Życie przelicytowało filmową fikcję, bo cała scena zamachu na Donalda Trumpa była bardziej spektakularna niż holywoodzkie obrazy. Muśnięty kulą, pada na ziemię, a po podniesieniu się pilnuje by nie ewakuować się boso, po czym, z już ikonicznym gestem walki, woła do swoich rodaków: „fight, fight” (walczcie), a widownia odpowiada podniosłym skandowaniem „Ju-Es-Ej”. Oto kanclerska głowa, kandydat na przywódcę wolnego świata. Ale nie tylko nadzieja na jeźdźca na białym koniu jest znakiem tych czasów.
Zbydlęcenie liberałów
Bo oto liberalne media zaraz po zamachu bagatelizują ten dramat tak dalece, że zrazu nazywają go „incydentem”. Nienawiść do prawicy jest tak silna, że śmierć człowieka jest bagatelą, ale złe słowo przeciwko liberałom to już „nienawiść” i „atak”. Gdy Jarosław Kaczyński powiedział dziesięciolatce by odeszła zamiast przysłuchiwać się politycznemu wywiadowi Onet napisał: Kaczyński zaatakował 10-latkę. Gdy jednak były działacz PO zastrzelił w Łodzi członka PiS to drwiono, że „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. Gdy ktoś przyniósł krzesło na wiec Bronisława Komorowskiego to był to „zamach”, ale jak Rosjanin ostrzelał w Gruzji samochód śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego to był w drwinach Komorowskiego nazywany „ślepym snajperem”. Pętla na konserwatystach zaciska się w nienawiści, cynizmie i żądzy władzy liberałów - ten zamach pokazał to dobitniej niż kiedykolwiek.
Skretynienie feminizmu
Internauci szybko rozeznali, że kobiety w ochronie Trumpa zachowują się niekompetentnie, niektóre nie spełniają podstawowych warunków kondycyjnych i fizycznych (za niskie, by zasłonić prezydenta), inne wykazują się bezradnością - słynna jest scena jak jedna z ochroniarzy nie może wcelować pistoletem w kaburę. Szybko odnaleziono wywiad z jedną z oficer Secret Service, która zapewniała, że jej celem jest wprowadzenie parytetu do służb. Odgórny, przymusowy partytet naraził byłego, a zapewne i przyszłego prezydenta na śmierć, ale co tam, ważne by ideologiczne wytyczne spełniały oczekiwania ich autorów.
Zero autorytetu
Liberałowie, także w Polsce, przypisują Trumpowi ustawkę zamachu. Choć zginął inny człowiek, choć niemożliwością jest intencjonalnie trafić w ledwie czubek ucha by zranić, a nie zabić żywiołowo przemawiającego mężczyznę. Teorie spiskowe u progresywistów obnażają i tę prawdę, że obóz postępu to nie jest ten „inteligentny”, myślący „rozumowo”, są tam i takie szury, które potrafią uwierzyć w płaską ziemię czy rządy jaszczurów przebranych za ludzi.
Ale i prawica nie wierzy w tradycyjny zamach - analizy zachowania Secret Service sugerują, że za tą niekompetencją i błędami służb mają stać intencje dopuszczenia do zamachu. Świat Zachodu pęka we wzajemnej nieufności i polaryzacji o bezprecedensowej skali.
Chaos przez gargantuiczne „CH”
Do tego fake newsy - kilka fałszywych informacji na temat tożsamości zamachowca obejrzały na świecie dziesiątki milionów ludzi, jeden z internetowych trolli nagrał kilkanaście sekund do kamery tak jakby to on był zabójcą - ludzie dali się nabrać. Prawda coraz bardziej niknie w już nie szumie a wrzasku dezinformacyjnym - niech mocno uderzy nas tu kontrast infantylnych dziennikarzy, którzy zachwycali się dziesięcioletnią „reporterką” w polskim sejmie. W tym szaleństwie jeszcze tylko przedszkola wyprowadzanego do wojennych okopów brakuje.
13 lipca staje się naprawdę wymowną datą - datą gdy charyzmatyczny przywódca ledwie uszedł z życiem, pozostając dla milionów konserwatystów ostatnią szansą uratowania Zachodu. Liberałowie unurzani w moralnym szambie a ich czytelnicy nieumiejący odróżnić prawdy od fałszu i dobra od zła.
Nasze wybory prezydenckie mogą osiągnąć ten sam poziom emocji - charyzmatyczny prawicowiec będzie chciał zatrzymać szaleństwo i niekompetencję już nie staruszka Bidena ale staruszka Tuska (najstarszy premier w najnowszej historii Polski). Liberałowie z kampanią prawdziwej nienawiści i poczuciem moralnej wyższości już 4 lata temu robili z prezydenta „pedofila” (okładka „Faktu”), dziś rozpruwają szafy pancerne w sądach, siłą przejmuję instytucje państwowe i obiecują Berlinowi tak dramatyczne ustępstwa, że za-wszelką-cenę będą chcieli zatrzymać wybór prawicowego prezydenta.
Cała nadzieja w Trumpie
Zostawmy na boku prymitywne insynuacje o jego prorosyjskości - tylko za jego kadencji Putin nie rozpoczął ŻADNEJ nowej wojny. W obliczu kryzysu Zachodu Donald Trump może stać się mężem opatrznościowym, ostatnią nadzieją wolnego świata. Nie wiemy czy się nim okaże - jego nieprzewidywalność, kaprysy i kłótliwość z otoczeniem, które później się od niego odwraca i donosi liberalnym salonom o kulisach jego polityki stawiają przed tym zagadnieniem znaki zapytania. Jednak lepszego kandydata dla lidera naszej cywilizacji i szeryfa świata po prostu nie ma. Nie europejscy kunktatorzy, nie lewica bidenowska, więc pozostaje tylko Trump. Liczymy, że znowu przestraszy Putina, ukróci Niemców, wzmocni Trójmorze, niech przyda się tej naszej poniewieranej ostatnio Polsce. Opatrzność miewała już dziwne narzędzia do ratowania świata, może będzie tak i tym razem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698955-trzeba-powiedziec-to-glosno-cala-nadzieja-w-trumpie