Zamach na Donalda Trumpa jest powodem do oczywistego oburzenia. Ale powinien też przypominać, że stosunki z USA są kluczowe dla naszego przetrwania. Wbrew urojeniom niektórych euroentuzjastów nikt Ameryki w tym nie zastąpi.
Możemy w Polsce prowadzić debaty nad tym, kto będzie – z naszego punktu widzenia – bardziej pożądanym prezydentem. Który wybór będzie lepszy dla Polski? Trump czy Biden? Ale to Amerykanie wybiorą swojego 47. prezydenta, a my będziemy musieli nawiązać z nim jak najlepsze relacje. Może to być trudne, czy wręcz mało skuteczne, co pokazała koszmarna prezydentura Baracka Obamy. Tym bardziej zatem jest to tak ważne. Rzec można – śmiertelnie poważne. I to w sensie dosłownym.
Dzisiejsza Ameryka to supermocarstwo, ale gnębione ogromnymi problemami i podzielone brutalnym konfliktem. Zamach na Donalda Trumpa jest tego owocem. I to niezależnie od tego, czy strzelał samotny szaleniec, czy była to zaplanowana próba wyeliminowania kandydata niebezpiecznego dla establishmentu. Ale innej Ameryki nie ma. Dla przetrwania naszego państwa trzeba ją „brać” taką jaka jest. To trudne zadanie. Polska musi dobrze żyć i z Demokratami i z Republikanami. Zadanie trudne, ale możliwe. Udowodnił to prezydent Andrzej Duda, który utrzymywał i utrzymuje znakomite relacje z Donaldem Trumpem, a potem nawiązał równie dobre stosunki z Joe Bidenem.
Ale można to zepsuć, co pokazuje swymi ruchami obecny premier. Donald Tusk obrażał swoimi wpisami internetowymi Republikanów. Czynił to dla poklasku lokalnej gawiedzi spod znaku Silnych Razem, ale niestety zostało zauważone i skomentowane za Oceanem. A potem okazało się w czasie wizyty w Waszyngtonie, że nie ma jakiejś dobrej więzi między nim a prezydentem Bidenem. Czyli, że zraził Republikanów, a nie zyskał sympatii Demokratów. Mistrz, jednym słowem!
Antyamerykańskie fobie Tuska
Nie miejsce tu jednak na żarty, bo Tusk igra naszym bezpieczeństwem. I robi to cały czas. Właśnie pochwalił się tym, że utrącił poważną kandydaturę Tomasz Szatkowskiego, który mógłby zadbać o polskie sprawy w najwyższych strukturach NATO. Szatkowski ma znakomite relacje z Amerykanami, więc jego utrącenie jest też znakiem wrogości ekipy Tuska wobec Waszyngtonu. Każdego Waszyngtonu, tak samo republikańskiego jak i demokratycznego.
Nowym ruchem jest desygnowanie Bogdana Klicha na przedstawiciela Polski w Waszyngtonie. Przedstawiciela, bo na podpis prezydenta Andrzej Dudy Klich nie ma żadnych szans. Oznacza to, że w miejsce sprawnego, energicznego i doświadczonego Marka Magierowskiego przyszedł człowiek, który słusznie uchodzi za jednego z największych nieudaczników polskiej polityki po 1989 roku. W jego „dorobku” jest skokowa reedukacja Wojska Polskiego do liczby ledwie 90 tys. żołnierzy oraz likwidacja kilkudziesięciu jednostek wojskowych. Klich „stworzył” armię, która w całości mieściła się na Stadionie Narodowym. Ale – jak wiemy – to nie koniec jego „sukcesów”. Za jego kadencji miały miejsce trzy katastrofy samolotów wojskowych. Rozbicie samolotu prezydenckiego w Smoleńsku nie ma żadnych analogii w świecie zwanym cywilizowanym. Nawet jeśli nie był to zamach, ale „tylko” nieszczęśliwy wypadek to jest to zdarzenie całkowicie kompromitujące dla państwa polskiego i jego ówczesnego kierownictwa. A na dodatek Smoleńsk poprzedziły dwie tragiczne katastrofy lotnicze – w Mirosławcu i Babich Dołach, gdzie wojsko straciło 24 lotników.
Bilans kierowania MON-em przez Klicha to śmierć 11 generałów. Jeden zginął w Mirosławcu, siedmiu służby czynnej poległo w Smoleńsku. Życie tam straciło także dwóch kapelanów w randze generalskiej oraz jeden generał w stanie spoczynku. W sumie więcej niż we wrześniu 1939 r., bo wtedy zginęło siedmiu polskich generałów. Jeśli uznajemy, że w życiu publicznym obowiązuje to, co nazywamy odpowiedzialnością polityczną to spada ona bezpośrednio na Klicha.
Szanghaj zamiast Waszyngtonu
Nie można mieć złudzeń, że w Waszyngtonie nikt o tym nie wie. Ameryka dostała od Donalda Tuska znak. Polska wysłała osobę niekompetentną i skompromitowaną. Głupota ze strony Tuska? Nieumiejętność przewidywania skutków? Ależ nie! To kolejny wyraz antyamerykańskich fobii obecnego premiera Polski. Ciąg dalszy planów budowania wielkiego bloku od Lizbony do Władywostoku, a może aż po Szanghaj. Ale bez Ameryki i na kontrze do niej. „Nieodpowiedzialna” polityka Władimira Putina mocno zamieszała w tych planach, ale ich nie zakończyła.
Usłyszymy za jakiś czas, że wielkie są zalety takiego projektu. Ale to nieprawda. Dla Polski to śmiertelne zagrożenie. Nie zapewni nam ani bezpieczeństwa, ani tym bardziej dobrobytu. Co to jednak obchodzi Tuska? On dla siebie miejsce widzi gdzie indziej, nie w tym małym „nienormalnym” kraju. Przecież nawet oświadczenie majątkowe pokazuje, że nic go tutaj nie trzyma. Żaden dom, żadna rezydencja, która by była jego własnością, nawet nie jego dawne mieszkanie w Sopocie, bo też je przepisał na żonę, z którą od dawna się nie pokazuje. W razie najgorszego on ma gdzie wyjechać, a my tu zostaniemy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698867-donald-trump-a-sprawa-polska