Sprawa reparacji pokazuje niczym w soczewce, jaka jest naprawdę pozycja obecnego rządu w relacjach z Berlinem. Jest więcej nędzna. To w istocie stosunek podległości.
Co przywiózł w sprawie reparacji kanclerz Scholz? Ofertę budowy domu polsko-niemieckiego, a więc starą sprawę, która leży na stole od lat, i która i tak została przez Berlin rozmyta. Pierwotnie chodziło przecież przede wszystkim o pomnik, o widoczny, jednoznaczny hołd dla polskich ofiar. Tego jednak nie będzie. Będzie za to bliżej nieokreślone centrum, które zapewne stanie się przestrzenią rozmywania niemieckiej odpowiedzialności, i być może „dzielenia się winą” z Polakami i Polską.
Druga niemiecka propozycja dotyczy udzielenia pomocy żyjącym ofiarom II wojny światowej. Jest spóźniona, niekonkretna, nieśpieszna, i w istocie niczego nie zmienia. To pokolenie w ogromnej większości już odeszło, została garstka. Dziś sprawę reparacji zamknąć mogą jedynie poważne propozycje skierowane pod adresem współczesnej Polski i jej mieszkańców.
Kanclerz Niemiec pilnuje niemieckiego interesu. A co w tym czasie robi polski premier? Deklaruje, że „nie jest w żadnym stopniu rozczarowany propozycją i dobrym gestem ze strony kanclerza Niemiec i niemieckiego rządu, bo nie ma takich gestów, które by usatysfakcjonowały Polaków i takiej sumy pieniędzy, która by zrównoważyła to, co się stało w trakcie II wojny światowej”.
To brzmi jak kiepski dowcip; skoro nie ma takich pieniędzy, które by wyrównały krzywdy, to nie domagajmy się niczego. Absurdalne i żenujące. Gdyby przyjąć taką logikę, nie wypłacono by żadnego odszkodowania komunikacyjnego czy związanego z przestępstwem. Jest raport profesjonalnego zespołu. Są wyliczone konkretne kwoty, i trzeba się domagać ich zapłaty. Tusk z tego zrezygnował w zamian za puste gesty, złożone zresztą niedbale, niechlujnie, w biegu. Kanclerz Scholz wie, że panuje, że wygrał batalię o Polskę z niepodległościowym rządem PiS.
Ale Tusk nie tylko nie dostał nic. On chce dać Berlinowi bezcenny prezent: akceptację nieprawdziwej tezy, że Polska skutecznie zrzekła się reparacji.
„W sensie prawnym problem reparacji został opisany w decyzjach i traktatach rządowych, ale można różne konsekwencje i wnioski wyciągać z tego, co tak naprawdę to oznacza. Dla mnie jest ważne, że dzisiaj usłyszałem słowa i deklaracje, które potwierdzają powszechne przekonanie w Polsce, że wymuszone historią zrzeczenie się reparacji nie zmienia faktu, ile tragicznych strat w ludziach, majątku, terytoriach Polska poniosła wskutek napaści Niemiec”.
To jest po prostu nieprawda.
I jeszcze jeden cytat z Tuska:
„Jeśli dziś słyszymy, że Niemcy, nie w kontekście reparacji, są gotowe do decyzji, które mogą zadośćuczynić tym, którzy byli bezpośrednimi ofiarami wojny, (…) że Niemcy są gotowe do wzięcia współodpowiedzialności za bezpieczeństwo kontynentu, bo patrząc w przyszłość byłoby to dla mnie najbardziej wiarygodnym działaniem (…), to są kroki i sygnały w dobrą stronę. Natomiast to, czy to w jakikolwiek sposób zadośćuczyni straty, jakie Polska poniosła w czasie II wojny światowej, oczywiście nie”.
A więc reparacji nie będzie, za to Niemcy wezmą sobie przywództwo w Europie, i jeszcze Polska będzie im dziękowała.
Dawno Polska nie została tak mocno upokorzona, jak dziś, w czasie wspólnej konferencji Tuska i Scholza. To jednak nie koniec tej sprawy. Wolna Polska znów podniesie tę kwestię.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/697519-scholz-upokorzyl-tuska-w-sprawie-reparacji-nie-dal-mu-nic