„Zdecydowanie najmniej istotną kwestią jest dla Polaków wprowadzenie związków partnerskich” — dowodzi najnowsze badanie CBOS.
To, że związek z rzeczywistością premiera Donalda Tuska najlepiej oddaje określenie „odlot”, jest intuicyjnie i pobieżnie uznawane za oczywiste. Przynajmniej w kręgach Polaków wykazujących jakąś aktywność myślową i niechcących być stadem baranów, których premier gdzieś prowadzi, tylko sam nie wie - gdzie. Choć raczej wie, że to przepaść, w przeciwieństwie do różnych silnych (sinych) razem (zupełnie jak w słynnym obrazie „Ślepcy” Pietera Bruegla). Na początku lipca 2024 r. pojawił się dość silny dowód na odlot premiera. I na to, z kim się liczy, a kogo ma w pogardzie.
Donald Tusk oczywiście ważny dowód ignoruje, ale czego sensownego Donald Tusk nie ignoruje. Idzie w zaparte, i to na kompletny rympał, nawet w najprostszych sprawach, gdy są dowody na nagraniach oraz w danych, więc dlaczego miałby się przejmować potwierdzeniem odlotu. Dlatego 10 lipca 2024 r. napisał na portalu X: „Będziemy głosować za depenalizacją aborcji. Będziemy głosować za związkami partnerskimi jako projektem rządowym, chociaż nie wszystkich udało mi się przekonać. Kończymy dyskusję, czas na decyzje”.
Przejdźmy teraz do dowodu na odlot obecnego premiera. Otóż CBOS zapytał (1-3 lipca 2024 r.) o to, jakie powinny być priorytety rządu Donalda Tuska. Chodziło o określenie w skali od 1 do 7 wagi każdej istotnej kwestii oraz o wybranie (z listy) trzech najważniejszych obecnie spraw. I Polacy uznali za priorytety poprawę bezpieczeństwa państwa i wzmocnienie obronności oraz poprawę w dostępie do świadczeń medycznych. Te kwestie nie tylko uznali za ważne (odpowiednio: 92 proc. i 87 proc.), ale przyznali im najwyższy priorytet (wartość 7 wskazało 71 proc. i 66 proc., zaś średnia w skali od 1 do 7 wyniosła odpowiednio: 6,39 i 6,24).
Za ważne Polacy uznają też: walkę z inflacją, ograniczenie wzrostu cen (za ważną uważa ją 87 proc., a średnia wartość w skali od 1 do 7 to 6,10), usprawnienie działania sądów i prokuratury (za ważną uważa ją 82 proc. badanych, a średnia wartość w skali od 1 do 7 to 5,90), poprawa stanu finansów publicznych, ograniczenie deficytu budżetowego (za ważną uważa ją 81 proc., zaś średnia wartość w skali od 1 do 7 to 5,80), ograniczenie nielegalnej imigracji (jest to ważne dla 75 proc. badanych, a średnia wartość w skali od 1 do 7 to 5,67).
Na początku lipca 2024 r. (a zapewne i wcześniej i później) zdecydowanie najmniej istotną kwestią jest dla Polaków wprowadzenie związków partnerskich: do priorytetów zaliczyło tę sprawę zaledwie 6 proc. badanych. To jest realna skala zainteresowania Polaków rewolucją prawno-obyczajową. Odwrotnie dla Donalda Tuska. Powód jest prosty: Tusk przyjmuje, że lobby LGBTQ+ oraz ci, którzy chcą zrównania praw związków jednopłciowych z „konstytucyjnymi” małżeństwami, są bardzo wpływowe, szczególnie za granicą (ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński dowodzi tego w sposób nachalnie oczywisty). I są bardzo, a nawet fanatycznie oddane ludziom, których uważają za swoich. I te lobby prędzej i skuteczniej będą Tuska bronić, osłaniać i pomagać w razie potrzeby niż jego polityczni przyjaciele. A Tusk może takiej obrony i pomocy potrzebować szybciej niż mogłoby się wydawać. Najogólniej za demolowanie Polski. Tusk po prostu inwestuje w te lobby, żeby w przyszłości zorganizowały mu wielki front pomocy i ochrony. A zachodni świat jest bezradny wobec szantażu akurat tych lobby.
Wśród spraw najmniej istotnych dla Polaków znalazły się także: złagodzenie prawa aborcyjnego, rozliczenie rządów Prawa i Sprawiedliwości, przeciwdziałanie zmianom klimatu i odejście od węgla w energetyce. Gdy chodziło o wymienienie trzech najważniejszych i najpilniejszych spraw, badani wskazywali na: poprawę bezpieczeństwa, wzmocnienie obronności (48 proc.), poprawę w dostępie do usług medycznych (44 proc.), ograniczenie nielegalnej imigracji (34 proc.), walkę z inflacją i ograniczenie wzrostu cen (27 proc.). Najmniej ankietowanych oraz przeciwdziałanie zmianom klimatu i odejście od węgla (8 proc.). Tylko wyborcy Lewicy za priorytet uznają złagodzenie prawa aborcyjnego (31 proc.).
Wracając do badania CBOS, to gdy chodzi o wprowadzenie związków partnerskich, jest to ważne dla wyborców Lewicy. Złagodzenie prawa aborcyjnego jest z kolei ważne dla elektoratów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. Rozliczenie rządów PiS to priorytet dla zwolenników KO. Zwolennicy wszystkich trzech ugrupowań rządzących podobną wagę przykładają do walki z ociepleniem klimatu i do transformacji energetycznej. Te sprawy są natomiast nieistotne dla wyborców Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji. Dla nich ważna jest kontynuacja inwestycji zapoczątkowanych przez rząd PiS. Te elektoraty za priorytet uznają ograniczenie nielegalnej imigracji do Polski.
Pomijając kpiny, jakie premier Donald Tusk robił sobie ze 100 priorytetów na 100 dni (okazało się, że to były metafory), to, co chce, a właściwie musi robić, kompletnie się rozjeżdża z tym, czego chcieliby Polacy. Tusk chce i musi te marginalne w sumie sprawy załatwiać, bo tylko one dają się przekuć na korzyści dla niego i jego ekipy. Właśnie ze względu na siłę szantażu lobby LGBTQ+ oraz zwolenników związków jednopłciowych (tam jest ich najwięcej, ale występują też wśród osób heteroseksualnych).
W tym, co Tusk uważa za priorytetowe i dojrzałe do decyzji nie ma spraw ważnych dla Polaków, ale to nie dziwi. Rząd Tuska nie jest od tego, żeby coś ważnego dla Polaków zrobić, tylko od tego, żeby zabezpieczyć sobie tyły i ochronny parasol. Dlatego lojalny jest tylko wobec najbardziej skutecznych lobby. Co smutne, skutecznych pod względem siły szantażu. Polacy mogą się gonić. I to jest największy odlot obecnego premiera, bowiem wyziera zza niego ogromna pogarda dla narodu, który formalnie reprezentuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698686-tusk-zakladnikiem-lobby-o-wielkiej-sile-szantazu