MON zdaje się pogrążać w rojeniach i mgłach myślowych. Najsilniejszym departamentem staje się Departament Polityki Propagandowej i Spraw Socjalnych (oczywiście nie ma takiego) Gdyby na zagrożenie wystarczyło odpowiadać obietnicami, puszeniem się, bajaniem o inicjowaniu wielkich europejskich projektów to moglibyśmy czuć się bezpiecznie.
Wszystko wskazuje na to, że wielkie zapowiedzi rządu Donalda Tuska o nadzwyczajnych projektach obronnych pozostają w sferze wyobrażeń i są konstrukcją jedynie propagandową na potrzeby sondaży i mediów w Polsce. Zdają się one służyć tylko temu, by pokazywać, że polski premier wielkim przywódcą jest i jak tylko rzuci jakiś pomysł to wszyscy w Europie go łapią.
Z szumnych zapowiedzi o zainicjowaniu przez Donalda Tuska wielkich europejskich projektów obronnych jak Żelazna Kopuła chroniąca niebo nad kontynentem i tzw. Tarcza Wschodnia pozostały póki co prezentacje w power poincie. Wygląda na to jakby szczególnie niemieckie media rozsmakowały się w obnażaniu propagandowych opowieści Donalda Tuska i Ministerstwa Obrony Narodowej.
I tak w Niemczech na obronę jak mawiał nasz klasyk Rostowski piniendzy nie ma i nie będzie. W związku z tym nie będzie też uczestnictwa w żadnych wielkich projektach jak Żelazna Kopuła, czy owa Tarcza Wschodnia. Gazeta „Muenchner Merkur” pisze iż
Kanclerz i jego koalicja rządowa są tak zajęci samoobroną, że nie są w stanie już troszczyć się o obronę Niemiec.
Polityka obronna Niemiec jest zakładnikiem polityki socjalnej. Kanclerz Scholz tak, jak robiła to Merkel, nie ma najmniejszego zamiaru wywiązywać się z zobowiązań sojuszniczych i za pieniądze które powinny iść na wspólną obronę kupuje pokój społeczny. To nie przeszkadza temu, by polski wiceminister obrony Cezary Tomczyk zwyczajnie zmyślał i opowiadał głupoty jakoby to po wpływem rządu Donalda Tuska nastąpiło w Berlinie i Paryżu jakieś wielkie otrzeźwienie. W przypadku Niemiec możemy mówić co najwyżej o gigantycznym kacu.
Jeżeli chodzi o zaangażowanie Francji, czy Niemiec, to mamy fundamentalną zmianę. Jeżeli chodzi o Niemcy…to przekraczają właśnie 2% PKB
mówił w wywiadzie dla Polskiego Radia wiceminister Tomczyk.
Oczywiście chodzi o zgodnie z zobowiązaniami sojuszniczymi, wydatki Niemiec na obronność niby w wysokości 2 proc. PKB. Bzdura. Tomczyk zmyśla, nie wie, albo świadomie kłamie. I tak po wielkich sporach w rządzącej Niemcami koalicji, budżet obronny 2025 szacowany jest na 53 miliardy euro. To ledwie 1,3% wynoszącego 4 biliony euro PKB Niemiec.
Mimo buńczucznych obietnic składanych w marcu 2022 roku po napaści Rosji na Ukrainę, kanclerz Scholz zapowiada, że dopiero w 2028 roku poziom wydatków obronnych sięgnie 80 miliardów euro i zbliży się do 2% PKB. To jednak wciąż za mało. Wg ekspertów potrzeba 300 mld euro - czyli 6 obecnych budżetów, by nadrobić przeszłe i obecnie narastające zapóźnienia i doprowadzić Bundeswehrę do stanu używalności.
Jak donoszą niemieckie media minister obrony Boris Pistorius się wściekł, bo zmniejszenie planowanego budżetu resortu, ogłoszono tuż przed szczytem NATO. Scholz i Pistorius polecieli więc do Waszyngtonu jako oszuści, którzy wożą się na gapę na koszt sojuszników, którzy mają gwarantować Niemcom bezpieczeństwo.
O tym wszystkim Cezary Tomczyk powinien wiedzieć, bo nie jest to żadna tajemnica. Może i wie, ale tylko zmyśla i tak sobie opowiada wiedząc, że wyborcy nie są w stanie sprawdzać za każdym razem czy aby ministrowie z PO nie kłamią.
Gdyby kogoś zastanawiała ta niezwykła gorliwość w zapewnianiu jakim to Niemcy są lojalnym i wiarygodnym partnerem, to powinien wziąć pod uwagę, że to część opowieści o wielkim i wpływowym przywódcy Tusku, który gdy się odezwie, to Niemcy i Francuzi zamieniają się w słuch. Już w lutym Cezary Tomczak w rozmowie z Polsatem bajał jak to Berlin i Paryż pod wpływem premiera Tuska budzą się z letargu:
Po wizytach premiera Tuska we Francji i Niemczech i zagranicznych ministra Sikorskiego i ministra Kosiniaka-Kamysza Europa się budzi .Na drugi dzień mieliśmy telefony z francuskiej i niemieckiej armii w sprawie otwarcia nowych projektów, które nie mogły być zrealizowane wcześniej
Jakie to projekty, to nie wiadomo. Może chodzi o te dotyczące tego, by także za nasze pieniądze Niemcy produkowali pociski artyleryjskie. Ale pewnie widzicie Państwo oczyma wyobraźni te telefony, które się na biurku Tomczyka rozdzwoniły: halo, halo tu mówi Berlin.
Wiceminister obrony propagandowej Tomczyk nie przestaje snuć swych bajek opowieści mimo, iż nawet Niemcy wciąż ogłaszają, że te opowieści o europejskiej kopule, o finansowaniu przez Unię Tarczy Wschód - wspólnym projekcie obrony granic Europy, to tylko fantazje i rojenia są. Europejskie finansowanie ma pewnie polegać na tym, że Polska zapożyczy się w Europejskim Banku Inwestycyjnym. Niemcy bowiem stanowczo sprzeciwiają się temu by to Unia miała się zadłużać na wspólne projekty obronne.
Obecna koalicja ledwo się trzyma, a każda z trzech partii ma nieprzekraczalne linie negocjacyjne. Więc wspólne zadłużanie się w ramach UE będzie bardzo problematyczne. Poza tym niemieckie stanowisko nie jest w UE wyjątkiem – jest tylko najbardziej widocznym przykładem
— mówi w rozmowie z „Deutsche Welle” Minna Ålander z Center for European Policy Analysis (CEPA), ekspertka ds. niemieckiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz analityk ds. bezpieczeństwa Bałtyku i Europy Północnej.
Kanclerz Scholz nie chce zużywać kapitału politycznego na kwestie obronne ze względu na ich skutki finansowe. Nie chce też ryzykować zadłużania się na kolejne wydatki również w kontekście podziałów w niemieckim społeczeństwie w kwestii podejścia do Rosji i Ukrainy – — mówi z kolei Dylan Macchiarini-Crosson z think-tanku Centre for European Policy Studies (CEPS).
Według niego inicjatywa Tuska jest ofiarą wewnętrznych uwarunkowań politycznych Niemiec. Nawet jeśli społeczeństwo byłoby za zwiększaniem inwestycji w obronę, to nie poprze wydawania podatków na instalacje na granicach Polski czy Litwy z Rosją.
W MON pewnie nie mają dostępu do niemieckich mediów, a może nie znają języka, nie ma im kto przetłumaczyć, Internet im się zaciął czy przepalił, bo mimo, iż nad Sprewą i Łabą wszem i wobec obwieszcza się, że na tarczę Tuska piniendzy nie ma i nie będzie, to Tomczyk w snuciu bajań nie ustaje. Ostatnio skorzystał z nieobecności swego szefa Kosiniaka-Kamysza, który poleciał do Waszyngtonu na szczyt NATO i 10 lipca na konferencji znów obwieszczał:
Wszyscy czujemy, że jest to projekt strategiczny, wyjątkowy. Projekt Tarcza Wschód staje się de facto projektem europejskim.
A więc coś może być europejskie jeśli się jak Tomczyk zadekretuje, że takie jest. Możemy oczywiście uznać, że nasz i Krajów Bałtyckich projekt jest europejski, ale przecież nie o taką prowincjonalną europejskość Tomczykowi chodzi, tylko o taką wyższego gatunku - brukselską, czy berlińską. Nie da się wykreować potęgi dyplomatycznej Donalda Tuska zestawiając go z Litwinami i Łotyszami.
Ale, ale nie ma tego złego… i bajania Tomczyka zostały przez Niemców docenione. Nie dostał co prawda, nagrody literackiej, ale magazyn „Politico” ogłosił, że jest on jedną z 12 najbardziej godnych uwagi osób na szczycie NATO w Waszyngtonie. I nie szkodzi, że nawet tam nie został tam zabrany, tylko Kosinak-Kamysz go w Polsce zostawił. I tak został wymieniony w znakomitym gronie najważniejszych - razem z Macronem, nowym premierem Wielkiej Brytanii Kerem Steimerem, czy sekretarzem obrony USA Lloydem Austinem.
Z pochwał dla Tomczyka na pewno ucieszył się jego szef Kosiniak-Kamysz, o którym niemiecki magazyn napisał, że wg ekspertów w przeciwieństwie do swego podwładnego nie ma kompetencji.
Tomczyk …. w przeciwieństwie do swojego szefa, (Kosiniaka-Kamysza -przyp. red.) który obecnie pełni swoją pierwszą funkcję w obronności jest uważany za eksperta w tej dziedzinie. Podczas gdy minister obrony narodowej ma doświadczenie w rządzie i jest uważany za dobrego stratega, polscy eksperci ds. bezpieczeństwa mają wątpliwości co do jego kompetencji w tej roli — co czyni Tomczyka zaufanym człowiekiem dla Tuska w Ministerstwie Obrony
— napisał niemiecki Politico.
Jacy to polscy eksperci tak cenią Tomczyka to nie wiadomo. Może Joński, może Szczerba i Kowal, albo ktoś.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698851-mon-ministerstwo-propagandy-narodowej-i-chwalenia-berlina