Zamach na Donalda Trumpa to oczywista i logiczna konsekwencja spirali hejtu, który już dawno przekroczył skalę. W hejcie tym uczestniczyli także niestety polscy politycy. Żałosnych występków Donalda Tuska czy Radosława Sikorskiego nie przysłonią nawet najbardziej dyplomatyczne wpisy po dramatycznych wydarzeniach w Pensylwanii. Jeszcze mocniejszy atak, bezpośredni i brutalny, skierowali na konserwatywnych polityków we własnym kraju. Niepokojąco narasta też potężna fala hejtu wymierzona w prezydenta Andrzeja Dudę, który jest w tym politycznym dygocie jedynym gwarantem powagi i bezpieczeństwa państwa. Wszystko to składa się na spójną i niestety przerażającą całość.
Likwidacją Donalda Trumpa z przestrzeni politycznej zainteresowane są liczne siły, nie tylko amerykańskie, ale i międzynarodowe. Próbowano to zrobić w różny sposób – zohydzając, dopisując mu kłamliwą legendę, strasząc jego rzekomą prorosyjskością, stawiając przed sądem, uniemożliwiając kandydowanie w wyborach, aż wreszcie wymierzając strzał. Fala hejtu osiągnęła apogeum. W tę kampanię nienawiści włączał się przez lata zarówno obecny premier Donald Tusk, jak i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Ne brakowało tu aktywności rozmaitych publicystów, z których na zdecydowane prowadzenie wybił się Tomasz Lis. Były szef „Newsweeka” tuż przed zamachem zamieścił kolejny hejterski wpis: „Ten kretyn za chwilę może być przywódcą największego supermocarstwa. Świat oszalał”.
Jakże zadowolony byłby Putin, gdyby Trump nie został ponownie prezydentem USA. Wbrew wszystkiemu, co próbuje się wmówić opinii publicznej, pozwoliłoby to na dalszą destabilizację sytuacji międzynarodowej i realizację planu Kremla.
Z tego samego powodu Donald Tusk otrzymał tak potężne wsparcie zewnętrzne. Odsunięcie od władzy Zjednoczonej Prawicy zatrzymało sprzeciw Polski wobec niemieckiej dominacji w Europie, realizacji projektu superpaństwa, podporządkowywania mniejszych krajów brukselskiemu dyktatowi, osłabianiu obronności i rozluźnianiu sojuszu z USA na rzecz tworzenia mglistej wizji europejskiej armii. Mamy więc podpisany pakt migracyjny, decyzje o uwstecznieniu gospodarczym, ponowne uzależnienie Polski od czynników zewnętrznych i kompletny rozkład aparatu państwa, który został w całości skierowany do wewnętrznej walki z opozycją. Koalicja 13 grudnia zdaje się nie dostrzegać, że jesteśmy na jednym z ostatnich kręgów wojny hybrydowej, której celem jest całkowite sparaliżowanie państwa, mające nastąpić tuż przed finalnym uderzeniem. Przez minionych 8 lat próbowano tę destabilizację wywołać na wiele sposobów, używając w tym celu ulicznych bojówkarzy, organizacji pozarządowych, hejterskiej dezinformacji i instytucji unijnych. Mimo potężnych nacisków, rząd Zjednoczonej Prawicy zdołał utrzymać stabilność państwa. Donald Tusk potrzebował zaledwie pół roku, by to wszystko zrujnować. Od 13 grudnia doświadczamy postępującej dekonstrukcji. Dokonuje jej obecna władza, jakby była rządem wyłącznie marionetkowym.
Społeczeństwa pozbawione świadomości historycznej, tożsamości narodowej, wiary, moralności, przynależności do wspólnoty, zdolności krytycznego myślenia, jasnego widzenia prawdy i intencjonalnego wybrania jej, stają się bezbronne i ogłupiałe. Niezwykle łatwo je zmanipulować, zaprogramować nienawiścią, popchnąć w stronę hejtu i aktów ostatecznych. Przerażające jest, że Donald Tusk uznał tę nienawistną socjotechnikę za formę rządzenia. Zastraszanie, pogróżki, odbieranie immunitetów, aresztowania, siłowe przejmowanie instytucji – to rzeczywistość wyjęta wprost z komunistycznego reżimu. I choć powinno to obudzić natychmiastowy sprzeciw obywateli, ludzie którzy głosowali na Koalicję 13 grudnia nie widzą w tych działaniach nic niepokojącego. Wykarmieni hejtem, rozgrzani nienawiścią wobec wszystkiego, co PiS-owskie i zmanipulowani kłamstwem, w pełni te „rozliczenia” popierają. Właśnie temu służyła sączona przez lata dehumanizacja konserwatystów i katolików, ciągłe szyderstwa, przekłamania, mieszanie z błotem. Wpojono części społeczeństwa, że to „szkodnicy”, „złodzieje”, „pisowska szarańcza, którą trzeba strząsnąć ze zdrowego drzewa”, „wataha, którą trzeba dorżnąć”, „opiłować z przywilejów”. Akt fizycznej przemocy urasta dziś do rangi wymierzania sprawiedliwości i wręcz bohaterstwa. To postawa, która w najwyższym stopniu wyzwala największe demony społeczne! A skoro władza brutalnie wykorzystuje aparat państwa, z instytucją aresztu wydobywczego włącznie, zachęta do aktów przemocy jest tym większa.
Zamach na Donalda Trumpa wskazuje, jakie są skutki tej zdehumanizowanej tresury polityczno-medialnej. Tylko czy Donald Tusk zdoła wreszcie zrozumieć, że ciąży na nim nieskończona odpowiedzialność za destabilizację państwa i rozkład społeczny? Nie ma dnia, by nie atakowano polityków opozycji. Nieprawdopodobnie przybiera na sile hejt wymierzony w prezydenta Andrzeja Dudę. Akcję polityczną wspierają rozmaici „artyści” i celebryci. Dokąd doprowadzi ten opętańczy zew nienawiści? Nasi wrogowie nie mogli wyobrazić sobie lepszej sytuacji. Jeszcze chwila, a staniemy się całkowicie bezbronni. Rząd skupiony jest tak dalece na eliminowaniu oponentów politycznych, że stracił z horyzontu kwestie strategicznego bezpieczeństwa państwa. To ostatni moment na oprzytomnienie! Ktoś nami naprawdę niebezpiecznie gra!
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698927-zemsta-hejt-eliminacja-trump-atakowany-tak-jak-pad-i-pis