej.
Nie są to działania odosobnione. Barbara Kurdej-Szatan, która nazwała obrońców granic mordercami, poprowadzi swój program w neo-TVP, a były dziennikarz TOK FM, który w sierpniu 2021 r. napisał że strażnicy graniczni „mogą sobie przyczepić naszywki SS”, został szefem agencji Kreacji Publicystyki, Dokumentu i Audycji Społecznych TVP.
Czy w państwie Tuska miało miejsce choć jedno zdarzenie, w którym oficjalnie napiętnowano by ataki na polskie wojsko, broniące bezpieczeństwa Rzeczypospolitej? Czy obrońcy granic mają pełne wsparcie aparatu państwa? Czy jest ono wystarczająco silne? Każda z tych odpowiedzi niestety poraża. Cały aparat państwa skierowany został wyłącznie na jeden cel: prześladowanie opozycji i realizację programu zemsty, pogrążając Polskę w coraz większej destabilizacji. Towarzyszy temu chore poczucie bezkarności i tępa nienawiść. Nie może być zgody na galopujące bezprawie. Czas wyrazić skutecznie obywatelski sprzeciw.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/699178-zdziczaly-atak-na-zolnierzy-nie-obszedl-tuskasciga-opozycje